2

13 0 0
                                    

Lekcja matematyki mija mi wolno. Bardzo lubię nauczyciela od matematyki, sam przedmiot do mnie nie przemawia, ale pan Skowroński trzyma mnie "przy życiu" na matmie. Jest on grubszym staruszkiem o siwych włosach i brodzie. Wygląda trochę jak Święty Mikołaj no, ale niestety nie rozdaje 5 za sprawdziany. Jest bardzo surowym nauczycielem i za to go cenie. Jako jeden z wielu nauczycieli potrafi ogarnąć naszą klasę i na lekcjach jest cisza. Naprawdę uwielbiam ciszę, zwłaszcza na lekcjach. Nie rozumiem czemu moja klasa nie może wysiedzieć tych 45 minut cicho, co im to da że będą drzeć tą mordę, jak komuś będzie zależeć na lepszych ocenach i będzie musiał powtarzać materiał w domu (czyli Ja). Nie jestem jakąś prymuską czy coś, ale nie lubię marnować czasu. Mój telefon za wibrował.

Matt: Musimy pogadać

Matt: Na tej przerwie przy automatach.

Matt nie jest polakiem. Urodził się w San Francisco i tam dorastał. Przeprowadził się z mamą ok. 4 lata temu do Warszawy. Jest moim najlepszym przyjacielem i mogę zawsze na niego liczyć. Dosłownie zawsze. Poznałam go 1,5 roku temu na imprezie, ale przyjaźnimy się od jakiegoś roku. Pewien element bardzo zbliżył nas do siebie.

Zadzwonił dzwonek. Poczekałam, aż ta banda wybiegnie z klasy. Matt czekał już na mnie i nie był zadowolony. Był wręcz wkurwiony, ale próbował tego nie pokazywać. Jego paczka stała z nim. Tak są bardzo popularni w szkole, prawie każdy ich zna i próbuje się z nimi zaprzyjaźnić. Jednak im pasuje "skład" i nie zamierzają go zmieniać jak na razie. Czy ja należę do tej grupki ? W sumie sama nie wiem. Po prostu przyjaźnię się z Mattem, jego koledzy też mnie lubią i nie mają nic przeciwko żebym czasem z nimi wyszła. Gdy Matt mnie zobaczył powiedział coś i chłopcy sobie poszli. Bałam się o najgorsze. Rzadko bywa tak poważny chyba to sprawa życia lub śmierci.

-Hej - powiedziałam - co jest ?

-Hej - dał mi buziaka w policzek - ehhh, nie wiem jak zacząć, od czego zacząć - jąkał się, naprawdę się stresowałam - Roza bo ja... moja mama ... - NO MÓW KURWA - ja pierdole wyprowadzam się z powrotem do San Francisco - powiedział bardzo szybko, że aż prawie nie zrozumiałam. Niestety zrozumiałam.

-Co? Przecież bez ciebie to wszystko upadnie. Czemu się wyprowadzacie znowu? Do ojca? Chłopcy wiedzą? - zadawałam tyle pytań, czując gule w gardle - Szef wie ? -z ciszyłam głos.

-Nie, nikt nie wie, tylko ty. Tak wyprowadzamy się znowu do taty. Załatwił mamie o wiele lepszą pracę, jego firma się potężnie rozbudowała i nie mamy żadnych długów. Poza tym będę mieć w końcu możliwość pójścia na studia. Już nie będę musiał bać się o przyszłość. Mówiłem ci, że może będzie taka szansa.

-Noo taak pamiętam, ale nie sądziłam, że tak szybko - zadzwonił dzwonek - Kiedy ?

-Mam miesiąc - powiedział i czekał na moją reakcje. Ja po prostu poszłam na lekcje. Prawie się rozpłakałam. Mam miesiąc.

Szukałam na długiej przerwie Matta, żeby z nim jeszcze pogadać, ale nigdzie go nie było. Pewnie jest na dworze. Mimo, że było jakieś 2 stopnie na minusie wyszłam w samym sweterku i go szukałam. Miałam rację stał z chłopakami przy ławce palaczy. Podeszłam do nich, wszyscy byli zadowoleni. Prawie wszyscy

-Roza czy ciebie przepraszam bardzo nie popierdoliło ? - powiedział Kuba, spojrzałam się na niego jak na idiotę - jest 2 stopnie a ty w sweterku wychodzisz ?! - zdjął swoją kurtkę i mi ją założył wręcz siłą. Musiało to komicznie wyglądać z boku. Sam został w szarej bluzie, a mi się zrobiło cieplej. Żeby nie było wszystkich traktowałam jak braci, kolegów, przyjaciół i nie szukałam kandydata na męża. Zaczęło się. Gadaliśmy, śmieliśmy się, przepychaliśmy. Zadzwonił dzwonek. Chciałam zdjąć kurtkę, ale ktoś bezczelnie mnie podniósł. Ktoś czyli Kacper. Uwielbiał to robić. Zwisałam na jego ramieniu jakbym była rzeczą. Oczywiście śmiechy, filmiki to norma przy nich. Podszedł do nas jakiś nauczyciel i kazał Kacprowi zdjąć mnie z ramienia. Nawet Matt się uśmiechnął co poprawiło i mi humor.

Lekcje na reszcie się skończyły i mogłam wrócić w spokoju do domu. Przynajmniej chciałam spokojnie. Pod szkołą stali chłopcy i postanowili mnie odwieźć. Wyglądało to jakby mnie uprowadzali, ale nikt nie chciał mi pomóc... Jechaliśmy bardzo szybko i czasami chłopcy driftowali, no ale tylko czasami bo przecież jesteśmy na warszawskich drogach. Z śmiechem wyszłam z samochodu i otworzyłam drzwi. Stanęłam nieruchomo. Wiatr dostał się do środka. Mój brat stanął za mną i też się przyglądał co się dzieje. Mama wyszła z kuchni chcąc zamknąć drzwi. W końcu Eryk się odezwał.

-Mamo po co te pudła ? Kto się wyprowadza? Albo kto się wprowadza?

-Nikt się nie wprowadza. Cała nasza rodzinka wyprowadza się do Stanów ! - oznajmiła szczęśliwa - Pamiętałam, że zawsze chcieliście tam mieszkać, więc z ojcem postanowiliśmy się tam wyprowadzić. Byłam prze szczęśliwa, przysięgam. Naprawdę to było moje marzenie. Mój brat też był zadowolony.

-Do jakiego miasta ? - spytał mój brat

-Do San Diego - powiedział tata, który stał już jakąś chwile z nami

Krzyczałam i biegałam po całym domu. Nawet służba wyszła zobaczyć co się dzieje. Pobiegłam do pokoju, utworzyłam grupę na Skype z dziewczynami, chłopakami i Mattem.

Zadzwoniłam.

No co ty ?!Where stories live. Discover now