7.Kim jesteś i co tu robisz?

5.3K 236 78
                                    

Tak jak się spodziewałam, nie dałam rady zasnąć. Teraz tak sobie myślę, że jednak patrzenie przez okno od ponad godziny wcale nie jest takie nudne, mimo tego, że stałym widokiem były chmury i niebieskie tło.

Po upłynięciu ponad dwóch godzin byłam prawie na miejscu. W trakcie lądowania samolotu znów miałam to okropne uczucie, że mogę puścić pawia, a naprawdę chciałabym tego uniknąć. Nistety jakaś pani obok nie miała tyle szczęścia i zwróciła śniadanie.

Kiedy już wylądowaliśmy, a pasy można było odpiąć, zabrałam swoje walizki i opuściłam pokład. Teraz tylko pytanie, jak znajdę Jane.

Mój telefon w kieszeni spodni wydał dźwięk przychodzącego powiadomienia, więc to sprawdziłam. Na szczęście upewniłam się, że nie będę musiała czekać, gdy zobaczyłam post Jane na instagramie.

janebressan: waiting for @scarlettmallow

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

janebressan: waiting for @scarlettmallow

clarissaw, charleS0, idkxx and 198 more

comments

clarissaw: pilnuj ją jane bo jest nieobliczalna

idkxx: widzę że ciekawie sie zapowiada

view all comments

W oddali dostrzegłam Jane i jakiegoś chłopaka. Nie wiedziałam, że kogoś ma. Ruszyłam w ich stronę, ciągnąc za sobą walizkę. Chłopak widząc to podszedł do mnie i odebrał ją ode mnie.

- Dzięki, ale dałabym radę - Powiedziałam choć walizka wcale nie była lekka.

- Za kogo miałaby mnie twoja kuzynka, gdybym ci nie pomógł. - Uśmiechnął się. - Jestem Aaron. - Podał mi rękę, którą uścisnęłam.

- Scarlett. - W tym momencie dołączyła do nas moja kochana kuzynka.

- Widzę, że już się poznaliście. - Przytuliłyśmy się na powitanie i stwierdziłyśmy, że od razu pojedziemy do babci i dziadka.

Przez całą drogę do domu, wraz z Jane wspominałyśmy stare, dobre czasy, kiedy widywałyśmy się dosyć często. Miałam wrażenie, że jej chłopak miał już dość naszego gadania, bo siedział z miną "zamknijcie już mordy". Wydaje się być pozytywną osobą. Ze wszystkich kuzynów i kuzynek, to Jane najbardziej lubiłam. Zawsze się świetnie dogadywałyśmy. Mamy podobne charaktery.

Aaron przywiózł nas na miejsce, a sam pojechał do jakiegoś kolegi. Zabrałam walizkę i ruszyłyśmy w stronę drzwi wejściowych. Weszłyśmy do dużego domu, a moim oczom od razu ukazała się babcia z dziadkiem. W takich spotkaniach rodzinnych czuję się zazwyczaj niezręcznie, ale oni są wyjątkowi.

- Cześć babciu, cześć dziadku. - Przytuliłam ich.

- Chodźcie zrobię wam herbatki i zaraz nam wszystko opowiesz Scar. - Weszła do kuchni i wstawiła wodę na herbatę.

Usiedliśmy przy stole i tak zaczęła się debata, która trwała może dobre dwie godziny. Oczywiście nie mogło zabraknąć pytania o chłopaka, bo przecież taka ładna dziewczyna nie może być sama. Zanim się obejrzałam była godzina siedemnasta.

Dziadek z babcią zostali na dole, a my poszłyśmy na górę. Cały dom był bardzo duży. Na dole znajdowała się kuchnia, jadalnia, łazienka, salon, pokój gościnny oraz sypialnia dziadków. Na górze zaś były cztery sypialnie i dwie łazienki. Gdyby nie fakt, że rodzina była wielodzietna, nie rozumiałabym po co dwóm osobom taki duży dom.

- To twój pokój. - Jane otworzyła drzwi i puściła mnie przodem.

Trzy białe ściany oraz jedna oklejona tapetą z motywem nocnego nieba. Podobało mi się to. Pod ścianą stała szafa, a obok komoda również w kolorze białym. Nie brakowało też biurka, chociaż ono chyba nie będzie mi potrzebne. No i najważniejsze, czyli łóżko.

- Wygodne. - Powiedziałam siadając na łóżku. Jane rzuciła się obok i zgodziła się z moim zdaniem.

- Jakie czekają nas atrakcje? - Zapytałam.

- Różne. Fajni chłopcy. - Typowa Clarissa.

- A oprócz fajnych chłopców?

- Wymykanie się nocą z domu, chodzenie na bitwy.

- Jakie bitwy? - Nie jestem dobra w jakiekolwiek bitwy i mam nadzieję, że nie będę musiała w niczym takim uczestniczyć.

- Bitwy na śnieżki. - Oparła się na łokciach. Okej, to akurat wygram. W końcu nikt nie jest lepszy ode mnie w obrzucanie się śnieżkami.

- Dobra młoda, muszę się przebrać i ogarnąć twarz. Za godzinę wpadnie kilku moich znajomych. Możesz posiedzieć z nami jeśli chcesz.

- Chyba odmówię. Jestem zmęczona i muszę się rozpakować.

- Gdybyś się zdecydowała, będziemy w moim pokoju. - Zniknęła za drzwiami.

Na cholerę pakowałam tyle ubrań? Teraz nikt za mnie tego nie rozpakuje. Czy tylko ja pakuję rzeczy, które wydają mi się przydatne, a tak naprawdę w ogóle ich nie potrzebuję?

Udało mi się uwinąć z tym w pół godziny. To dobrze, bo nie chciałabym poświęcać na to całego wieczoru. Mogę robić ciekawsze rzeczy.
Przed przyjściem znajomych Jane, zdążyłam obejrzeć wszystkie pokoje. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc jednak musiałam zapierdzielać na górę. Wbiegając po schodach minęłam się z Jane, która stuknęla kilka razy palcem w czoło. Najprawdopodobniej miało to oznaczać, że jestem głupia.
Weszłam do swego pokoju i się położyłam.

Leżałam i przeglądałam social media. Od czasu do czasu słyszałam śmiechy dochodzące z pokoju Jane. Na pewno jest tam Aaron i jakaś dziewczyna. Chwilami nudziło mi się do tego stopnia, że chciałam dołączyć do towarzystwa. Ostatecznie jednak rezygnowałam.

Gdy dochodziła godzina dwudziesta druga postanowiłam, że się wykąpię. W moim pokoju znajdowała się łazienka, więc nie muszę wychodzić. Wzięłam ręcznik i zamknęłam się w pomieszczeniu. Nalałam gorącej wody i weszłam do niej. Gorąca kąpiel to najlepszy sposób jaki znam na odprężenie się. Po upływie pół godziny wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Wróciłam do pokoju i miałam wziąć ubrania, lecz ktoś wszedł i mi przeszkodził.

Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego bruneta, który mi się przyglądał.

- Kim jesteś ? I co tu robisz? - Zapytałam, nie kryjąc zaskoczenia.

- Szczęścia szukam. - Zlustrował mnie od góry do dołu. - I chyba już znalazłem. - Na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. Był cholernie przystojny.

Love Runs OutOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz