Don't Blame Me

Zacznij od początku
                                        

———

Sobota nadeszła zdecydowanie szybciej niż sądziłem. Poranne mdłości jak zwykle obudziły mnie w ten niesamowity dzień.

-Cholera skarbie, znowu wymiotujesz - do łazienki wszedł zaspany Louis ze szklanką wody w jednej ręce. Miał na sobie piżamę, a lekki zarost uwydatniał się na jego twarzy, włosy były mocno rozczochrane po śnie. Wyglądał niesamowicie jak jakiś pieprzony grecki Bóg. Czego nie mogłem powiedzieć o sobie. Siedzącym przed kiblem, ledwo żyjącym - Może odwołam dzisiejsze spotkanie z chłopakami i pojedziemy do lekarza? Strasznie martwię się o ciebie - powiedział z troską w głosie. Podał mi szklankę, kucając koło mnie i odgarniając jedną ręką włosy z twarzy, a drugą jeżdżąc po moich plecach. Gdyby nie ta niekomfortowa sytuacja na pewno czułbym się idealnie. Idealny chłopak. Ale tak, Louis wciąż nie wiedział o ciąży, a już drugi dzień ma wolne, więc drugi dzień widzi, jak rano biegnę do łazienki wymiotować.

-Nie jest okay skarbie, naprawdę nie masz się o co martwić - powiedziałem, wymuszając uśmiech - to pewnie jakieś zatrucie więc tym bardziej powinieneś z nimi wyjść, by się ode mnie nie zarazić - dodałem, podnosząc się z ziemi. Umyłem zęby, żeby pozbyć się tego okropnego smaku z ust.

-Jak wolisz, ale pamiętaj w każdej chwili możesz do mnie dzwonić - powiedział, mierząc we mnie palcem i patrząc uważnie, jakbym miał zaraz zemdleć, jedynie pokiwałem głową - idę się ubrać i naszykować nam śniadanie, a potem będę się już zbierać - podszedł do mnie, składając czuły pocałunek na ustach i wychodząc.

W sumie też powinienem się szykować.

Westchnąłem.



-Powinienem być na 15, ale z nimi to nigdy nie wiadomo, od kiedy zaczęli planować ten ślub chodzą z jednego sklepu do drugiego - jęknął - więc liczę na jakiś niesamowity prezent wieczorem za moja wytrwałość - wyszeptał, podchodząc do mnie i chwytając sznurki od bluzy, za które następnie przyciągnął mnie do namiętnego pocałunku i cholera. To było takie dobre. Od razu go odwzajemniłem. Naprawdę potrzebowałem jego dotyku. Nie uprawialiśmy seksu już od ponad tygodnia i moja frustracja seksualna coraz bardziej rosła. Kiedy jego ręce zacisnęły się na moim tyłku, jęknąłem od razu odsuwając się.

-Musisz iść na zakupy - powiedziałem oddychając głośno - a o wieczorze pomyślimy - powiedziałem, mrugając go niego i wypychając go za drzwi, a następnie je zamykając. Chociaż dobrze znałem odpowiedź. Nie mogę się z nim pieprzyć, kiedy z drugiej strony wciąż go okłamuje.

Boże to jest takie popieprzone.

Pokręciłem głową, by wyrzucić z siebie te myśli i sam zacząłem się przygotowywać na spotkanie.

Ubrałem czarne rurki i sweter Louisa w nadziei, że pomoże mi się opanować. Jego zapach zawsze mnie uspokaja.

Już po chwili ruszyłem do kawiarni.

Kawiarnia była niewielka, ale miała w sobie pewien klimat. Stanąłem przed drzwiami i po głębokim oddechu wszedłem do środka.

Od razu poczułem zapach świeżo prażonej kawy. Rozglądałem się nerwowo po sali, pocierając dłonią o ramię. W końcu znalazłem w rogu samotnie siedzącego szatyna.

Oby to był on, pomyślałem, od razu ruszając w jego kierunku.

Nerwy pochłaniały mnie od środka i miałem wrażenie, że zaraz zemdlenie.

Szatyn jakby zauważył mnie i szybko wstał, wysuwając w moim kierunku dłoń.

-Cześć ty musisz być Harry racja? - zapytał, uśmiechając się szeroko. Nie wyglądał staro, ale biło od niego pewnego rodzaju doświadczenie. Był wysoki, a jego brązowe oczy błyszczały. Podałem mu dłoń, przytakując delikatnie - Świetnie ja jestem Nick i proszę, siadaj. Chcesz coś do picia? Kawę, herbatę? - zapytał.

-Um, może być herbata - powiedziałem, wręcz wyszeptałem, czując się nie zręcznie w tej sytuacji.

-Jasne - uśmiechnął się przyjaźnie i już po chwili wracał z gorącą herbatą do stolika. - Bardzo lubię to miejsce, powoduje, że ludzie się aż tak bardzo nie stresują, ale przejdźmy do rzeczy Harry. Chcesz dokonać aborcji tak? - powiedział, jakby to była najbardziej normalna rzecz na świecie, chociaż.. pewnie dla niego była.

-T-tak - wciąż czułem wyrzuty sumienia. Powinienem teraz wybierać meble do pokoiku dla dziecka, a nie siedzieć tutaj. Dlaczego nie mogę być normalny.

