[05] HOW TO LOSE A HUMAN

2K 125 34
                                    

Nie myślałam gdzie idę. W mojej głowie pojawiały się różne myśli. Wiem tylko, że zdążyłam okrążyć jakieś filary, przez co znalazłam się znowu obok moich towarzyszy.

- Zaczekaj - usłyszałam Jace'a, który zatrzymywał Simona.

- Niespodzianka - mruknął Przyziemny i spojrzał zirytowany na Jace'a. - Przyziemni nie są tu miłe widziani. Tak samo jak w sali treningowej? - Spojrzał na Clary. - Oglądałem wiele horrorów. Ten zabawny przyjaciel, który zostaje w tyle, ZAWSZE kończy martwy.

- Nie chce Cię zmartwić - powiedziałam, wychodząc zza niego, kiedy to Isabelle zaśmiała się uroczo z jego zdenerwowania. Chłopak podskoczył i z wielkimi oczami patrzył, jak z kamienną twarzą staję pomiędzy rodzeństwem. - Ale nie jesteś ani zabawny, ani nie będziesz martwy. No, przynajmniej tak długo jak będziesz się nas słuchał. - Przyjrzałam się moim paznokciom. Trzeba będzie poprosić Izzy, żeby zrobiła mi jakiś fajny manicure. Może tak wszystkie czarne z białymi wzorkami? I tylko serdeczny taki biało - brokatowy! To jest to!

- America ma rację, nie jesteś zbyt zabawny. - Poparł mnie Jace, na co przekręciłam oczami. Lizus. - Ale proszę, idź. - Simon wzruszył ramionami i ruszył do wejścia. - Oczywiście zginiesz w momencie, w którym przekroczysz próg.

- Problem w tym, że ci nie ufam. - Wkurzony brunet odwrócił się z powrotem do nas.

- Teraz nie kłamie - westchnął Alec.

- Teraz? - Wiewiórka spojrzała na niego z niezrozumieniem. A weź się uduś swoimi orzechami cholero.

- Wcześniej kłamał. - Izzy uśmiechnęła się rozbrajająco.

- Mhmm. W sali treningowej konkretnie. - Spojrzałam na rudą i posłałam jej wredny uśmiech. - To tak, jakbyś nie załapała.

- Energia run zabije każdego Przyjemnego, który zbliży się do Miasta Kości, więc śmiało. - Czarnowłosy wskazał na nowojorskie wejście do Miasta Kości.

- Nie lubię tych Braci. - Isabelle odrzuciła włosy. - Zostanę z Przyziemnym. - Zaoferowała się.

- Twoje poświęcenie zostało odnotowane Izzy. - Jace minął ją i ruszył w stronę wejścia.

- Co do poświęcenia. - Okularnik podszedł do nas, ponieważ ruda jakimś cudem znalazła się bliżej mnie niż na odległość jednego metra. - Opuszczam zajęcia w szkole!

- Nie mogę tu zostać, więc, Jace, idę sprawdzić okolicę - odezwał się zirytowany Alec po mojej prawej, gotowy do opuszczenia naszego kółeczka wzajemnej adoracji.

- Weź mnie ze sobą, błagam - jęknęłam i spojrzałam na niego z błaganiem. Chłopak powstrzymał się od uśmiechu, chociaż nie umknęło mi drgnięcie jego ust, i skinął głową w stronę, w którą się wybierał. Uśmiechnęłam się zachwycona i skocznym krokiem do niego podbiegłam, biorąc go pod ramię.

🏹🏹🏹

- Czy grzebanie komuś w głowie zawsze tyle trwa? - zapytał nagle Przyziemny, odchodząc kawałek od ognia. Wcześniej non stop dreptał w miejscu i zaczynam się zastanawiać, czy nie było to mniej irytujące niż jego głos. - Może warto sprawdzić?

- Razielu miej mnie w swojej opiece bo inaczej coś mu kiedyś zrobię. - Schowałam głowę między kolanami. Siedziałam sobie pod betonową ścianą z ugietymi nogami i bawiłam się nitką wystającą z mojej bezpalcowej rękawiczki.

- Jace się tym zajmie - zapewnił go Alec, chyba nie bardzo poprawiając brunetowi humor.

- Wierz mi, Cisi Bracia są dość nieprzyjemni. - Isabelle stała nade mną, bawiąc się swoimi długimi czarnymi włosami.

Jak byłam mała strasznie jej tego zazdrościłam. Una ma ciemną karnację i śliczne, brązowe oczy za to ja, jestem jej całkowitym przeciwieństwem. Jestem strasznie blada i mam długie włosy w kolorze platynowego blondu, który jednak bardziej skłania się w kierunku bieli. Mój brat zaplatał mi na nich warkoczyki. Co prawda z początku bywało strasznie, bo wyglądałam jak jakaś czarownica z bajek Przyziemnych, mając każdy włos w inną stronę, jednak z czasem, zaczęłam przychodzić do niego codziennie przed treningami.
Nie uważałam się za jakąś ładną, wręcz przeciwnie. Ratowały mnie tylko jasno niebieskie oczy i to, że wszyscy mówili że jestem bardzo podobna do Fredrika, którego uważałam (i nadal uważam, jako dobra siostra) za bardzo przystojnego.
Tak było do czasu, kiedy spotkałam Izzy. Wpadłam na nią przypadkiem, a ona przywitała mnie słowami "Rety! Jaka ty jesteś śliczna!". Od tego się w sumie zaczęła naszą znajomość. Potem się okazało, że demony lecą na blondynki, a ponieważ platynowy blond to nadal blond, nie musiałam, tak jak Izzy, zakładać peruk, które potwornie gryzły mnie w głowę, i bez przeszkód, z uśmiechem na ustach, mogłam odwracać uwagę.

- To mi wcale nie pomaga. - Chłopak wrócił wzrokiem do płomieni. - A jeśli Clary nie poradzi sobie z Braćmi? Co wtedy?

- To się naprawdę nigdy nie zamyka? - Zirytowany Akec przekręcił oczami, a ja prychnęłam śmiechem. - To ciągle gada.

- Zawsze jest taki uroczy? - zwrócił się Simon do mojej parabatai.

- Pieroworodny - odpowiedziała mu. - Ciężka głowa, co koronę nosi.

- Mój też miewa takie odpały. - Podniosłam głowę i prychnęłam na wspomnienie brata. - Chociaż uważam, że tak naprawdę to my tu jesteśmy królowymi kochana. - Uśmiechnęłam się znacząco do Izzy, która odwzajemniła uśmieszek. Po swojej lewej usłyszałam prychnięcie, więc gwałtownie odwróciłam głowę w stronę Aleca, który udawał że wyciera nos. - Masz co do tego jakieś wątpliwości? - Uniosłam podejrzliwie jedną brew.

- Nie no skąd! - Odpowiedział szybko, nie mogąc ukryć rozbawienia.

- Osz ty! - Uderzyłam go lekko w nogę, a ten się bezczelnie zaśmiał.

- Czuję ten ból. Jedynak - zaczął okularnik. Jęknęłam cicho, wyczuwając dłuższą historyjkę, i przyłożyłam czoło do bocznej części uda starszego Lightwooda, który również westchnął ciężko i delikatnie zaczął bawić się moimi włosami. -  Matka chce żebym został księgowym.

- A ty? - zapytała Isabelle. - Czego chcesz?

- Ja? - Zastanowił się chwilę. - Gram w zespole.

- Tak? - Zainteresowała się. - Jaką muzykę? Czekaj czekaj! Niech zgadnę! - Liście zaszeleściły, więc najprawdopodobniej Izzy podeszła kilka kroków do chłopaka. - Indie rock?

- Tak! - wykrzyknął zadowolony chłopak. - Skąd wiedziałaś?

- Ma się ten talent. - Jak ją znam to pewnie odrzuciła teraz włosy ze swojego ramienia.

- No tak - prychnęłam cicho. - Bo to w ogóle nie było tak, że spędziłam cztery godziny w twoim pokoju, tłumacząc ci te wszystkie różnice - mruknęłam cicho, jednak chyba nie tak jak chciałam, ponieważ noga chłopaka, na którym leżała moja głowa, zawibrowała lekko od jego śmiechu.

- Masz coś w swoim telefonie?

- Tak, jasne! Zagraliśmy ostatni set. Było super! - Entuzjazm w jego głosie jednak po chwili zniknął, zastąpiony chwilowym smutkiem. - Zostawiłem telefon w vanie.

- Chodźmy po niego. - Zaproponowała Izzy zmysłowym głosem, na co uśmiechnęłam się litościwie. Biedny chłopaczek.

- Dokąd to idzie? - Poczułam, że Alec się wyprostował, więc ja również Podniosłam się do pozycji pionowej i ponownie oparłam się o betonową płytę, spoglądając na Izzy.

- Zaraz wrócimy. - Zapewniła go, uśmiechając się lekko. Jej brat uniósł wysoko brwi i spojrzał na nią z niedowierzaniem. - No co? Zabijam czas.

- Tylko się nie zgubcie - mruknęłam pod nosem.

- Spokojnie Mer, dam sobie radę. - Puściła mi oczko.

- Ja was słyszę - odezwał się Simon, przypominając o swojej obecności. Dziewczyna przewróciła oczami i pociągnęła to w stronę samochodu, za to ja pokręciłam ze zrezygnowaniem głową.

- Zaczynam mieć dość.

PRICELESS Feelings | Alec Lightwoodजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें