Grudzień 26,
Piero,
Naro nigdy właściwie się nie zmieniło. To była jedna z tych rzeczy, które Piero najbardziej kochał w tym mieście. Bez względu kiedy wracał, wszystko było takie same. Sycylia właściwie, była jedyną stałą rzeczą w jego życiu i był za to wdzięczny. Zazwyczaj cała reszta wydawała się niestabilna i przez większą część, cieszył się nieprzewidywalnością rzeczy, ale kiedy wracał do domu, wolał zwolnić i nacieszyć się tym miejscem.
Jednakże, w dni takie jak ten, marzył o czymś stałym. Czymś na czym mógłby polegać, co było inne niż dom, w którym dorastał, czy rodzina, która zawsze w nim była, kiedy wracał.
W przeszłości, Piero znalazł iluzję tej stałości w Sofii. Byli parą przez prawie rok. Kilka tygodni temu, niczego nieświadomy Piero, zobaczył radosną Sofię znajdującą stałość w kimś innym. Kiedy dowiedział się, że go zdradzała, liczył chociaż na przeprosiny albo słowa wyjaśnienia. Jednak Sofia nie zawracała sobie tym głowy i odeszła jak gdyby nigdy nic.
Wiec, tak oto skończył. Z powrotem w Naro, otoczony rodziną i znajomymi, jednak ciągle przygnębiony i samotny.
Większość jego rodziny mogła z łatwością powiedzieć, że nie jest sobą, pomimo tego, że starał się zachować świąteczny nastrój najlepiej jak potrafi.
Dziś był 26 grudnia i Piero spędził ten dzień na spotkaniach ze starymi znajomymi. Jednak wieczorem zwyczajnie stracił do nich cierpliwość.
Sezon świąteczny był zazwyczaj wypchany po brzegi różnymi spotkaniami i zajęciami, jednak Piero potrzebował pobyć sam, chociaż przez kilka godzin. Chwycił za płaszcz i wymknął się ukradkiem, zanim ktokolwiek mógł zauważyć dokąd idzie. Prawdę mówiąc, i tak nie mógłby odpowiedzieć na to pytanie. Sam nie wiedział gdzie skończy swój spacer. Po prostu musiał się wydostać. Tu i teraz.
Po ulicach szwędało się tylko kilka osób. Nikt go nie zauważał. Każdy sprawiał wrażenie pogrążonego we własnych myślach - Piero tak samo. Czasem ktoś owinął się ciaśniej szalikiem czy podciągnął kołnierz do góry. Wbrew pozorom nawet na Sycili w zimową noc mogło być chłodno.
Każda mijana ulica była przystrojona świątecznymi lampkami i dekoracjami. Jakby cały świat chciał mu przypomnieć o radosnym okresie między świętami a nowym rokiem, kiedy każdy nawet lampka choinkowa nie była sama. Tylko cóż. On był sam i starał się o tym zapomnieć. Przyjął dewizę „Bycie samemu jest lepsze. Bardziej niezawodne i ogromnie mniej chaotyczne". A przynajmniej tak sobie wmawiał.
Kłęby myśli w jego głowie zostały rozproszone przez jasny neon. Niestety nie była to dziewczyna piękna jak anioł, lecz jasno świecący szyld baru, kilka metrów od niego. Decyzja o wejściu została podjęta w mgnieniu oka. Na szczęście bar był w znacznym stopniu wypełniony ludźmi i Piero nie musiał się martwić, że zostanie rozpoznany albo wybity z rytmu przez głośną rozmowę.
Piero rezolutnie przekroczył próg i zajął miejsce przy barze, gdzie zamówił 2 szoty tequili ( a co tam, tłumaczymy to na polski to niech będzie po polsku.) Piero zamówił 2 szoty z wódki. Barman spojrzał na niego, lecz po chwili przed naszym bohaterem stały 2 kieliszki wypełnione po brzegi przeźroczystym płynem.
Jeden bo tęskni za Sofią.
Jeden bo się za to nienawidzi.
Obalił kieliszki jeden za drugim i czuł jak palący płyn spływa po jego gardle.
Dzięki magicznej mocy tego polskiego dobra narodowego, Piero po raz pierwszy od dłuższego czasu przestał myśleć o swojej byłej. Przy okazji dorobił się cudownego uczucia olewki na wszystko wokół i mógł z dumą powiedzieć, że nareszcie nie myśli o niczym i nic go nie obchodzi.
Zaczął rozglądać się po lokalu. Rustykalny wystrój, dawno nie zmieniany. Trochę za dużo boazerii i lat 90.. Wszystko spowite mgłą dymu papierosowego. Jednak w oddali, przy tym samym barze dostrzegł coś a raczej kogoś.
Dwa krzesełka od niego ( no dobra, jednak nie tak w oddali) siedziała dziewczyna. Właśnie składała zamówienie, więc musiała przyjść niedawno. Młoda blondynka z włosami zarzuconymi na ramię. Zamówiła jednego szota i szybko opróżniła kieliszek. Następnie kolejny, a kilka sekund później, już była w trakcie zamawiania trzeciego.
Piero popatrzył pusto na swoje kieliszki. Nie-do-końca wiedział co w niego wstąpiło. Jedyne czego był pewien to to, że będzie tego rano żałował. Postanowił, że tego wieczoru nie będzie myślał racjonalnie i tak o to poprosił o trzecią porcję wódki.
Piero poczuł na sobie czyjś wzrok. Trochę się wahał, zanim postanowił sprawdzić do kogo należały oczy, które właśnie się w niego wpatrywały. Na pierwszy rzut oka mógł stwierdzić, że właścicielka jest młodsza od niego o rok, góra dwa. Miała małe oczy a odkrycie ich koloru zajęło Pierowi trochę więcej niż jedno spojrzenie. Ciemny orzech - Przynajmniej tak mu się wydawało w przydymionym świetle baru.
~~~~~~~~
I tak oto jesteśmy. 26 grudnia, drugi dzień Świąt. Data zobowiązuje także do opublikowania ostatniej historii, która wydarzyła się tego dnia u naszych chłopców/panów. Mam nadzieje, że się wam spodoba a ja już zabieram się za kolejny dzień w oryginale :)
Stay tuned ^^
VOUS LISEZ
Dom Twój Gdzie Serce Twoje // Il Volo
FanfictionRanking: #1 w IL VOLO (oryginał) Jeden tydzień, trzy historie i wiele lekcji do odbycia: Grudzień, tydzień do Sylwestra, Piero, Ignazio i Gianluca są w domach na Święta, mając nadzieję na cichy i spokojny czas z rodziną i znajomymi. To chyba nie pój...