Rozdział Dwudziesty

1.3K 126 45
                                    


Trwał wieczór świętowania wygranej Hermiony w wyborach. Żona Malfoya oficjalnie została nowym Ministrem Magii i aktualnie znajdowała się na wielkim przyjęciu zorganizowanym z tej okazji.

Draco Malfoy zamiast jednak świętować z żoną, znajdował się w holu swojego domu. Zdecydowany jak nigdy wcześniej. Pewny swoich uczuć i gotowy podjąć najważniejszą decyzją swojego życia.

Za oknem rozległ się grzmot i lampy w domu zgasły, by za chwilę znów się zapalić. Potem pojawił się szum wielkiej ulewy.

Rose obserwowała, jak jej ojciec narzuca na siebie płaszcz, a potem odwraca się do niej z bladym uśmiechem.

- Będziesz mnie kochać bez względu na wszystko? - Zapytał wilgotnym głosem, podchodząc do niej i ujmując jej twarz delikatnie w dłonie.

Pokiwała głową.

- Tak, oczywiście - przekrzywiła głowę z troską. - Skąd to pytanie?

W odpowiedzi Draco objął dziewczynę mocno.

- Ty i Hugo jesteście dziełem mojego życia i największą dumą - oświadczył jej drżącym tonem. - Nie zapominaj o tym.

Pokiwała głową ze łzami w oczach. Potem Draco ją wypuścił z ramion, a ona odprowadzała go spojrzeniem aż do drzwi.

Przemoczony do suchej nitki, Draco brnął przez deszcz, nie zważając na rozwiewający mu włosy lodowaty wiatr. Dotarł na próg domu i dygocącą dłonią nacisnął dzwonek do drzwi.

Błyskawica przeszyła niebo za jego plecami.

Wiedział, że w domu ktoś jest, mimo że światła zostały zgaszone. Nie zrezygnował, kiedy nie otrzymał pozwolenia, by wejść do domu, obszedł budynek, szukając większego okna. Odkrył, że na pierwszym piętrze znajduje się większe okno. Myśl o osobie, która znajduje się za murami, dodała mu otuchy i rozgrzała go od środku. Czując rozrywający go wręcz zapał, zaczął się z zapałem wspinać.

Chlastający go po twarzy wiatr i deszcz go nie zniechęcił. Kontynuował wspinaczkę, bo wiedział, że to wszystko jest warte choćby jednego tylko spojrzenia zielonych oczu. Choćby nawet spojrzenia nienawiści.

Rozpierająca go miłość i chęć ujrzenia jeszcze raz tych oczu sprawiła, że wkrótce postawił swe stopy na parapecie okna.

Harry w ciemności leżał na łóżku w sypialni, ignorując dzwonek do drzwi. Nie spodziewał się nikogo,

a nie chciał się widzieć z kim niespodziewanym. W końcu ktoś ustąpił i zapadła cisza. Rozlegał się jedynie brzdęk kropli deszczu o blaszane dachówki i od czasu do czasu pojedyncze grzmoty.

Cała ta pogoda idealnie oddawała, jak Potter się czuł. Stawał się jedynie chodzącą kupą gówna.

Wsłuchiwanie się w ten deszczowy koncert zostało przerwane nagłym, hałaśliwym stukaniem w szybę. Z pewnością nie była to żadna sowa, walenie było wręcz nieznośne. Spokój Pottera został nieodmiennie zakłócony. Chcąc nie chcąc, ciemnowłosy zwlekł się z pościeli i poczłapał do okna.

Z szokiem spojrzał na swojego byłego kochanka. Strugi wody spływały z jego płaszcza i jasnych włosów. Mężczyzna wpatrywał się w Pottera z nadzieją.

Harry pomyślał, że byłoby to bezlitosne, gdyby teraz Malfoya nie wpuścił. Ociekał lodowatą wodą, mógł się przeziębić. Był na wysokości, mogła go walnąć błyskawica i usmażyć. Choć może to byłoby i lepsze.

Ostrożnie podszedł i podniósł szybę do góry, a zanim powódź przeniosła się do sypialni, Draco jednym zgrabnym ruchem przełożył nogę i znalazł się w pokoju. Potter zatrzasnął okno.

Zapadła cisza.

