Rozdział 1

58 8 0
                                    


Budzę się rano zmęczona. Spałam tylko dwie godziny. Siadam na łóżku i ziewam, w głowie mając codzienne zmartwienie pójściem do szkoły. Nienawidzę tego miejsca. Te fałszywe twarze, które nie jeden raz potrafiły zrobić mi krzywdę samym zachowaniem jak i słowami... Podniosłam się i ruszyłam w stronę drzwi, po drodze zatrzymując się przy lustrze. Znowu patrzyłam na swoje ciało. Uniosłam delikatnie materiał niebieskiej bluzy w górę i spojrzałam na stare blizny. Wczoraj moja matka znowu wróciła pijana i zaczęła mnie wyzywać. Cicho wzdycham i opuszczam bluzę, wychodząc z pokoju i udając się do kuchni, która znajduje się zaraz obok. Zamknęłam za sobą drzwi i cicho minęłam salon, gdzie na kanapie spała moja mama. Nienawiść, którą ją darzyłam, była tak wielka, lecz nie miałam siły ani psychiki, aby jej to powiedzieć prosto w twarz. Po chwili udałam się szybkim krokiem do kuchni, gdzie zrobiłam sobie szybko kanapkę z serem. Miałam ochotę jak najszybciej wyjść z tego domu i uciec, lecz jednak wiem, że chcę skończyć tu normalnie szkołę i znaleźć dobrą pracę, a ucieczka tylko to wszystko pogorszy, a moja przyszłość może nawet runąć w gruzach. Zjadłam szybko kanapkę i ruszyłam do łazienki, po drodze biorąc jakieś ubrania ze swojego pokoju. Gdy już byłam w łazience, wzięłam szybki prysznic. Po paru minutach, owinięta ręcznikiem, stałam przy lustrze i powiedziałam we własnym kierunku                                                       

-Ty wstrętna szmato...- tak, to słowa wypowiedziane przez moją matkę. Otarłam jedną łzę,która spłynęła po bladym policzku. Otrząsnęłam się i zerknęłam na zegarek. 7:30.

-Jeszcze mam czas.- pomyślałam. Szkołę miałam 5 minut od domu, więc... Ubrałam na siebie czarne jeansy i dużą, szarą bluzę, w której czułam się najwygodniej. Rozczesałam swoje brązowe, długie włosy i po kilku minutach wyszłam z łazienki. Wróciłam na chwilę do swojego pokoju, z którego zabrałam swój plecak i telefon. Popatrzyłam szybko przez okno, zauważając, że pogoda jest ładna. Zarzuciłam plecak na ramie, a telefon włożyłam do kieszeni w bluzie. Ubrałam jeszcze szybko swoje conversy. Podczas ubierania usłyszałam jak moja mama wstała z kanapy.

-Moja głowa...- jęknęła z bólem.                                                                                                                   

-Trzeba było tyle nie pić, alkoholiczko...- powiedziałam cicho, lecz ona to usłyszała. Weszła na korytarz i po chwili usłyszałam jej krzyk.

-Co ty powiedziałaś gówniaro?!-Popatrzyłam na nią z żalem za to wszystko i dodałam szybko.

-Prawdę- powiedziałam głośno ze łzami w oczach. Wyszłam z domu, trzaskając drzwiami za sobą. Zbiegłam szybko z krótkich schodów prowadzących do moich drzwi i ruszyłam szybko w stronę szkoły. Było mi strasznie przykro, że mam taką matkę. Popatrzyłam na ludzi przechodzących po chodniku. Wyciągnęłam szybko z plecaka słuchawki, podłączając je do telefonu. Słuchałam muzyki, skupiona na drodze, gdy po chwili zauważyłam już budynek szkolny... Weszłam na teren szkolnego parkingu, gdzie było już masę nastolatków. Nie zwracałam jakoś uwagi na innych... Prędzej to oni zwracali uwagę na mnie. Jak zawsze cicha,  zamknięta w sobie Maddie z szeroką bluzą. Przekręciłam tylko oczami, słysząc jak ktoś za mną krzyczy.

-Maddie, gdzie tak pędzisz? - zapytała wrednie jedna z dziewczyn z mojej klasy. Lauren... Najwredniejsza, najgłupsza i uważająca się za bóstwo dziewczyna. Miałam jej dość.. Tak samo jak jej wszystkich koleżanek.-Myślałam, że przywitasz się ze swoją przyjaciółką.- powiedziała uśmiechając się fałszywie.

-Jak widać, do szkoły- powiedziałam spokojnie, lecz gdy usłyszałam jej ostatnie słowa, prychnęłam cicho pod nosem.- Nie jesteśmy przyjaciółkami i nigdy nimi nie będziemy...-powiedziałam do dziewczyny i minęłam ją szybko, wchodząc do szkoły. Słyszałam tylko jak głośno się za mną śmiała.

Wszędzie tłoczno... Stanęłam na środku z przerażeniem w oczach. Za dużo ludzi.. Nie lubię być w takich miejscach, gdzie każdy przepycha się między uczniami.Boję się być na widoku. Ruszyłam szybko do szatni, zmuszona przechodząc między tymi wszystkimi osobami. Gdy już udało mi się przedostać do szatni, schowałam do swojej szafki parę książek, które na razie nie są mi potrzebne. Zamykając szafkę, zwróciłam uwagę  na szczęśliwe dziewczyny, które plotkowały razem przy jednej z ławek w szatni. Zrobiło mi się przykro, że jednak ja nie miałam  osoby, która mogła mi pomóc w ciężkich chwilach... Gdy te zerknęły w moją stronę, mierząc mnie wzrokiem, speszona szybko uciekłam do sali, w której miałam mieć aktualnie matematykę...

------------------------------------------------------------------------------------------

Więc jest to mój pierwszy rozdział tej książki ^^. Przepraszam, że dodaję go tak późno, ale dopiero dzisiaj znalazłam czas na przepisanie tego. Dziękuje bardzo swojej przyjaciółce, która jako pierwsza zobaczyła ten rozdział i pomogła mi z jakimiś błędami ^^ Dodałam na górze jedną z moich ulubionych piosenek, która idealnie wpasuje się w klimat książki.

Czekam na jakieś komentarze z waszymi opiniami:D

Życzę miłego czytania!

~Oliwia

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 03, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Sztuka ranieniaWhere stories live. Discover now