Zasypia w połowie tych wspomnień.
Kiedy Peter wchodzi do berlińskiego biura przy Potsdamer Strasse, jego sekretarka zrywa się z miejsca i niemal staje na baczność.
- Dzień dobry. Jak podróż? Wszystkie dokumenty czekają na pana w gabinecie – informuje.
Peter patrzy na nią surowo:
- Niech się pani trochę pozakrywa, nie pracuje pani w burdelu – mówi i spływa wymownie wzrokiem w jej głęboki dekolt. - Poproszę kawę. I niech pani sprowadzi do mnie Moritza.
Oczekując na jednego ze swoich najbliższych i najbardziej zaufanych ludzi, Peter staje przy oknie i spogląda z góry na park, mieniący się w słońcu ciepłymi kolorami jesieni.
Lata mijają, już ani ten gabinet, ani budynek, kompleksowo zmodernizowany, w niczym nie przypominają tamtych, z lat 80-tych, a jednak widok z okien pozostaje ten sam.
Peter doskonale pamięta tamto jesienne przedpołudnie, kiedy po raz pierwszy, w tym właśnie gabinecie, spotkał się z najważniejszymi współpracownikami Albrechta Geista.
Pamięta też Lisbeth, która stała z boku, od czasu do czasu wyłapywała jego spojrzenie i lekko się uśmiechała...
To właśnie Lisbeth pomogła mu się w tym odnaleźć, nauczyła go pływać w basenie pełnym rekinów i uniknąć najmniejszego choćby ugryzienia. Jego, nieśmiałego introwertyka. Nawet zmiana nazwiska była jej pomysłem.
Przez kilka ostatnich lat życia Albrechta Geista, Lisbeth była asystentką starego. Któregoś razu, gdy byli już z Lisbeth kochankami, targany wątpliwościami i przytłoczony ogromem wiedzy, którą jego ukochana posiadała na temat interesów jego ojca, zapytał Moritza, czy przypadkiem nie dzieliła również ze starym... łóżka. Moritz się roześmiał i zapewnił, że nic z tych rzeczy, zasugerował natomiast, że jego ojciec przygotowywał Lisbeth do tej roli od dawna. Taki miał plan. Choć nie znał syna, doskonale wiedział, że Peter nie zrezygnuje ze spadku.
I z Lisbeth.
Albrecht Geist nie tylko z powodzeniem wyreżyserował niemal całe swoje życie, zrobił to również z jego...
Moritz wchodzi bezszmerowo i jego obecność Peter odkrywa dopiero po dłuższej chwili.
- Nie ufa pan swoim dyrektorom, panie Geist? - wskazuje na sprawozdania rozłożone na biurku.
Peter się odwraca. Witają się serdecznym uściskiem dłoni.
- Ufać wszystkim, to tak jak nie ufać nikomu, Moritz – podsuwa filozoficznie Peter. - Mam sprawę do ciebie. Potrzebuję namiary na niejakiego Pawła Kilińskiego. Polak, przed czterdziestką, krępy szatyn, niczym się nie wyróżniający. Rozwiedziony, mieszka we Wrocławiu.
- Kim jest?
- Oślizgłą gnidą.
- Eee, pytałem raczej o to, czym się zajmuje.
- Gdybym wszystko o nim wiedział, nie zwracałby się z tym do ciebie. Sądząc po ogólnym wrażeniu i klasie samochodu, którym się porusza, możesz nie szukać wśród menadżerów wyższego szczebla.
- A czym się porusza?
- VW Polo.
- No wie pan... Solidne, niemieckie auto. Breslau, mówi pan...
- Wrocław, Moritz – poprawia Peter z naciskiem. - Wro-cław. Przeliteruj. I zapamiętaj.
- A, tak mnie wzięło, na sentymenty - Moritz się zamyśla. - Mój dziadek tam walczył, w czterdziestym piątym, cudem uszedł z życiem. Pewnie otrzymałby Żelazny Krzyż, gdyby nie deficyt materiałów. Co mam zrobić temu Kilińskiemu, jak już go znajdę?
![](https://img.wattpad.com/cover/166817333-288-k594170.jpg)
YOU ARE READING
Ostatnie możliwe miejsce
General FictionSpotkanie dwojga dojrzałych i obarczonych bagażem bolesnych doświadczeń ludzi. Kobieta po przejściach, femme fatale z przypadku. Starzejący się mężczyzna, na którego całym życiu zaważyła tajemnica z przeszłości i tragiczny los jego rodziców. Nie...
Część 9. Jesień 2018
Start from the beginning