- Co tu robimy? - Zapytałam, a chłodne powietrze owiało moją twarz. Zawsze było mi zimno. Włożyłam ręce do kieszeni i przeklinałam siebie za to, że nie zabrałam rękawiczek.
Ashton najwidoczniej to zauważył, ponieważ zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Moje serce zaczęło bić szybciej w oczekiwaniu na kolejny jego ruch. Spojrzał na moje ręce, które ukryte były w kieszeniach, a następnie wyjął i objął je swoimi. Panowała między nami cisza, dzięki której słyszałam tylko nasze nierówne oddechy. Przystawił je do swoich ust i zaczął wypuszczać ciepłe powietrze aby choć trochę je ogrzać. Byłam zaskoczona jego postawą i mogłam tylko głupio się temu przyglądać. Było to w pewnym sensie urocze, a szczególnie wtedy, gdy spojrzał mi w oczy jednocześnie rozciągając usta w uśmiechu. Był ode mnie sporo wyższy, ale lubiłam swój metr sześćdziesiąt cztery.
Weszliśmy do środka skąd dobiegała muzyka. Nie była ona zbyt głośna, z czego jak najbardziej się cieszyłam. Zdjęliśmy swoje kurtki, więc rozejrzałam się za jakimś wieszakiem, lecz nie znalazłam żadnego. Kurtka została mi odebrana i położona na kanapę.
Weszliśmy do salonu, gdzie siedziało kilka osób. Pięć chłopców i cztery dziewczyny. Nikogo tam niestety nie znałam.
- Od kiedy Ashton Holt bawi się w dziewczyny? - Odezwał się jakiś brunet, który miał na głowie czapkę z daszkiem. Siedział na kanapie popijając coś.
- Od kiedy Zac urządza nudne imprezy? - Przedrzeźnił go.
- Nie była nuda dopóki się nie zjawiłeś. Przedstawisz nam swoją dziewczynę? - Wskazał na mnie palcem.
- To jest Scarlett i nie jest moją dziewczyną.
- Mhm to bardzo dobrze. Miło mi cię poznać Scarlett, jestem Zac. -Podszedł do mnie i pocałował moją dłoń, to wcale nie zrobiło na mnie wrażenia.
- Wolę jak ludzie mówią do mnie Scar. - Wyminęłam go i poszłam przywitać się z resztą.
Poznałam Zaca, Thomasa, Erica, Alexa oraz Paula, a także Madison, Lily, Sarah i Kate.
Wszyscy wydawali się być bardzo sympatyczni, a ja mimo tego, że znałam ich dopiero godzinę, naprawdę nawiązałam z nimi dobry kontakt.Rozmawialiśmy na różne, dziwne tematy. Czułam na sobie wzrok Zaca, gdy niespodziewanie postanowił się odezwać.
- Co wy na to, żeby zagrać w butelkę? - Zapytał wyraźnie podekscytowany, ale serio? Butelka?
- Nie uważasz, że to zbyt oklepana gra? Może zagrajmy w pokera. Rozbieranego pokera. - Zaproponował Ashton z zadziornym uśmieszkiem na twarzy, a wszyscy od razu się zgodzili.
W pokera grałam ze znajomymi może dwa razy w całym swoim życiu. Oczywiście w klasycznego, a nie rozbieranego. Miałam jednak nadzieję, że pozostanę w ubraniach.
Usiedliśmy na podłodze w kręgu, a Ashton rozdał karty. Przez kilka rund udało mi się dobierać je tak, że nie przegrałam. Madison i Kate musiały zdjąć koszulki, a Sarah nawet spódniczkę. Żenada, ja bym zdjęła skarpetkę.
Oprócz mnie, Ashtona i Lily, każdy miał zdjętą chociaż jedną część garderoby.
Serce podskoczyło mi do gardła, gdy przegrałam.
- No proszę, w końcu nadeszła ta chwila. - Odezwał się Zac i naprawdę irytował mnie odkąd tu przyszłam.
- Zdejmę skarpetkę, więc nie nacieszysz się widokami. - Powiedziałam, a gdy miałam ją zdjąć, znów się odezwał. Widziałam jak Ashton i reszta tylko się temu przygląda.
- Zasady mówią, że zaczynamy od topu.
- Naprawdę? Zasady są po to by je łamać.
- Ha. Wstydzisz się swojego ciała. - O nie. Tak nie będzie mówił. Jestem osobą, którą można łatwo sprowokować, więc i tym razem się udało.
- Nie mam powodów do tego. Zrobię to, ale nie dlatego, by ci coś udowodnić. - Byłam naprawdę zestresowana. Zdawałam sobie sprawę z tego, że wszyscy na mnie patrzą. Wiem, że mogłam tego nie robić, ale nie chciałam wyjść na jakąś świętoszkę. Chwyciłam skrawek swetra, a gdy odsłoniłam już połowę brzucha, Ashton złapał mnie za dłoń i pomógł mi wstać.
Wszyscy patrzyli na niego zdziwieni. Ja także i wcale tego nie ukrywałam. Ale dlaczego? Pośpiesznie poszedł w stronę korytarza, a następnie wrócił z naszymi kurtkami. Byłam zdezorientowana. Nie miałam pojęcia o co mu chodziło.
- Nudno tu. Chodź Scar, wracamy. - Powiedział, podając mi kurtkę.
Gdybym miała prawo jazdy, sprzeciwiłabym się, bo nie ma prawa tak się zachowywać. To było żenujące. Zdenerwował mnie.
Założyłam kurtkę i buty. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam za Ashtonem.
- Co to do cholery było? - Powiedziałam, idąc za nim do samochodu.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Jesteś nienormalny. Zabierasz mnie do swoich znajomych, proponujesz grę, a potem mówisz, że było nudno. Naprawdę? Zachowujesz się jak pięcioletnie dziecko. - Odwrócił się w moją stronę, a ja się zatrzymałam. - Nie mam pojęcia, co masz na usprawiedliwienie swojego zachowania, ale zdenerwowałeś mnie. - Gdy ja tak mówiłam, on niespodziewanie ujął moje policzki i wcisnął w moje usta krótki pocałunek. Moje ciało ogarnęła fala gorąca.
- Zamknij się. - Tylko tyle powiedział, a następnie wsiadł do samochodu, co również zrobiłam ja.
Nie mogłam uwierzyć w to, co stało się kilka minut temu. Byłam wręcz oszołomiona. Przez połowę drogi nie odzywaliśmy się do siebie. Nie mogłam znieść tej ciszy, więc ją przerwałam.
- Dlaczego to zrobiłeś? - Kątem oka spojrzałam na niego, lecz on zupełnie skupiony był na jeździe.
- Co masz na myśli?
- Dlaczego mnie pocałowałeś?
- Bo chciałem, żebyś przestała gadać.
- To trzeba było mi powiedzieć, jesteś nienormalny.
- Powiedziałem, ale nie dotarło.
- Nigdy więcej tego nie rób. Rozumiesz?
- Będziesz mnie jeszcze o to prosiła.
- Zapewniam cię, że nie.
- Zamknij się już, zanim zrobię coś czego żadne z nas nie chce.
- Ugh, dobra.
Około godziny dwudziestej drugiej byliśmy przed moim chwilowym domem. Rzuciłam tylko 'dobranoc' i weszłam niezauważalnie do środka.
Wbiegłam na górę i poszłam pod prysznic. Założyłam piżamy, a następnie położyłam się do łóżka z nadzieją szybkiego zaśnięcia. Wiedziałam, że mój mózg będzie skupiony na czymś innym. A może kimś ?
CZYTASZ
Love Runs Out
Humor"- Kurwa. - Przeklnęłam i bałam się tego, kogo zobaczę, gdy się odwrócę. I słusznie. Jego brązowe włosy były w miarę dobrze ułożone, a oczy jakby błyszczały. Czemu akurat dziś ? - Wydaje mi się, że to miasto jest zbyt małe dla nas dwoje." 30.12...
13.To Scarlett i nie jest moją dziewczyną
Zacznij od początku