Część 2

8 1 0
                                    

Innej nocy, podczas której piwo lało się niczym rzeka bez końca, a nowi goście w pubie stanowili większość, rozmawiali o przyjemności ciała i kobiecym pięknie. O tym, jak kobiety potrafią być muzami mężczyzny i jego roztargnieniem. Jeden z gości ośmielił się sprowokować Adama twierdząc, że poza plamami na płótnie nie umie wyczarować kobiecej urody, która zachwyciłaby zebranych. Ale Adam nie potrzebował płótna.

Julie była mu oddana duszą i ciałem. Śmiałym gestem zrzuciła sukienkę ukazując gościom smukłe ciało w bieliźnie i pozowała swemu ukochanemu, by pomóc mu w zaprezentowaniu jego talentu.

Adam potrafił malować, ale nie było w nim geniuszu. Mimo to, na jednej ze ścian pubu wędrowała jego ręka i kreśliła kształty swojej wybranki, swojej muzy, swej modelki. Reszta pijąc i paląc, podziwiała w zachwycie i alkoholowym zatraceniu jego dzieło oraz drobną brunetkę.

Podczas takich właśnie nocy było zabawnie i melancholijnie, rozkosznie i lękliwie. Czasem podczas swych rozmów umierali po czym rodzili się ponownie. Zawsze powstawali z popiołów.

-Dlaczego to robimy?- spytał kiedyś Aleksander Danny'ego.

-Co takiego?- obaj siedzieli przy brudnym oknie w wewnątrz pubu, ponieważ cały dzień padał deszcze więc przesiadywanie w tylnym ogródku było niemożliwe.

-Dlaczego tworzymy? Po co to całe pisanie, ta melancholia... Nie wierzę w ideę sztuki dla sztuki. Czy człowiek naprawdę ma tak silne poczucie pozostawienia po sobie śladu na tym świecie?-

-Tworzymy, bo chcemy pokazać światu to, czego jak nam się wydaje nie widzi. Tworzymy bo chcemy wyrazić siebie. Tworzymy bo jesteśmy ludźmi, mamy uczucia zdolne niszczyć

i budować. I tak, chcemy pozostawić jakiś ślad...-

-Jakiś ślad...- powtórzył bardziej do siebie niż do niego.

Londyn długo dał mu schronienie myśli, ale nawet on nie mógł ich pokonać. Czasem miał wielką ochotę się rozpłakać, by uwolnić swój żal ale nie potrafił się na to zdobyć. Widać to było jednak w jego oczach. Przygaszonych jak jego dusza.

Pili alkohol by złagodzić ból, nie by się zabawić. Przykrywali nim ból, który nieustannie czuli. Zapijali pytania, które nie miały odpowiedzi, licząc na zapomnienie, kiedy jednak one powracały w coraz bardziej depresyjnej formie.

Adam już prawie skończył szkicować smukłą sylwetkę swej kochanki.

-Na świecie jest tyle milionów ludzi, dlaczego ktoś miałby nas pamiętać?- powiedział.

-Dlaczego to co robimy, miałoby być cokolwiek warte...? Dlaczego my mielibyśmy być cokolwiek warci...?-

-Może nie jesteśmy nic warci, może nikt nie jest... Bo jakie znaczenie ma wartość w obliczu czasu?- Danny popijał piwo siedząc naprzeciwko niego -A może wszyscy powinniśmy skończyć jak Thomas Chatertton i mieć to za sobą...- opróżnił kufel i poszedł po następne piwo, a Aleksander zauważył tymczasem przez brudne okno kolejną nadciągająca znajomą twarz.

Był to Thomas, Polak z pochodzenia, studiował na Oksfordzie psychologię. Bardzo ciekawy człowiek i nie raz o nim rozmawiali, w samych superlatywach ma się rozumieć.

Mieli podejrzenia, że jego dystyngowanie i obycie było efektem odebrania dobrego wychowania za młodu. Czas ten jak im było wiadomo, Thomas spędził w Polsce, a ukradkiem wykradane przez nich jego wspomnienia, ukształtowały w nich przekonanie, iż pochodził z jakiejś arystokratycznej rodziny.

Nigdy się tym nie chwalił, ani nigdy nie używał na swoją korzyść. Wręcz przeciwnie, ukrywał jak tylko mógł. Wiązało się z tym także przeświadczenie, że ród do którego należał, nie był mu znacznie przychylny ze względów niewiadomych. Wysłano go więc z dala od kraju, ale jednak nie skąpiono mu ani fortuny, ani posiadania nazwiska, którego żaden Anglik czy też Francuz nie potrafił wymówić. Legendarna już także była jego postawa wobec kobiet - otwieranie im drzwi, użyczanie marynarki, kiedy było im zimno czy też wstawanie za każdym razem, kiedy kobieta opuszczała lub też dosiadywała się do ich stolika.

Rozważając ostatecznośćWhere stories live. Discover now