26. Do widzenia Stark

873 88 14
                                    

Kolejne dwa dni siedzę odcięta od świata, odbyłam ze Starkiem jedną telefoniczną rozmowę, w której nie próbował nawet wyprowadzić mnie z błędu, że między nim, a Pepper faktycznie coś było. Pasowali do siebie, byli dla siebie niemalże stworzeni, a ja nawet nie czułam już smutku, czułam złość. Byłam wściekła, że ograbiono mnie z mojej przyszłości, z moich możliwości i z mojego mężczyzny.

Gdy oglądałam doniesienia z Monako o zamachu, nie odczuwałam żadnych emocji, mówiąc szczerze, miałam wielką nadzieję, że złoczyńca tym razem wygra i Pepper też zostanie z niczym. Jednak to nie była tego typu historia.

W naszym wszechświecie pełnym superbohaterów dobrzy zawsze wygrywali.

W końcu żyliśmy na świecie, który miał Kapitana Amerykę i Iron Mana.

– Jesteś pewna, że mam nie lecieć z Tobą? – pyta Valerie, widząc, jak pakuję torebkę.

– Nie, muszę podpisać dokumenty w Waszyngtonie i lecę stamtąd prosto do Malibu. David pomoże mi spakować rzeczy, wbrew pozorom wcale nie mam ich, aż tak wiele więcej, niż jak się tam wprowadzałam.

– Na jak długo planujesz tam zostać?

– Jedną noc, pojutrze jestem z powrotem w Waszyngtonie. Jak dziś dostanę klucze, to podam Ci adres i możesz przejechać, pomóc mi się urządzić. – Val przytakuje mi lekko i obejmuje mnie mocno.

– Wzięłam już kilka dni urlopu.

– Dziękuję. Jesteś niezastąpiona.

– Zweryfikujemy to jak wypieprzą mnie na zbyty pysk ze Stark Indusries, po tym, jak moja przyjaciółka rzuci CEO w dniu jego urodzin.

– Pepper jest CEO, więc jej moja wyprowadzka jest bardzo na rękę. Może nawet dostaniesz podwyżkę. – Sarkam i spoglądam na zegarek. – Muszę lecieć jak mam zdążyć na samolot.

– Do zobaczenia, pamiętaj, że jesteśmy najlepsze.

– I ze wszystkim sobie damy radę.

Uśmiechamy się do siebie, zanim zamknę drzwi. Nie mam ze sobą nic poza małą torebką, wszystko, czego potrzebowałam, miałam zabrać z miejsca, które jeszcze niedawno nazywałam domem. Właściwie doszłam do wniosku, że gdyby mnie zdradził z kimkolwiek innym, mogłabym mu to wybaczyć, tak głupią miłością go darzyłam. Uważałam, że wszystko, co mogliśmy mieć razem, było o niebo ważniejsze od seksu z przypadkową modelką... ale to nie był ktoś przypadkowy. To była jedyna kobieta, która kochała go dłużej i pewnie mocniej niż ja, a on nie pozostawał na to obojętny. Niezależnie ile słodkich kłamstw sprzedał mnie.

W Waszyngtonie czeka na mnie podstawiony samochód, jadę do siedziby SHIELD, gdzie spędzam kilka godzin w dziale kadr, odpowiadając na wszelkie możliwe stosowne i niestosowne pytania. W końcu w nagrodę otrzymuję klucze do nowego mieszkania, którego na razie nie mam nawet czasu obejrzeć i teczkę kolejnych dokumentów, które miałam zamiar przejrzeć w samolocie do Malibu.

Na lotnisku czeka na mnie David, uśmiecha się szeroko i szybko chowa mnie w swoich ramionach, a ja wdycham zapach jego cedrowych perfum i czuję się trochę spokojniej.

– Przykro mi Samin. – Mówi cicho i całuje mnie w czubek głowy.

– Nie kłam, wcale nie jest Ci przykro, że się rozstaliśmy.

– Jest mi przykro, bo cierpisz, nie dlatego, że stało się coś, co było do przewidzenia od wieków. – Dalej obejmując mnie ramieniem, prowadzi mnie do swojego samochodu, w którym od razu odpala papierosa. – Dziś bez uwag o zgubnym wpływie palenia? Naprawdę musisz być zrozpaczona.

devil in the details • MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz