[10] HOW TO LIE CORRECTLY

1.5K 108 22
                                    

- America? Alec? Nie wiedziałem, że tu jesteście - odezwał się Hodge, popijając ze spokojem herbatę ze swojego ulubionego, niebieskiego kubka.

- My... ten... tylko... - zaczął się jąkać zestresowany Alec.

- Nic nie mówcie, wiem wszystko. - Nauczyciel uśmiechnął się do nas szeroko.

- Tyyy wiesz? - zapytałam niepewnie, spoglądając na Aleca.

- Oczywiście. Kiepsko to ukrywaliście. - Przełknęłam ślinę. - To od jak dawna jesteście razem?

Na to pytanie moje oczy najprawdopodobniej zaczęły przypominać spodki, a gdybym chwilę  wcześniej się czegoś napiła - na sto procent znalazłoby się to na twarzy opiekuna.

- Co? My nie... - zaczął Alec, ale szybko mu przerwałam.

- Oj Alec, - przysunęłam się do chłopaka i objęłam go delikatnie za szyję. - Hodge właśnie nas nakrył. Nie ma sensu tego przed nim ukrywać. - Posłałam mu znaczące spojrzenie. Załapał o co chodzi.

- Masz rację - westchnął i objął mnie w pasie, kładąc głowę na moim barku. Okej, tego się nie spodziewałam. - Jak się domyśliłeś?

- Oh nie było to trudne - zaśmiał się Hodge. - Te spojrzenia, które sobie posyłaliście, ta troska o wzajemne bezpieczeństwo...

Ummm

Okej?

Czemu ja się rumienie?

I czemu to tak bardzo widać na mojej bladej skórze?

- Jak długo to trwa? - dopytał, biorąc łyk herbaty.

- Już jakiś czas. - Alec spojrzał mi prosto w oczy i uśmiechnął się tak, że aż mi kolana zmiękły.

- Odciągnąłem ją na bok i zapewniłem nam chwilę spokoju od reszty, a potem... wyznałem co do niej czuję. - Tym razem to na mojej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Opowiadał to tak, jakby to się stało naprawdę.

W tym momencie stanęło mi przed oczami wspomnienie sprzed kilku miesięcy: Alec, który zaraz po misji wyciągnął mnie na dach Instytutu, gdzie przesiedzieliśmy ładne kilka godzin. Chyba tam usnęłam, bo następnego dnia obudziłam się w swoim pokoju otulona cieplutką kołderką.

Czy to możliwe żeby może...

- Cieszę się, że wreszcie do tego dorośliście.

- Szczerze mówiąc, ja też. Dlatego właśnie wróciłam trochę wcześniej. - Przeczesałam włosy Lightwooda. - Tylko Hodge. - Spojrzałam na niego z uroczym uśmiechem. - Pozostali jeszcze o tym nie wiedzą. Wolelibyśmy, żebyś na razie zostawił to dla siebie. - Z automatu potarłam ramię Aleka.

- Oczywiście, oczywiście. - Nauczyciel energicznie pokiwał głową. - Ale tak między nami. - Pochylił się w naszą stronę. - Naprawdę cieszę się, że wam się udało.

- Dzieeeekiiiii - odpowiedziałam śpiewnym głosem.

- Szkoda tylko, że ta dziewczyna utrudnia sytuację - westchnął Alec.

- Clarissa. To córka Valentine'a. - Jak tylko wypowiedział te słowa, zgiął się z bólu, przyciskając rękę do runy w kształcie kręgu, którą miał na szyi.

- Hodge! - Zeskoczyłam ze stołu i stanęłam obok nauczyciela. - Hodge! Nic ci nie jest?

- Nie nie, wszystko w porządku - stęknął i posłał mi pocieszający uśmiech. Wpatrywałam się w niego ze zmartwieniem. - Ona jest córką potwora. Musi być jakiś powód, dla którego karaluchy wychodzą na powierzchnię.

PRICELESS Feelings | Alec LightwoodWhere stories live. Discover now