Część 11. Jesień 2018

Start from the beginning
                                    

Peter z goryczą odnotowuje, że jej strój nadaje się raczej na wycieczkę do lasu – ma na sobie polarową bluzę i dżinsy. Zastanawia się, co zapakowała do torby, na kolację w hotelu przydałoby się coś w stylu smart casual, jak ta czerwona sukienka, którą miała na sobie, kiedy wybrali się na kiełbaski pod Halę Targową.

Umówili się przecież, że przenocują w Lublinie, chyba nie pomyślała, że zarezerwował jakiś przydrożny motel?

A może w ogóle się nad tym nie zastanawiała?

Problemem większości kobiet jest to, że nie myślą, a przynajmniej nie o tym, o czym powinny...

Następnie Julia długo mości się na siedzeniu, poprawia ustawienia fotela i nawiewu powietrza. Trochę go to irytuje, ale przypomina sobie, że większość kobiet, które woził, tak się zachowywało. Zawsze im było najpierw za zimno, potem za gorąco, muzyka była zbyt głośna, potem za cicha, by ostatecznie zażądać przełączenia na coś innego.... Nie chce być tego dnia małostkowy i w końcu sugeruje, żeby wcisnęła przycisk zapamiętywania ustawień fotela. W odpowiedzi Julia patrzy na niego w taki sposób, jakby sprawił jej tym przykrość. Potem odlatuje gdzieś myślami, patrzy w szybę i dłuższy czas milczy.

Nie sposób jej rozgryźć – myśli Peter. Jest pełna sprzeczności. Silna – słaba kobieta. Z jednej strony łaknie ramienia, na którym mogłaby się wypłakać, z drugiej, doprowadzona do ostateczności, pewnie nie miałaby oporów, żeby kopnąć w jaja... W łóżku pewnie potrafi zaskoczyć temperamentem.

Może i dobrze, że milczy, bo droga jest fatalna. Pada drobny deszcz. Przebiega mu przez myśl, że tym kraju pewne sprawy nigdy nie ulegną zmianie: stan dróg i styl jazdy kierowców.

Te jej „odloty", zamykanie się w sobie i migrowanie gdzieś myślami, w świat, o którym Peter nie ma pojęcia, zauważył już wcześniej. Jeśli trwały chwilę, przymykał na to oko, jeśli dłużej – zaczynał się niepokoić. Sam miewa takie momenty w życiu, ale w końcu ma powody, wachlarz doświadczeń za sobą i niemal całe życie... Kiedy to dopada ją, Peter ma wrażenie, że mu umyka.

Nie chce skupiać się na negatywnych emocjach. Fakt, że dziś po raz pierwszy w życiu zobaczy Niewiadów ekscytuje go nie mniej, niż plany spędzenia wieczoru z Julią.

Stryj Jan tyle opowiadał o dworze i majątku. Peter uwielbiał słuchać tych opowieści, anegdot, historii śmiesznych i strasznych. O dramatycznym końcu wojny i ucieczce z Niewiadowa Jan mówił niewiele, jakby usilnie wypierał ten okres z pamięci. O ojcu, a raczej o człowieku, którego przez piętnaście pierwszych lat życia Peter za ojca uważał, opowiadała mu matka. O tym, jakim był szlachetnym, odważnym i dobrym człowiekiem. Okłamywała go każdego dnia...

A potem Julia odwraca głowę i zadaje niespodziewane pytanie:

- Jaki on był?

Peter, wyrwany z rozmyślań o swojej młodości w powojennej Polsce, niewłaściwie interpretuje jej słowa:

- Stryj Jan? Był dla nas wszystkich ogromnym wsparciem. Drobny, niepełnosprawny mężczyzna o wielkim harcie ducha. Wskutek wypadku przed wojną chodził o kulach z dużym trudem, a pod koniec życia poruszał się już tylko na wózku. Był dżentelmenem w każdym calu. Nigdy nie narzekał, nie użalał się nad sobą, nie podnosił głosu. Był taktowny, skromny, zawsze elegancki. Powtarzał mi, że mężczyzna może odejść, ale nigdy nie ucieka, a mierzenie się z wrogami czasami polega na unikaniu konfrontacji. Nie był tchórzem....

- Pytałam o twojego ojca – poprawia Julia.

Peter się spina. Oczywiście, ciekawość ponad wszystko. Prawdziwa kobieta, będzie drążyć sprawę tak długo, aż uzyska odpowiedzi na wszystkie nurtujące ją pytania. Czyż nie dał jej wyraźnie do zrozumienia, tamtego popołudnia w parku, że nie życzy sobie rozmów o tym człowieku? Nie dotarło? Oczywiście, że nie. Czytała zapiski jego matki, teraz chciałaby poznać historię z innej perspektywy. Przecież to takie intrygujące, ciekawsze niż serial w telewizji...

Co prawda, sam nie raz miał ochotę ekshumować szczątki starego i wzorem makabrycznego, średniowiecznego „synodu trupiego", kiedy to papież Stefan VI wykopał z grobu rozkładające się ciało swojego poprzednika i postawił je przed sądem - wypytać Albrechta Geista o to i owo. Niestety, stary nic już nikomu nie powie, a Peter wie o sukinsynu tylko to, czego dowiedział się od osób trzecich. Czyli subiektywną prawdę, którą Albrecht Geist sam chciał, by jego syn poznał...

- Nie wiem. Nigdy osobiście go nie poznałem – wyjaśnia lakonicznie.

- Nigdy nie żałowałeś? - dopytuje Julia.

Peter prycha i uśmiecha się półgębkiem

- Niespecjalnie. Widzisz, Julio, moje zainteresowanie Niewiadowem nie wynika z potrzeby rozliczenia się z przeszłością, ale z szacunku dla tej przeszłości. Nie zamierzam budzić demonów.

- Duchów – poprawia ona.

Jeśli natychmiast nie przestanie, zacznie żałować, że nie pojechał sam – myśli Peter.

- Dobrze. Mój ojciec – Peter wyrzuca z siebie te słowa z najwyższym obrzydzeniem. - Był oficerem SS i urzędnikiem w Lublinie. Był szefem wydziału budownictwa, brzmi to nieszkodliwie i niegroźnie, prawda? Nic bardziej mylnego. Jesienią czterdziestego drugiego z sobie tylko znanych powodów zamieszkał w Niewiadowie. Moja matka miała do niego niezrozumiałą słabość. Była samotną wdową, a stary potrafił być czarujący i mamić ludzi, zdziwiłabyś się, jak wielu jego pracowników i znajomych w Berlinie do dziś wspomina go z sentymentem... Mniejsza z tym. Spędził w Niewiadowie prawie dwa lata, obfitujące w bardziej i mniej dramatyczne wydarzenia. Wiosną czterdziestego czwartego front wschodni zbliżył się do Lublina na tyle, że zarządzono ewakuację wszystkich niemieckich urzędników. W mieście zapanowała panika. Stary ubzdurał sobie, że planowano na niego zamach. Rozstrzelał dziesięciu Bogu ducha winnych pracowników folwarku, matka rozpaczliwie usiłowała temu zapobiec. Matce życie darował, ale postanowił upokorzyć ją w inny sposób. Następnego dnia wyjechał. Ot, i cała bajka. Czy zaspokoiłem twoją ciekawość? - kończy z gniewem.

- Tak, ale...- podejmuje Julia ostrożnie.

- Czy zaspokoiłem twoją ciekawość?! - podnosi głos.

- Tak, przepraszam – przyznaje potulnie.

A potem znów odwraca twarz do okna i nie odzywa się przez resztę drogi. Idiotka. Poirytowany Peter zastanawia się, po co w ogóle zawraca sobie nią głowę...

Ostatnie możliwe miejsceWhere stories live. Discover now