#27

292 15 1
                                    

*Ingrid POV*

Dosięgnęłam ręką puchową, zimową kurtkę, która leżała na krześle, które znajdowało się obok łóżka. Otworzyłam kieszeń zamykaną na zamek i wyczułam ręką małe, kwadratowe pudełeczko. Wyciągnęłam je z czeluści materiału i otworzyłam. W środku znajdowała się bransoletka z białego złota z przywieszką w kształcie klucza wiolinowego. Siedziałabym tak pewnie wieki, gdyby nie dzwonek mojego telefonu. Na ekranie pojawiło się bardzo dobrze znane mi imię.

Johann

Z lekkim niepokojem odebrałam połączenie.

-Spaliliście mi kuchnię i dzwonisz, żeby mnie o tym zawiadomić ? - zapytałam zanim chłopak się odezwał.

-I tak i nie.

-Żartujesz sobie ?! Co zrobiliście ? - zapytałam z niedowierzaniem.

-Bo chcieliśmy podgrzać jedzenie w jakimś plastiku i ten plastik się rozpuścił. - zaczął się tłumaczyć.

-Wy to jednak jesteście agenci. - zaśmiałam się.

-Czyli nie jesteś na nas zła ?

-Macie to posprzątać zanim wrócę do domu.

-Zrozumiano. - zaśmiał się. - A jak podoba ci się prezent ?

-Wiesz, że nie musiałeś mi jej kupować.

-Nie musiałem, ale chciałem. - powiedział. - Dobra, muszę kończyć, bo ten roztopiony plastik zaczyna śmierdzieć na całe mieszkanie. Dobranoc.

-Dobranoc. Pozdrów Daniela.

***

Rano obudziłam się koło godziny 10. Po krótkiej wizycie w toalecie, zeszłam na dół zjeść śniadanie. Mój ojciec siedział przy stole i czytał dzisiejszą gazetę, matka natomiast smażyła naleśniki w kuchni. Usiadłam przy stole w jadalni obok taty i zaczęłam jeść jeszcze ciepłe jedzenie.

-Masz już jakieś plany na dzisiaj ? - zapytała Charlotte, która pierwsza skończyła jeść.

-Pójdę dzisiaj w odwiedziny do pani Bjoern. Dawno jej nie widziałam, a kiedyś przychodziłam do niej kilka dni w tygodniu. - powiedziałam przypominając sobie tamte czasy.

Tak dla jasności, pani Bjoern to babcia Johann'a, mojego przyjaciela z dzieciństwa.

Kiedy zjadłam solidny posiłek, poszłam się ubrać. Wiedziałam, że na dworze na pewno jest zimno, więc ubrałam ciepłe spodnie dresowe oraz bluzę, którą dostałam od Johann'a i jedne z najgrubszych skarpet. Moje włosy związałam w niedbałego koka. Z walizki wyjęłam trochę tych pierników, które piekłam wczoraj z chłopakami. Są nawet smaczne. Ubrałam kurtkę oraz buty i już po chwili zmierzałam w kierunku domu starszej pani. Zapukałam grzecznie do drzwi. Otworzyła mi ta sama starsza osoba ci zawsze.

-C... - chciała powiedzieć, lecz szybko się poprawiła. - Ingrid, jak ty wyrosłaś. Wchodź dziecko, na dworze jest tak zimno, że zaraz zamarzniesz i będziesz soplem lodu. - zaśmiała się.

Weszłam w głąb przytulnego, drewnianego domu. Przeszłam przez korytarz i weszłam do salonu. Kobieta przyszła za mną i razem usiadłyśmy na kanapie.

-Odwiedził panią ? - zadałam to samo pytanie co roku.

-Niestety nie, ale cieszę się, że nadal wierzysz, że przyjedzie. - powiedziała staruszka. - Chcesz herbaty ? A zresztą, po co ja się pytam. Zawsze mieliście takie same „zamówienie". - zaśmiała się i już po chwili przyniosła dwa kubki z gorącą czekoladą. Podała mi jeden, a ja położyłam pierniki, które przyniosłam na stół.

-No to opowiadaj, co tam się u ciebie działo. - powiedziała

***

*Johann POV*

Wchodzę do domu moich rodziców. Zastaję ich siedzących w salonie.

-Cześć synu. - mówi do mnie matka. - Czekaliśmy na ciebie. Mamy ci do przekazania pewną informację, która ucieszy zapewne nie tylko ciebie.

-Jedziemy na święta do babci do Tromsø, a ty wyruszasz razem z nami. - mówi ojciec.

Założę się, że gdybym w tym momencie coś pił, to bym się tym zakrztusił. Jedziemy do miejsca tak omijanego przez moich rodziców przez ostatnie 10 lat, a przeze mnie tak uwielbianego. Chociaż to nie tyle uwielbianego miejsca, co dziewczynę w moim wieku, której nie widziałem całą dekadę.

———

Drugi dzisiaj. Postanowiłam zamienić maraton, który wam obiecałam na serię krótkich książek o skokach. Co prawda miały się dopiero pojawić w grudniu tego roku, bo są o świętach, ale jakbym miała zrobić taki naprawdę długi i porządny maraton to książka zakończyłaby się w tym tygodniu. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
Tak, więc zapraszam na dwa pierwsze rozdziały pierwszej z trzech książek.

Tak, więc zapraszam na dwa pierwsze rozdziały pierwszej z trzech książek

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Cicadas of the Past | Johann André Forfang [W TRAKCIE KOREKTY]Where stories live. Discover now