Kolejne dwa dni siedzę odcięta od świata, odbyłam ze Starkiem jedną telefoniczną rozmowę, w której nie próbował nawet wyprowadzić mnie z błędu, że między nim, a Pepper faktycznie coś było. Pasowali do siebie, byli dla siebie niemalże stworzeni, a ja nawet nie czułam już smutku, czułam złość. Byłam wściekła, że ograbiono mnie z mojej przyszłości, z moich możliwości i z mojego mężczyzny.
Gdy oglądałam doniesienia z Monako o zamachu, nie odczuwałam żadnych emocji, mówiąc szczerze, miałam wielką nadzieję, że złoczyńca tym razem wygra i Pepper też zostanie z niczym. Jednak to nie była tego typu historia.
W naszym wszechświecie pełnym superbohaterów dobrzy zawsze wygrywali.
W końcu żyliśmy na świecie, który miał Kapitana Amerykę i Iron Mana.
– Jesteś pewna, że mam nie lecieć z Tobą? – pyta Valerie, widząc, jak pakuję torebkę.
– Nie, muszę podpisać dokumenty w Waszyngtonie i lecę stamtąd prosto do Malibu. David pomoże mi spakować rzeczy, wbrew pozorom wcale nie mam ich, aż tak wiele więcej, niż jak się tam wprowadzałam.
– Na jak długo planujesz tam zostać?
– Jedną noc, pojutrze jestem z powrotem w Waszyngtonie. Jak dziś dostanę klucze, to podam Ci adres i możesz przejechać, pomóc mi się urządzić. – Val przytakuje mi lekko i obejmuje mnie mocno.
– Wzięłam już kilka dni urlopu.
– Dziękuję. Jesteś niezastąpiona.
– Zweryfikujemy to jak wypieprzą mnie na zbyty pysk ze Stark Indusries, po tym, jak moja przyjaciółka rzuci CEO w dniu jego urodzin.
– Pepper jest CEO, więc jej moja wyprowadzka jest bardzo na rękę. Może nawet dostaniesz podwyżkę. – Sarkam i spoglądam na zegarek. – Muszę lecieć jak mam zdążyć na samolot.
– Do zobaczenia, pamiętaj, że jesteśmy najlepsze.
– I ze wszystkim sobie damy radę.
Uśmiechamy się do siebie, zanim zamknę drzwi. Nie mam ze sobą nic poza małą torebką, wszystko, czego potrzebowałam, miałam zabrać z miejsca, które jeszcze niedawno nazywałam domem. Właściwie doszłam do wniosku, że gdyby mnie zdradził z kimkolwiek innym, mogłabym mu to wybaczyć, tak głupią miłością go darzyłam. Uważałam, że wszystko, co mogliśmy mieć razem, było o niebo ważniejsze od seksu z przypadkową modelką... ale to nie był ktoś przypadkowy. To była jedyna kobieta, która kochała go dłużej i pewnie mocniej niż ja, a on nie pozostawał na to obojętny. Niezależnie ile słodkich kłamstw sprzedał mnie.
W Waszyngtonie czeka na mnie podstawiony samochód, jadę do siedziby SHIELD, gdzie spędzam kilka godzin w dziale kadr, odpowiadając na wszelkie możliwe stosowne i niestosowne pytania. W końcu w nagrodę otrzymuję klucze do nowego mieszkania, którego na razie nie mam nawet czasu obejrzeć i teczkę kolejnych dokumentów, które miałam zamiar przejrzeć w samolocie do Malibu.
Na lotnisku czeka na mnie David, uśmiecha się szeroko i szybko chowa mnie w swoich ramionach, a ja wdycham zapach jego cedrowych perfum i czuję się trochę spokojniej.
– Przykro mi Samin. – Mówi cicho i całuje mnie w czubek głowy.
– Nie kłam, wcale nie jest Ci przykro, że się rozstaliśmy.
– Jest mi przykro, bo cierpisz, nie dlatego, że stało się coś, co było do przewidzenia od wieków. – Dalej obejmując mnie ramieniem, prowadzi mnie do swojego samochodu, w którym od razu odpala papierosa. – Dziś bez uwag o zgubnym wpływie palenia? Naprawdę musisz być zrozpaczona.
CZYTASZ
devil in the details • Marvel
FanfictionSam obiecała ojcu, że będzie najlepszą wersją samej siebie. Sam obiecała bratu, że nigdy się głupio nie zakocha. Sam obiecała Pepper, że ta zawsze będzie mogła na nią liczyć. Sam obiecała Starkowi, że nigdy go nie opuści. Sam nigdy nie była dobr...