Telefon do Ganseya

191 16 5
                                    

Gansey nie spał.

Blue także nie spała.

Gansey nie mógł zadzwonić do Blue, a nawet gdyby to zrobił, istniało zbyt duże prawdopodobieństwo, że telefon odbierze Persefona albo, co gorsza, Calla.

Co innego Blue. Ona jak najbardziej mogła zadzwonić do Ganseya, no chyba, że wpadła na pomysł, iż telefon Ganseya mógł przejąć Ronan. Inna sprawa, że Blue wcale nie wpadła na taki pomysł.

Wyszła ze swojej sypialni i skierowała się po schodach do pokoju telefonicznego/krawieckiego/kociego. Uchyliła lekko drzwi, a te zaskrzypiały ostrzegawczo. Blue przeklęła szeptem i weszła do środka. Podeszła do stolika z telefonem i już miała po niego sięgnąć, gdy usłyszała za sobą głos.

- Wiedziałam - rzuciła Calla. Blue się wzdrygnęła.

- Wiedziałaś co? - zdziwiła się dziewczyna.

- Blue Sargent - zaczęła jasnowidzka. - Naprawdę myślisz, że jeżeli nie ma Maury, nikt cię nie pilnuje? - spytała z drwiną.

- Nie jestem dzieckiem - oburzyła się.

- Ależ jesteś - zapewniła Calla. Blue ciężko westchnęła.

- Czyli to znaczy, że nie mogę nigdzie zadzwonić? Przecież przez telefon nikt mnie nie porwie - zauważyła.

- Przecież nikomu nie chodzi tutaj o to, że ktoś mógłby cię porwać. - Calla zaśmiała się ironicznie. - Raczej o to, byś ty nikomu nie zrobiła krzywdy. Chyba nie muszę ci przypominać, że...

- Mam nikogo nie całować - dokończyła zirytowana Blue. - To się robi nudne.

- Tak samo, jak twoje zachowanie - prychnęła kobieta. - A co z chłopakiem z Aglionby? - spytała retorycznie wróżka.

- A co ma być? - zdziwiła się Blue, po czym szybko dodała: - Z którym konkretnie? - Calla znów parsknęła śmiechem.

- Nie myśl sobie, że masz takie powodzenie - rzuciła. - To przecież wiadome, że zaraz zadzwonisz do tego Przystojnego, bo czekasz na to od dwudziestu czterech godzin - stwierdziła. Teraz to Blue parsknęła ironicznym śmiechem.

- Widzę, że świetnie wychodzi ci obserwowanie mojej osoby, podczas, gdy moja matka lata sobie samopas po podziemiach, a ty nawet nie potrafisz przewidzieć, gdzie dokładnie i co się z nią dzieje, mimo że podajesz się za wróżkę i bierzesz kasę od ludzi za wróżenie z głupich kart tarota! - wybuchnęła, całkowicie zapominając, że jest w domu pełnym śpiących kobiet.

Calla zszokowana zamrugała gwałtownie.

- Chyba nie muszę ci mówić, że nie przystoi mówić tak o własnej matce? - rzuciła tylko.

- W tej chwili właśnie to jest dla ciebie najważniejsze?! - zirytowała się po raz kolejny Blue. Ku jej zdziwieniu, Calla się zaśmiała.

- Droga Blue... Nie tylko twój kolega Wąż potrafi być jadowity - odparła i wyszła z pokoju dumnym krokiem. Krokiem Calli.

Blue ciężko westchnęła. Wzięła do ręki telefon i wykręciła numer do Ganseya.

Po godzinie 23:30 w Monmouth Manufacturing zadzwonił telefon. Po drugiej stronie zniecierpliwiona Blue czekała na połączenie. Na głos Ganseya.

- Wiesz, że jest już grubo po ciszy nocnej? - zagadnął ironiczny,  a zarazem diabelski głos. Jednocześnie Lynch zdjął słuchawki, które teraz wisiały mu na szyi. 

- Ronan? - zdziwiła się Blue. - Dlaczego masz telefon Ganseya? - Zszokowana niemal upuściła swój.

- Gansey nie mógł odebrać. - Ronan uśmiechnął się złowieszczo, tak jak na niego przystało.

- Co robi? - spytała zirytowana Blue. Chwila milczenia.

- Popija wieczorną herbatkę z Malory'm - odparł w końcu. - Od ponad godziny - dodał po chwili. - Widać, znalazł sobie dziewczynę - parsknął ironicznym śmiechem.

- Palant. Z ciebie - rzuciła tylko Blue.

- Zależy od perspektywy. Patrzenie na rzeczywistość jest jak interpretowanie snu.

- Znowu piłeś? Daj mi Ganseya. On o tym wie? - pytała dziewczyna.

- Po pierwsze: nie, nie piłem. Po drugie: już mówiłem, że Gansey nie może rozmawiać. Nie słyszał nawet, że ktokolwiek dzwoni. A po trzecie: nie ma o czym wiedzieć. Wszystko gra - stwierdził. Blue ciężko westchnęła.

- Przekażesz mu chociaż, żeby oddzwonił jak będzie mógł? - spytała, próbując ukryć cień nadziei w głosie.

- Zobaczę, co da się zrobić. - Znów uśmiechnął się gorzej od samego szatana.

Blue już miała rozłączać połączenie, kiedy po drugiej stronie linii rozległ się głos:

- Kto dzwoni?

- Blue nie chciałaby przeszkadzać w piciu herbatki - stwierdził złośliwie Ronan.

- Od dawna nie pijemy tej głupiej herbaty, Lynch - powiedział z niebezpiecznym spokojem Gansey. - No już, daj telefon - poprosił. Znów był tym Ganseyem, który jako jedyny potrafił okiełznać Ronana Lyncha.

Gdyby Ronan Lynch umiał okazać jakiemukolwiek człowiekowi choćby odrobinę szacunku, z pewnością byłby to właśnie Richard Campbell Gansey III.

Ronan podał komórkę przyjacielowi.

- Świetnie, a teraz wyjdź z pokoju - poprosił.

- Dupek. Z ciebie - rzucił na odchodnym Ronan. Blue była pewna, że specjalnie ją przedrzeźnia.

Gansey przyłożył komórkę do ucha.

- Przepraszam za zamieszanie - zaczął.

- Rozumiem, ale dla twojego własnego dobra radzę ci chronić komórkę przed Ronanem - poradziła Blue.

- Skorzystam z rady. - Gansey uśmiechnął się sam do siebie.

- Cieszę się - rzuciła krótko Blue. - O czym rozmawiałeś z Malory'm? - spytała.

- Liczyłem, że zapytasz.











14.09.2018r.

NON MORTEM SOMNI FRATREM - Król KrukówWhere stories live. Discover now