– Może. Wybacz, Smith, ale mam pracę do wykonania – mówiąc to, odszedł, kierując się w stronę małej kawiarni, która znajdowała się po drugiej stronie ulicy.

Z zewnątrz wyglądała niepozornie i staro, jakby właściciel miał za chwilę zbankrutować, zabić drzwi deskami i na zawsze opuścić Nowy Jork. Szyby były popękane, szyld ledwo wisiał na jednym sznurku, gdyż drugi był urwany. Nic nie zachęcało, by wejść do środka, lecz Matt nie zawahał się. Powoli nacisnął klamkę, która łatwo ustąpiła i wszedł do środka. Co ciekawe drzwi nie odpowiedziały mu skrzypieniem, którego się spodziewał. Ktoś niedawno musiał naoliwić zawiasy. Ktoś, kto bardzo dbał o to miejsce.

W środku kawiarnia była zaskakująco przytulna, utrzymana w starym stylu. Rozchodził się w niej przyjemny aromat świeżo parzonej kawy, który od razu zawładnął Matthewem. Mężczyzna wiedział, że, po skończonej pracy, na pewno jeszcze kiedyś tu wróci. Zapach był tak intensywny i mocny, że rozważał nawet teraz kupno jednej filiżanki albo chociaż papierowego kubka, którego mógłby zabrać ze sobą na posterunek w celu skosztowania.

– Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – zawołał stojący za ladą barista, który właśnie kończył wycierać jedną z filiżanek. – Kawa dla policjanta? Polecam espresso, pomoże panu nie zasnąć w pracy.

Matt w końcu się otrząsnął. Zapach go praktycznie zaczarował, przez co nie myślał o tym po co tutaj przyszedł. O swojej pracy do wykonania, o trupie leżącym na jednej z bocznych ulic Nowego Jorku, czy zdradzającej go żonie. Aromat tak bardzo nim zawładnął, że po raz pierwszy od dawna, miał naprawdę czysty umysł. Mógł być szczęśliwy.

– Dzień dobry. Niestety nie przyszedłem tutaj po kawę. Nie tym razem. – Uśmiechnął się smutno, podchodząc do drewnianej lady, o którą się oparł. Barista odłożył filiżankę do pozostałych, ładnie poukładanych w naściennej szafce, nad blatem. Pokazując odznakę, powiedział: – Będę musiał zadać panu kilka pytań.

– Co się stało? – Na twarzy mężczyzny malowało się przerażenie wymieszane ze smutkiem, lecz w jego szmaragdowo zielonych oczach połyskiwały iskierki zaciekawienia. Wyglądało na to, że na tej ulicy rzadko dzieje się coś ciekawego - można to było też wywnioskować po klientach, siedzących w ławkach, w kawiarni. Sami starsi obywatele, większość z nich na pewno już dawno skończyła sześćdziesiątkę, czego nie można było powiedzieć o młodym bariście, spoglądającym z zaciekawieniem, ale i z lekkim strachem na policjanta.

– Znaleziono ciało – odparł mu Matthew, wyciągając z tylnej kieszeni jeansów mały notesik. – Niestety nie mogę zdradzić panu szczegółów.

– Rozumiem. – Westchnął, zarzucając ręcznik, którym wycierał kubek na ramię.

– Jak się pan nazywa?

– Anthony Widower – odpowiedział, po chwili dodając: – prowadzę tę kawiarnię od trzech lat.

– Dobrze, czy ma pan jakieś kamery na zewnątrz?

– Tylko jedną, skierowaną bezpośrednio na drzwi wejściowe.

– Huh... Widział pan dzisiaj coś niepokojącego? Jakiś ruch na zewnątrz, cokolwiek, na co warto byłoby zwrócić uwagę?

– Przez te szyby trudno cokolwiek zobaczyć. – Anthony wskazał dłonią na okiennice, popękane i zniszczone. Faktycznie nie stwarzały najlepszych warunków do obserwacji otoczenia, zwłaszcza dla baristy, który większość czasu spędzał za ladą, w jednym miejscu, z którego najgorzej było widać.

– Cóż, faktycznie raczej mi pan nie za wiele może pomóc. – Matt westchnął, zamykając swój notatnik. – Jakby coś pan zauważył, czy przypomniał sobie, to proszę dzwonić. – Podał mu swoją wizytówkę.

– Tak zrobię – odpowiedział, przyjmując małą karteczkę i chowając ją do kieszeni swojej białej koszuli. – Zanim pan odejdzie, to czy ja mogę panu zadać jedno pytanie? – Pochylił się nad ladą, tak by nikt nie mógł usłyszeć to co do niego powiedział. – Czy ze zwłokami było coś nie tak?

– Oskórowana twarz i ręce złożone jakby do modlitwy. – Policjant dał mu natychmiastową odpowiedź

– Dziękuję.

Gdy Widower się od niego odsunął, Roosevelt zamrugał niepewnie oczami.

– Tak, o co chodzi?

– Już o nic, panie policjancie. Powodzenia w szukaniu sprawcy. – Anthony uśmiechnął się, gdyż sekundę temu dostał już satysfakcjonującą odpowiedź. Jednak policjant, jakby pod wpływem zaklęcia zapomniał o tym, co chwilę temu powiedział. Nie zdawał sobie sprawy, że wygadał tajemnicę, za którą mógłby nawet wylecieć.

– Dziękuję, do widzenia. Może jeszcze kiedyś wpadnę spróbować pana kawy. – Wyszedł z kawiarni.

Anthony wygiął się, przymykając powieki.

Nagle do kawiarni, przez drzwi pracownicze, weszła wysoka kobieta, która od razu zauważyła skrzywienie na twarzy baristy.

– Co jest, szefie? – zapytała, gdy już weszła za ladę.

– Ktoś chce przyzwać diabła.

///

Wróciłam, w końcu. Mam nadzieję, że się cieszycie ^^"
Nigdy nie byłam dobra w pisaniu fantasy, mam nadzieję, że się to zmieni.
Okładka będzie niedługo ((perhabs))
Kolejny rozdział w weekend.
Nie wiem co mogę jeszcze tutaj napisać.

See you soon~

Riisny.

Pamiętaj o śmierciTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang