- America? Alec? Nie wiedziałem, że tu jesteście - odezwał się Hodge, popijając ze spokojem herbatę ze swojego ulubionego, niebieskiego kubka.
- My... ten... tylko... - zaczął się jąkać zestresowany Alec.
- Nic nie mówcie, wiem wszystko. - Nauczyciel uśmiechnął się do nas szeroko.
- Tyyy wiesz? - zapytałam niepewnie, spoglądając na Aleca.
- Oczywiście. Kiepsko to ukrywaliście. - Przełknęłam ślinę. - To od jak dawna jesteście razem?
Na to pytanie moje oczy najprawdopodobniej zaczęły przypominać spodki, a gdybym chwilę wcześniej się czegoś napiła - na sto procent znalazłoby się to na twarzy opiekuna.
- Co? My nie... - zaczął Alec, ale szybko mu przerwałam.
- Oj Alec, - przysunęłam się do chłopaka i objęłam go delikatnie za szyję. - Hodge właśnie nas nakrył. Nie ma sensu tego przed nim ukrywać. - Posłałam mu znaczące spojrzenie. Załapał o co chodzi.
- Masz rację - westchnął i objął mnie w pasie, kładąc głowę na moim barku. Okej, tego się nie spodziewałam. - Jak się domyśliłeś?
- Oh nie było to trudne - zaśmiał się Hodge. - Te spojrzenia, które sobie posyłaliście, ta troska o wzajemne bezpieczeństwo...
Ummm
Okej?
Czemu ja się rumienie?
I czemu to tak bardzo widać na mojej bladej skórze?
- Jak długo to trwa? - dopytał, biorąc łyk herbaty.
- Już jakiś czas. - Alec spojrzał mi prosto w oczy i uśmiechnął się tak, że aż mi kolana zmiękły.
- Odciągnąłem ją na bok i zapewniłem nam chwilę spokoju od reszty, a potem... wyznałem co do niej czuję. - Tym razem to na mojej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Opowiadał to tak, jakby to się stało naprawdę.
W tym momencie stanęło mi przed oczami wspomnienie sprzed kilku miesięcy: Alec, który zaraz po misji wyciągnął mnie na dach Instytutu, gdzie przesiedzieliśmy ładne kilka godzin. Chyba tam usnęłam, bo następnego dnia obudziłam się w swoim pokoju otulona cieplutką kołderką.
Czy to możliwe żeby może...
- Cieszę się, że wreszcie do tego dorośliście.
- Szczerze mówiąc, ja też. Dlatego właśnie wróciłam trochę wcześniej. - Przeczesałam włosy Lightwooda. - Tylko Hodge. - Spojrzałam na niego z uroczym uśmiechem. - Pozostali jeszcze o tym nie wiedzą. Wolelibyśmy, żebyś na razie zostawił to dla siebie. - Z automatu potarłam ramię Aleka.
- Oczywiście, oczywiście. - Nauczyciel energicznie pokiwał głową. - Ale tak między nami. - Pochylił się w naszą stronę. - Naprawdę cieszę się, że wam się udało.
- Dzieeeekiiiii - odpowiedziałam śpiewnym głosem.
- Szkoda tylko, że ta dziewczyna utrudnia sytuację - westchnął Alec.
- Clarissa. To córka Valentine'a. - Jak tylko wypowiedział te słowa, zgiął się z bólu, przyciskając rękę do runy w kształcie kręgu, którą miał na szyi.
- Hodge! - Zeskoczyłam ze stołu i stanęłam obok nauczyciela. - Hodge! Nic ci nie jest?
- Nie nie, wszystko w porządku - stęknął i posłał mi pocieszający uśmiech. Wpatrywałam się w niego ze zmartwieniem. - Ona jest córką potwora. Musi być jakiś powód, dla którego karaluchy wychodzą na powierzchnię.
![](https://img.wattpad.com/cover/171804180-288-k579010.jpg)
YOU ARE READING
PRICELESS Feelings | Alec Lightwood
FanfictionIrytująca Wiewiórka, znana też pod nazwiskiem Clarissa Fray/Fairchild/Morgenstern (wybierz, w którą wersję wierzysz), trafiła do Instytutu w Nowym Jorku, wywracając cały świat Nocnych Łowców do góry nogami. Jace wspiera każdą jej decyzje, Simon zab...