Nie miał pojęcia, że tak szybko przyzwyczai się do obecności Sichenga.

A jednak.

Podszedł do okna i otworzył je szeroko, wpuszczając do środka świeże powietrze i możliwe, że ostatnie promienie jesiennego słońca. Gdy oparł się o parapet, w momencie uderzyły w niego wszelkie wspomnienia, jakie tu przeżył. Kolejna fala smutku zalała jego umysł.

Ignorowanie uczuć już przestało mu wychodzić tak dobrze, jak na początku. W dodatku Sicheng swoim zachowaniem tylko udowadniał prawdziwość pewnych spraw, o których jeszcze jakiś miesiąc temu nie śmiałby myśleć, a co dopiero grać w nich główną rolę.

— Hej.

Yuta z trudem powstrzymał pisk, kładąc błyskawicznie dłoń na ustach i równie błyskawicznie odwracając w stronę osoby dobrze sobie znanej. Sicheng stał naprzeciwko niego z delikatnym uśmiechem, mimowolnie zapierając Japończykowi dech w piersi. Włosy, zawsze wystawione do góry, teraz rozczochrane opadały mu na czoło, zaś z typowego czarnego munduru, z którym w ogóle się nie rozstawał, pozostała tylko marynarka. Stary Yuta już dawno szedłby prosto do wyjścia z biblioteki, jednak teraz życiem kieruje inny, odmieniony Yuta.

— Znów cię wystraszyłem? — spytał cicho Chińczyk, podchodząc bliżej.

Jeśli strachem można nazwać targającą całym ciałem Japończyka ekscytację i dziwne uczucie w brzuchu, to tak, bał się aż za bardzo.

— Nie — skłamał, wreszcie uciekając spojrzeniem gdzieś w bok. — Wiedziałem, że przyjdziesz.

— Naprawdę?

Dłonie Sichenga oparły się o parapet po obu stronach bezbronnego Yuty, tym samym odcinając mu jakąkolwiek drogę ucieczki i gasząc wszelkie chęci na nią. Zaś sam Japończyk doznał nieprzyjemnego uczucia deja vu, tylko wtedy towarzyszyły im całkowicie odmienne emocje. Chłopak, chcąc nie chcąc, znów spojrzał w oczy Chińczyka, które pełne były radosnych iskier.

— T-tak.

— To powiedz mi co jeszcze wiesz.

Głos Sichenga był tak niski i jednocześnie głęboki, że wywołało to w wyobraźni Yuty niebezpieczne obrazy. Momentalnie zaczął myśleć o jakichś biologicznych bądź chemicznych wzorach, żeby tylko nie wypuścić na zewnątrz chmary pewnych okropnych robaków, które zawładnęły jego brzuchem.

— To zależy.

— Od czego?

— Stanu mojej wiedzy na ten moment, a mam wrażenie, że magicznie wyparowała.

Uśmiech Chińczyka poszerzył się.

— A czyja to jest wina? — zapytał, przybliżając twarz na tyle, by oprzeć swoje czoło o to Japończyka. Yuta miał wrażenie, że jego serce lada chwila eksploduje i nawet szpital go nie uratuje.

— Moja, bo ostatnio ktoś przeszkadza mi w nauce — odparł, czując, jak jego nogi powoli odmawiają mu posłuszeństwa i zaraz zsunie się bezsilnie na podłogę.

— Kto?

— Ile jeszcze masz tych pytań?

— Kto? — powtórzył Sicheng, ignorując lekko pretensjonalny ton chłopaka.

— Taeil.

— Myślałem, że inna osoba zajmuje twoje myśli.

Wreszcie odsunął się na bezpieczną odległość, pozwalając Yucie oddychać i uspokoić rozszalałe serce. Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę w całkowitej ciszy, podczas której Japończyk mógł przeanalizować to co właśnie miało miejsce, jednak jego umysł nie zdążył dobrze wszystkiego przyswoić.

— Idziesz jutro na imprezę? — spytał Chińczyk, stawiając powolne kroki w kierunku wyjścia. — Jeśli nie to będzie mi...

— Nie.

— ...bardzo smutno. — Chłopak westchnął. — Ja wiem, że ty omijasz taką rozrywkę, ale mógłbyś zrobić wyjątek. Chciałbym zobaczyć cię w jakimś ładnym stroju, pokazałbym ci swój.

— Możesz mi zdradzić teraz. — Yuta próbował, aby jego głos nie brzmiał piskliwie. — Ale to nic nie zmieni.

— Okrutny. — Sicheng objął ramiona dłońmi i potarł je, jakby właśnie poczuł przejmujący chłód i tym miał się rozgrzać. — Chciałbym spędzić z tobą trochę czasu w innym miejscu niż biblioteka czy ogólnie szkoła — wyznał niespodziewanie.

— Co, jeśli bym się zastanowił? — Yutę takie droczenie się z chłopakiem dużo w tym momencie kosztowało, lecz nie potrafił go już od tak zostawić. — Czy twój strój jest wart mojej obecności tam?

— Nawet bardziej niż myślisz.

— To nie przyjdę.

Japończyk pokazał mu nagle język i wraz z dzwonkiem oznaczającym początek zajęć wyszedł z biblioteki.


ayyy, czy pisanie tego w środku nocy było dobrym pomysłem? vote on your phones ;)

❝bookworm❞ [1]Onde histórias criam vida. Descubra agora