8. Decyzje...

2.2K 133 8
                                    

Praktycznie cały czas siedziałam przy łóżku Gabriela. Bałam się, że stanie mu się coś jeszcze lub jego stan się pogorszy. Do tej pory nie odzyskał przytomności, co zaczynało mnie martwić.

Kimberly i Beth przyszły wieczorem, chcąc mnie namówić, żebym na noc położyła się do łóżka, ale odmówiłam. Chciałam zostać przy mężczyźnie i w razie czego być pod ręką.

Miałam wiele spraw do przemyślenia: to, co wydarzyło się ostatnio, mój ojciec, sytuacja pomiędzy mną a Gabrielem, co dalej...Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam na tym niewygodnym krześle, na którym spędziłam ostatnich kilka godzin.

W środku nocy poczułam, że ktoś chwyta mnie za dłoń i ściska delikatnie. Zaskoczona, podskoczyłam na krześle, po czym otworzyłam oczy i zobaczyłam wpatrzonego we mnie Gabriela.

- Hej. – powiedział mężczyzna zachrypniętym głosem.

- Hej. – odparłam niepewnie, nagle czując się niezręcznie. Przez chwilę patrzyliśmy tak na siebie w ciszy, ale po chwili nie byłam w stanie już wytrzymać, więc wstałam z krzesła i odchrząknęłam, po czym dodałam – Przyniosę ci coś do picia, poczekaj moment.

Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wyszłam z jego sypialni i zeszłam schodami do kuchni. Dopiero teraz zerknęłam na zegarek na kuchence i okazało się, że jest po drugiej w nocy. W całym domu było ciemno, wszyscy dawno położyli się do łóżek. Z tego, co wiem, Kimberly czuwała przy Josephie, który obudził się już po południu.

Po omacku zapaliłam światło i podeszłam do szafki, po czym wyciągnęłam szklankę i nalałam do niej wody z dzbanka.

Gdy po paru minutach wróciłam do sypialni Gabriela, mężczyzna zdążył zapalić lampkę na szafce nocnej i podciągnąć się do góry, tak że plecami opierał się o poduszki.

Bez słowa podałam mu szklankę i z powrotem usiadłam na krześle.

- Jak się czujesz? – spytałam, odstawiając pusty już kubek na szafkę. Mężczyzna wypił całą wodę duszkiem.

- Średnio, ale bywało gorzej. – powiedział, krzywiąc się lekko – Cieszę się, że z tobą wszystko dobrze. Nawet nie wiesz, jak bardzo się o ciebie bałem. Nie chciałem, żebyś przyjeżdżała do tego magazynu. Nie przeżyłbym, gdyby Adam ci coś zrobił.

O-o, wkraczamy na grząski teren., pomyślałam, wiercąc się na krześle.

- Nic mi nie jest, jak widać. – chciałam jak najszybciej zakończyć ten temat, ale z tego, co widziałam, Gabriel miał inny plan.

- Proszę, nie traktuj mnie tak, Mary. – szepnął, chwytając mnie za rękę, jednak ja szybko wyrwałam ją z jego uścisku – Nie mów do mnie tak, jakby wszystko było ci obojętne.

- A jak mam do ciebie mówić? – prychnęłam i popatrzyłam na niego uważnie – Po tym, co usłyszałam ponad trzy miesiące temu na temat nas i tego wszystkiego, raczej nic już nie będzie takie, jak kiedyś. Więc lepiej weź to sobie do serca i daj mi święty spokój.

- Wiesz, że nie potrafię. – powiedział, po czym niespodziewanie nachylił się w moją stronę, chwycił za rękę i pociągnął do siebie tak, że naszych twarzy nie dzieliły więcej niż trzy centymetry. Z zaskoczenia aż mi zaparło dech w piersi. – Za bardzo cię kocham.

Gabriel nachylił się do mnie jeszcze trochę i nie wiem, co by się stało, gdybym w tym momencie nie wyrwała się z jego uścisku i nie wybiegła z pokoju, kierując się do swojej sypialni.

Kiedy już tam dotarłam, zwinęłam się w kłębek przy drzwiach, a łzy same mi pociekły z oczu. Nie sądziłam, że zobaczenie go ponownie, bliskość tak bardzo zaboli. Miałam nadzieję, że przez te trzy miesiące uda mi się go znienawidzić, nie czuć do niego nic poza złością. W końcu wszystko, co nas kiedyś łączyło było jednym, wielkim kłamstwem i manipulacją.

Jednak jak widać, marne szanse na to, że szybko wyleczę się z Gabriela. W końcu dotarło do mnie to, co jakiś czas temu powiedziała mi Elizabeth: mogę udawać i zaprzeczać, ile dusza zapragnie, ale prawda jest taka, że kocham tego mężczyznę jak nikogo innego.

I nic nie potrafię na to poradzić.


********


- Matko jedyna, ty w ogóle spałaś w nocy?! – zapytała Kimberly następnego dnia rana, przestraszona moim widokiem w kuchni.

- Nie za bardzo. – przyznałam zgodnie z prawdą – W nocy...miałam rozmowę z Gabrielem. I skończyło się tak, że potem płakałam prawie do rana.

- Kurczę... - mruknęła moja przyjaciółka, zerkając na mnie współczująco – A co mówił?

- Między innymi to, że mnie kocha. – westchnęłam, bawiąc się palcami dłoni – I że nie odpuści.

- No to się porobiło. – podsumowała – Ja i Joseph też poważnie porozmawialiśmy.

- I? – popatrzyłam na nią, zadowolona z lekkiej zmiany tematu.

- I wspólnie doszliśmy do wniosku, że to nie ma sensu. – powiedziała.

- Co nie ma sensu? – zmarszczyłam brwi, nie do końca nadążając.

- My. – oznajmiła – I nasz związek. Po prostu za dużo się wydarzyło. Ani on, ani ja, nie jesteśmy w stanie wrócić do tego, co było kiedyś.

- To wszystko przeze mnie. – powiedziałam, nagle czując dobrze mi znane poczucie winy. Od jakiegoś czasu było moim wiernym kompanem. – Gdybym te kilka miesięcy temu nie odeszła, a ty razem ze mną, pewnie wciąż bylibyście razem.

- Weź się uspokój, dobrze?! – ofuknęła mnie Kimberly – To, co wydarzyło się te trzy miesiące temu nie ma tutaj nic do rzeczy. No, może po części, ale prędzej czy później ja i Joseph uświadomilibyśmy sobie, że nic z tego nie będzie. Lista jest długa, ale na samym szczycie znajduje się fakt, że ja jestem tylko człowiekiem, a on jest nieśmiertelny. Nie wyobrażam sobie starzeć się i patrzeć na wiecznie młodego Josepha ze świadomością, że moje dni na tym świecie są policzone. Że z biegiem czasu zacznę wyglądać jak jego matka, albo co gorsza: babcia. To by mnie zniszczyło. Mimo, że go kocham to wiem, że to nie ma przyszłości. 

Wiedziałam, że moja przyjaciółka ma rację. Gdybyśmy ja i Gabriel mieli rzeczywiście być razem, wiek nie stanowiłby problemu – w końcu oboje byliśmy nieśmiertelni.

Ale jak wiadomo, na przeszkodzie stoi coś więcej – jedno, wielkie, wierutne kłamstwo, które sprzedawał mi przez kilka ładnych miesięcy Gabriel, a ja łykałam wszystko jak głupia.

- Przykro mi. – powiedziałam tylko, przytulając ją do siebie. No bo co więcej powiedzieć w takiej sytuacji? ,,Nie martw się, będzie dobrze?".

Raczej szczerze wątpię. Sama nienawidziłam, gdy ktoś mówił mi, że ,,będzie dobrze". Większość ludzi uważa, że to właśnie chce usłyszeć osoba, która ma jakiś problem.

A to wcale nie jest prawda.

Bo kiedy masz kłopot, albo coś cię dołuje, to po prostu chcesz czuć, że możesz liczyć na drugą osobę, że ona będzie przy tobie choćby nie wiem co i podniesie cię, gdy się przewrócisz. Słowa wcale nie są potrzebne – gesty mają znacznie większą siłę.



---------------------------------------------


Z małym opóźnieniem,  ale wreszcie jest rozdział :-D.

Czy Mary ostatecznie da szansę Gabrielowi?

Piszcie w komentarzach, co myślicie i gwiazdkujcie ;-).

Kolejny rozdział dodam jutro wieczorem. 

Inny: WalkaWhere stories live. Discover now