Pod Draco już formowała się kałuża, więc Harry z rezygnacją ruszył do łazienki, po drodze zapalając światło. Za chwilę wrócił z górą ręczników i cisnął nimi w Malfoya. Ten nawet nie podziękował, tylko zarumieniony szybko spróbował się osuszyć, pomagając sobie różdżką. Jego ręka dygotała. Potem Harry spostrzegł, że blondyn cały na ciele drży. Przewrócił oczami. Cały Malfoy z tym swoim spontanicznym działaniem.

- Przeziębisz się - westchnął, zakładając ręce na torsie. Draco na brzmienie jego zachrypniętego głosu, przestraszony podniósł na niego wzrok. Najwidoczniej nie spodziewał się, że to Potter pierwszy zabierze głos. Wyprostował się z trwogą.

- Harry...

- Nie powinieneś był tu przychodzić - przerwał mu warknięciem Harry, marszcząc ze złością brwi. - Czemu wróciłeś?

Zanim zdążył coś więcej powiedzieć, Draco odrzucił wszystko, co miał w rękach. Nagle znalazł się przy ciemnowłosym i gwałtownie go pocałował. Potem zrobił krok do tyłu, a Harry ze zdziwieniem zamrugał wielkimi oczami.

- Dlatego - szepnął, a potem podniósł głos i pewnie powiedział:

- Nie obchodzi mnie, czy jestem pieprzonym gejem. Mogę nim nawet być dla ciebie. Mogę być każdym dla ciebie. Pociągasz mnie, Harry. Tylko ciebie pragnę. - Ze wstydem spuścił spojrzenie i wydusił. - Zawsze chciałem cię zerżnąć, jeśli chcesz wiedzieć.

Harry otworzył usta, a Draco potarł czerwone policzki ze zdenerwowaniem i znów podniósł spojrzenie na ukochanego.

- Ale też pragnę cię czule całować i tulić do snu - zachichotał z histerią i pokiwał głową. - Jestem gejem. To nieprawda, że jestem taki sam, jak w dniu, gdy się poznaliśmy. To właśnie twoja miłość uczyniła mnie lepszym człowiekiem i pozwoliła pogodzić się z przeszłością. Nikogo innego, jak właśnie twoja.

W jego widmowych oczach iskrzył wielki żar.

- Mówiłeś, że zmieniłeś się na gorsze. Nie wierzę w to. Ale nawet gdyby była to prawda, zawsze będę cię kochać. Uzupełniasz mnie. Bez ciebie nie mogę być sobą.

I ty także mnie kochasz. Nie przespałeś się ze mną ze względu na Lunę. Kochasz mnie od lat, dobrze o tym wiesz. Też zdajesz sobie już z tego sprawę. - Zrobił kilka niepewnych kroków do Harry'ego, a gdy ten nie okazał żadnych gestów sprzeciwu, Draco delikatnie położył mu dłoń na policzku. - Obaj kochamy ranić i w tym jest piękno. Łączy nas miłość i nienawiść. Boisz się i to moja wina. Ten rozpieszczony gówniarz zrobił ci wiele złego. Wybacz mu. Ale przed tobą stoi nowy Dracon. Nie pozwól mu odejść, on sam już nigdy nie odejdzie.

Harry nie mógł oderwać spojrzenia od szarych oczu Malfoya, który zmniejszył dystans między ich ustami.

- Kochaj go mocniej niż potrafisz, bo właśnie tak on pokochał ciebie - wyznał szeptem. - Kochaj mnie, Potter. Bo ja cię kocham, pieprzony wybrańcu.

Zamilkł. Draco zabrał rękę i tylko czekał na odpowiedź Harry'ego.

A Harry już znał odpowiedź. Zrobił krok do przodu i zarzucił ręce na szyję.

- Ile ja się przez ciebie nacierpiałem - zapłakał gorzko, a Draco odetchnął z ulgą. Pogładził ciemne włosy Pottera z czułością.

- Już nigdy więcej.

Potem odsunęli się od siebie, a Draco podniósł lewą rękę i demonstracyjnym gestem zsunął obrączkę z palca.

- Nigdy więcej nie chcę cię stracić - wziął dłoń Pottera i powoli wsunął obrączkę na jego palec serdeczny. Obaj uśmiechnęli się delikatnie, a blondyn rzekł: - Nie pozwolę sobie na to.

Harry jego go za przedramię i ucałował wypalone znamię śmierciożerców.

Wkrótce światło zgasło. Leżąc na łóżku, stawali się jednością, tulili się do siebie w ciszy, rozkoszowali wzajemną obecnością.

I końca nie będzie //DrarryWhere stories live. Discover now