Dwadzieścia sześć

Comenzar desde el principio
                                    

Tak się rozmyślałam, że nie słuchałam dalszej rozmowy, a stałam przy drzwiach, które nagle się otworzyły.

- Widzę, że lubisz podsłuchiwać czyjeś rozmowy. - zaśmiał się z poważną miną.

- Nie ja poprostu do toalety muszę. - powiedziałam i wyszłam.

Poszłam do łazienki i oparłam ręce na blacie z kilkoma umywalkami. Ma samą myśl, że to dziecko jest Alana mam przeróżne scenariusze. Na umywalkę kapło kilka moich łez zafarbowanych tuszem do rzęs. Drzwi nagle się otworzyły, a ja przestraszona nie zmieniałam pozycji.

- Kate coś się stało? - zapytał ten jego poważny i równie przerażający ton. - O co chodzi? Czy ty płaczesz? - spytał i stanął obok mnie. - Odpowiesz na moje pytanie? - powiedział lekko wkurzony.

- Czasem się rozklejam. - powiedziałam i sięgnęłam po ręcznik papierowy.

Wytarłam rozmazany tusz i wyszłam z pomieszczenia zostawiając dwudziestoczterolatka samego.

***

Po godzinie kończyliśmy projekt. Nie wchodził na temat mojego zachowania za co jestem mu naprawdę wdzięczna. Zabrałam swoje rzeczy i weszłam do windy. Drzwi zaczęły się zamykać, ale Alan zdarzył na czas.

- To do jutra. - powiedział i wypuścił mnie pierwszą z budynku.

- Do jutra. - odpowiedziałam.

Usłyszałam znajomy mi klakson i odwróciłam się w stronę, z której dochodził dźwięk. Leon czekał w swoim samochodem pod wieżowcem.

Alan:

Pożegnałem się z Kate i poszłem w stronę swojego samochodu. Brunetka dziwnie się zachowywała po moim telefonie do znajomego lekarza. Musiała coś podsłuchać, ale dlaczego płakała? Nie rozumiem wogule jej zachowania, ale nie będę się jej wypytywać o prywatne sprawy. Po moich uszu dotarł klakson samochodu. Odwróciłem się w stronę dźwięki i zobaczyłem, że typek z auta uśmiecha się do Kate, która idzie w jego stronę. Myślałem, że ma swój samochód.

Wsiadła do niego i przywitała się całusem z brunetem. Chyba już ich kiedyś razem widziałem. A może jej zachowanie jest spowodowane jej związkiem. Może ten typ ja bije. Ale nie wygląda na kobietę, która by sobie pozwoliła na takie traktowanie. Auto odjechało z piskiem opon, a ja zrobiłem to samo.

Kate:

Wsiadłam do samochodu Leona i się z nim przywitałam.

- Przyjechaliście po mnie? - spojrzałam na tylnie siedzenia, które zobaczyłam śpiąca w foteliku Lili. - Przecież ja mam samochód.

- Jutro Cię odwiozę do pracy i wrócisz swoim. Na dziś mam inne plany. Zobacz jak ten twój szef się na Ciebie patrzy.

- Nie przesadzaj. - spojrzałam w kierunku Williamsa.

- On Cię rozbiera wzrokiem. - powiedział.

Już to raz zrobił z używaniem rąk.

- A gdzie jedziemy? - zapytałam.

- A niespodzianka. - powiedział i odjechał z piskiem opon.

- No proszę powiedz. - prosiłam błagalnym głosikiem.

- Musimy powiedzieć moim rodzicą, że znów zostaną dziadkami. - zaśmiał się.

- Przecież oni mnie nie lubią.

- To chyba muszą zmienić do Ciebie nastawienie, bo po ślubie to nie będą mieli wyjścia.

- Co?? Po jakim ślubie?

- Naszym. - zaśmiał się.

Czy ja chcę z nim żyć i zostać jego żoną? Sama nie wiem. Wiem, że zajmie się mną i Lili oraz tą fasolką w moim brzuchu najlepiej jak potrafi, ale czy takiego życia właśnie chce? Muszę to wszystko sobie dobrze przemyśleć...

***
Koniec maratonu...
Kolejny rozdział za 20 gwiazdek ⭐

Mała Księżniczka [ZAKOŃCZONE]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora