***

3.4K 312 77
                                    


Magnus przyglądał mu się kilka godzin. Plaża powoli cichła, podobnie jak morze, a chłopak dalej siedział w wodzie, jakby nie potrzebował do szczęścia niczego, poza falami muskającymi jego palce i słońcem, czule gładzącym jego bladą skórę.

Z tarasu swojego domku miał świetny widok na niego. W myślach nadał chłopcu już imię, wymyślił mu całą historię życia, począwszy od trudnego dzieciństwa, a skończywszy na ucieczce z domu, spod jarzma nadopiekuńczych rodziców.

Teraz chłopak leżał, rozłożony na desce surfingowej. Patrzył w dal, na zachodzące słońce, odbijające się milionem iskier od tafli uśpionego żywiołu.

Wcześniej nie był tu sam. Na plaży obok jego rzeczy, leżały jeszcze kupki ubrań należących do jego znajomych? Przyjaciół? Wysoką dziewczynę, ciemnowłosą i opaloną, Magnus w myślach nazwał siostrą. Młodszą, koniecznie. Te szerokie ramiona idealnie nadawały się do dawania oparcia komuś bezbronnemu i głupiutkiemu, komuś, kto wiecznie popełnia błędy. Idealnie umięśnione, smukłe, blade, jakby nigdy nie widziały słońca, choć przecież Magnus wiedział, że tak nie jest.

Chłopak przychodził tu już kilka razy. Magnus nic o nim nie wiedział, poza tym, że bywał tu tylko z dwiema osobami. Poza Siostrą, zjawiała się jeszcze Jasnowłosa. Chłopak, który z jakiegoś powodu niezmiernie grał na nerwach Magnusowi. Dotykał Chłopca, był blisko, wywoływał gorące rumieńce na jego twarzy i zdawał się tego nie widzieć, pogrążony we własnym, rozbujałym ego. Był głośny, a Magnus nie znosił głośnych ludzi.

Huh... Jak człowiek potrafi się czasem diametralnie zmienić. Magnus był taki sam. Egocentryczny i głośny. Jak Jasnowłosa.

W towarzystwie Chłopiec się wyciszał, wycofywał. Nikł w blasku dwójki znajomych, oddając im całą scenę i stawał się niemal niedostrzegalny. Gdyby Magnus nie wiedział, że tam jest, czarne włosy zlałyby się z piaskowym tłem, choć przecież nie było to możliwe! Dopiero kiedy go zostawiali, wieczorem, świat skupiał się wokół Chłopca.

Był niezwykły.

Przyciągał wzrok Magnusa tak mocno, że nie potrafił się na niczym innym skupić. Oparty o barierkę tarasu, z trunkiem w jednej dłoni i otwartym na pliku tekstowym laptopem za plecami, nie mógł się skupić na pracy jeszcze bardziej, niż w Nowym Jorku, z którego uciekł właśnie przez zastój artystyczny. Od blisko pół roku nie napisał składnie jednego zdania, a wszyscy czekali na kolejną książkę. Kolejną część dzieła życia. Trzecią trylogii, zakończenie, a Magnus...? Magnus nie umiał pożegnać się ze swoim własnym alter ego. Nie chciał słuchać starszych kolegów, a przecież mówili. Nie utożsamiaj się, ten Czarownik, to nie ty! Nie skończysz, jak się przywiążesz.

Chłopiec przewrócił się na desce, leżąc teraz na brzuchu. Kilka srebrnych blizn zalśniło na jego doskonałych plecach. Ramiona zaczęły pracować, rozgarniając z wprawą wodę, kiedy powoli wracał na brzeg. Mięśnie tańczyły pod skórą, choć Magnus widział je bardziej oczyma wyobraźni, niż własnymi. Chłopiec był za daleko, by widzieć to dokładnie.

Przestąpił z nogi na nogę, walcząc z samym sobą. Nie pierwszy raz. Kiedyś to nie było takie trudne. Do tej pory nie zdarzyło mu się bać zagadać do kogoś, ale tu... Od tygodni znajdował coraz to nowe wymówki. Bo jest dla niego za stary, bo nie ma czasu, bo pewnie go wyśmieje, bo pewnie ma dziewczynę, a jak nie dziewczynę, to chłopaka, bo przecież ktoś taki, nie może być sam. Zupełnie jakby zapomniał, jak być samym sobą tylko przez zmianę strefy czasowej.

Poza tym... Ile on mógł mieć lat? Osiemnaście? Dwadzieścia? Niech będzie i dwadzieścia pięć, ale czy pasowaliby do siebie? Czy mógł mieć charakter taki, jaki nadał mu Magnus, w jednej z niezliczonych rozmów, jakie z nim odbył w głowie? A może będzie równie narcystyczny co głośna Jasnowłosa? Magnus nie zniósłby takiego zawodu. A z drugiej strony, gdyby był właśnie taki, Magnus nie miałby serca tego niszczyć.

CzarownikWhere stories live. Discover now