†Prolog†

69 10 19
                                        

Spojrzałam na zachmurzone niebo. Nie było widać ani gwiazd ani księżyca. Czerń i szarość ukryły je przed ludzkimi oczami. Siedziałam na dachu opuszczonego bloku, starego i zniszczonego. Dla ludzi był opuszczony, ale nie dla nas.

Popatrzyłam w dół. Chłopak o czarnych jak smoła włosach i żółtych oczach stał oparty o blok po drugiej stronie ulicy. Ubrany był w czarną skórzaną kurtkę i jeansy w tym samym kolorze. Palił papierosa patrząc na przechodzące osoby. Wzrok miał przerażający, jak większość istot w tych okolicach.

Każda przechodząca osoba wyglądała podobnie. Czarne włosy, czarne ubrania no i oczywiście czarne skrzydła, choć niektórzy woleli je ukrywać. Większość z nich miała żółte oczy, rzadziej można było spotkać kogoś z niebieskimi lub czerwonymi. Zauważenie kogoś o czarnych oczach graniczy z cudem, ale tacy też wśród nas są.

Uśmiechnęłam się. Ludzie widzieli tu tylko pustkę. Nie widzieli żadnej z tych mrocznych postaci. Dla nich ta część miasta była opuszczona. Nazywali to slumsami. Często spali tu bezdomni pijacy, nie rzadko pojawiali się tu także nastolatkowie. Siedzieli na dachach i ćpali. Nawet teraz za mną siedziało trzech chłopców ze strzykawkami w rękach. Ich słabość śmieszyła mnie chyba najbardziej. Tak łatwo się poddawali i niszczyli swój organizm.

Potrafili stać kilka centymetrów od nas, a i tak nas nie zauważali. Ja widziałam tu magie, inspiracje i oczywiście ból, a oni? Widzieli tylko pustkę i śmietnik. Nie dostrzegali żadnej z tych wypranych z uczuć postaci. Śmieszyło mnie to. Śmieszyli mnie oni i wszystko z nimi związane. Opowiadają sobie strasznie historię o duchach zamieszkujące te slumsy, a gdy stoją na przeciwko swojego "ducha" mówią, że te wszystkie historie są zmyślone.

Uwielbiałam ich straszyć, ponieważ czułam wtedy dziwną satysfakcję i radość. Z pewnym siebie uśmiechem wchodzili do opuszczonych budynków. Jednak chwilę później wybiegali z krzykiem, a dlaczego? Bo okno się samo zatrzasneło, bo usłyszeli kogoś kroki, bo coś się przewróciło, bo światła zaczęły wariować.

Uwielbiałam robić im psikusy. Nigdy mi się to nie znudzi. Była to najlepsza zabawa jaką można było wymyślić. Ich pewność siebie znikała tak szybko jak oni z tych budynków. Może moje życie było nudne i przewidywalne, ale takie żarty sprawiały, że było choć trochę ciekawiej.

______________________________________

Wydaję mi się, że to niezły pomysł na książkę. Zobaczymy czy umiem go zrealizować i czy komuś się spodoba.

ZgińDove le storie prendono vita. Scoprilo ora