-Okay. Mam tutaj parę papierów informacyjnych dla ciebie. Oraz opowiem ci, na czym polegał zabieg. To nie tak, że chce cię odstraszyć czy coś, po prostu musisz być świadomy tego, na co się zgadzasz. Takie procedury. - uśmiechnął się łagodnie.

Patrzyłem na niego chwilę, bijąc się z myślami. Z jednej strony chciałem stamtąd jak najszybciej wybiec i schować się w ramionach Louisa, a z drugiej chciałem mieć już to za sobą, by wszystko było jak dawniej.

Po chwili poczułem czyjeś dłonie na moich, spojrzałem na niego z szeroko otwartymi oczami.

-Nie musisz się bać okej? Obiecuje, że nie stanie ci się krzywda. Możemy przejść dale?j - zapytał, starać się dodać mi otuchy.

Miejmy to już z głowy i pokiwałem głową.

LOUIS POV.

-Czy my naprawdę musimy się wracać do tego sklepu po raz TRZECI? Tamta muszka była jak każda inna i nawet masz taką samą w domu! - krzyknąłem do przyjaciół nieźle wkurzony. Wiem, że był ich ślub i w ogóle, ale ile do cholery można wybierać muszki?!

-Lou po pierwsze nie mam takiej muszki w domu i po drugie tamta była po prostu idealna - powiedział Zayn trzymając swojego narzeczonego za rękę.

Już chciałem odpowiedzieć jakąś śmieszną ripostą, gdy nagle zatrzymałem się.

Nie wierzyłem w to, co widziałem.

Po drugiej stronie ulicy w małej kawiarni, w prawym rogu siedziała znana mi czupryna loków z jakimś mężczyzną.

Akurat w tym momencie mężczyzna położył swoje ręce na tych Harry'ego.

Nie, nie, nie. To nie możliwe

Mój kochany Harry mnie zdradza?

Mój skarb, z którym spędziłem już 3 lata, właśnie trzyma się za ręce z jakimś obcym mężczyzną?

Poczułem, jak pojedyncza łza spływa mi po policzku, kątem oka widziałem zmartwione i niezrozumiałe spojrzenia przyjaciół.

Szybko starłem łzę i wściekły ruszyłem do kawiarni.

Natychmiast skierowałem się do nich, od razu odpychając rękę mężczyzny od tych Harry'ego, powodując, że spadł z krzesła.

-Czy możesz się odpierdolić od mojego kurwa chłopaka? - powiedziałem wściekły, wciąż nie wierząc w to, co się dzieje. Oczy mężczyzny rozszerzyły się - Mówię do ciebie dupku - popchnąłem go na ścianę.

-Lou uspokój się - powiedział Harry, wstając i chwytając mnie za ramię. Natychmiast się wyrwałem.

-Serio? Zamierzasz mnie uspakajać, kiedy właśnie przyłapałem cię na tym, jak mnie zdradzasz? -prychnąłem - chyba sobie żartujesz Harry. Kurwa nie wierzę, jestem aż tak zły, że ci nie wystarczam? - powiedziałem i znowu poczułem w oczach łzy. Byłem wściekły, smutny i rozczarowany. Że ja naprawdę chciałem się mu oświadczyć. Zaśmiałem się sam z siebie.

-Louis to nie tak. J-ja ci wszystko wyjaśnie - zaczął - P-proszę wytłumaczę ci to - widziałem, że płaczę i szczerze, mimo to wciąż nie chciałem widzieć go smutnego.

I nagle, Harry chwycił się za brzuch, krzycząc głośno z bólu, by po chwili upaść na podłogę.

Od razu kucnąłem koło niego.

-Harry co się dzieje? - zapytałem, jeżdżąc dłońmi po jego twarzy - kuźwa niech ktoś wezwie karetkę! - krzyknąłem.

-Boli - powiedział Harry, a kolejne łzy opadały na jego policzki. Nie wiedziałem, co się dzieje i szczerze byłem tym przerażony. Mój Harry właśnie zwijał się z bólu na ziemi, a ja nie potrafiłem nic zrobić. Po chwili mężczyzna również klęknął koło niego.

-Kochanie będzie dobrze, zobaczysz, wszystko się ułoży - nawet nie wiedziałem, kiedy sam zacząłem płakać.

Po chwili przyjechała kartka, od razu zabierając go, oczywiście szedłem z nimi. Minąłem po drodze Nialla i Zayna mówiąc im jedynie, że wszystko im później wytłumaczę.

Gdy już wsiadłem na tył karetki, usłyszałem, jak tamten mężczyzna podbiega do sanitariusza i mówi coś, czego w życiu się nie spodziewałem.

-Jestem lekarzem, ten chłopak jest w ciąży i to prawdopodobnie jakaś komplikacja związana ze stresem albo coś wziął, chciał dokonać aborcji...

I nagle jakby wszystko do mnie dotarło.

Harry miał wahania nastrojów.

Harry wymiotował porankami.

W koszu były potargane badania krwi.

Harry chce dokonać aborcji.

-Jest w ciąży - wyszeptałem do siebie.

Co się tu kurwa dzieje.

Don't Blame Me - Larry - mpregOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz