o b s c u r o

916 121 64
                                    

Tego dnia Remus Lupin nie był w stanie spokojnie siedzieć w Norze i udawać, że nic się nie stało oraz wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie po kolejnej już kłótni z Tonks. Zazwyczaj spokojny i mało konfliktowy mężczyzna, kipiał wtedy ze złości. Był niczym nagle aktywowany po wielu latach wulkan. Czuł jak krew, wrzała w jego żyłach, nozdrza poruszały się niebezpiecznie z każdym płytkim oddechem, a szczęka zaciskała się boleśnie.

Słychać było serię krzyków, odgłosy stawianych pospiesznie kroków na starej drewnianej podłodze, donośny trzask otworzonych z impetem drzwi. Mężczyzna szybkim krokiem oddalał się od domu Weasleyów, ignorując lub przynajmniej starając się ignorować kobietę stojącą w drzwiach. Szedł przez pola w nieznanym mu kierunku, z odrobinę zbyt dużym zaangażowaniem usuwając zarośla, które jak na złość wybrały, że będą rosły na tyle wysoko, by dosięgać jego nosa i kopiąc napotkane na drodze drobne kamienie, by wyładować na czymś swój nadmiar negatywnych emocji. Po zdecydowanie zbyt długich dwudziestu minutach szybkiego marszu znalazł się na małej polanie porośniętej pięknymi kwiatami. Lupin przystanął, rozglądając się wokół, przymknął powieki i wciągnął letnie powietrze nosem. Czuł jak stopniowo wraz z wypuszczanym przez usta oddechem, uchodziły z niego całe pokłady złości i żalu, które gromadziły się w nim tygodniami. Gdy uchylił powieki, jego twarz owiał delikatny wiatr. Delektował się tą chwilą tak długo wyczekiwanego spokoju, niestety została ona dość szybko przerwana. Ponieważ brunet poczuł na sobie czyjś wzrok, więc nie myśląc zbyt wiele, chwycił za schowaną w kieszeni różdżkę i gwałtownie się odwrócił.

Przez trwającą wojnę, a co za tym idzie - ciągłe ataki, musieli być zawsze czujni i przygotowani na najgorsze. Czasami mogło to wyglądać dość dziwnie, gdy nagle odwracali się w stronę najzwyklejszego krzaka i celowali w niego różdżką, w końcu ostrożności nigdy za wiele. Jednak na szczęście i tym razem nie był to nieprzyjaciel, ale nie był to także krzak czy małe niewinne stworzenie.

- Syriusz - powiedział ledwo słyszalnie Lupin, czując, jak uginają się pod nim kolana.

Stali tak chwilę w zupełnej ciszy, patrząc na siebie. Wreszcie Remus potrząsnął głową i zacisnął mocniej palce na trzymanej różdżce. Już nie raz przekonał się, że nie zawsze mógł wierzyć w to, co widział. Uniósł prawą rękę, w której spoczywała jego cyprysowa broń i celując nią w postać stojącą tuż przed nim, powiedział:

- Jak James powiadomił nas o swoich zaręczynach? - jego głos drżał.

- Wbiegł do tego obskurnego baru, w którym się z nami umówił, krzycząc „Chłopaki, ustrzeliłem łanię!" - odpowiedział mężczyzna bez choćby chwili poświęconej na zastanowienie się.

Remus momentalnie upuścił różdżkę, patrząc na właściciela czarnych włosów szeroko otwartymi oczami. Black zaśmiał się szczerze na ten widok i rozłożył szeroko ramiona, zachęcając oniemiałego mężczyznę do uścisku. Lupin nie mając już żadnych wątpliwości, rzucił się na przyjaciela, obejmując go mocno i trzymając się kurczowo jego płaszcza wyświechtanego, jakby w obawie, że za moment zniknie.

- Gdzieś ty się podziewał? - zapytał niewyraźnie wilkołak, jego głos oraz aparat mowy wciąż odmawiały posłuszeństwa.

- Miałem kilka spraw do załatwienia - rzucił wymijająco i zaczął delikatnie kołysać się na boki, nadal trzymając w ramionach zszokowanego mężczyznę.

- Wiesz co się teraz dzieje?

- Tak, niestety jestem tego świadomy - odpowiedział, marszcząc brwi - no, ale najważniejsze, że ty jesteś cały i radzisz sobie beze mnie.

🎉 You've finished reading 𝚘𝚋𝚜𝚌𝚞𝚛𝚘 - 𝗪𝗢𝗟𝗙𝗦𝗧𝗔𝗥 🚧🔨UWAGA ROBOTY BUDOWLANE 👷‍♂️🚧 🎉
𝚘𝚋𝚜𝚌𝚞𝚛𝚘 - 𝗪𝗢𝗟𝗙𝗦𝗧𝗔𝗥 🚧🔨UWAGA ROBOTY BUDOWLANE 👷‍♂️🚧Where stories live. Discover now