~1~ Przywilej spokoju

Start from the beginning
                                    

Lepiej dla niego, że zniknął, pomyślał Malfoy ale nie powiedział tego. Nie mówił przecież. On milczał.

To świat wokół niego krzyczał.

Krzyczał z bólu.

Harry zabębnił palcami o blat stołu i dodał:

— Zaproszono mnie na jakiśtam bankiet z okazji końca wojny — mruknął, jakby to wcale nie była istotna informacja. — Będzie wielkie halo medialne, mnóstwo szych zostało zaproszonych i przypuszczalnie pojawią się premierzy Ministertwa Magii z innych krajów.

Draco wzruszył ramionami. Co go to miało niby obchodzić? Szum medialny otaczał go non-stop i jedno wydarzenie więcej nic nie zmieniało w jego życiu.

— Mam przyjść z osobą towarzyszącą — dodał Harry. — Czujesz się na siłach?

Draco uniósł jedną brew.

A wyglądam, jakbym się czuł?, chciał zapytać, jednak tylko wzruszył ramionami, na znak, że mu wszystko jedno.

Przecież wiesz, że z tobą pójdę nawet na koniec świata, przekazało jego spojrzenie, jednak Harry nie był na tyle biegły, by czytać z jego oczu. Prawdę mówiąc, Potter czasami miał naprawdę duże trudności ze zgadnięciem, o co chodzi Malfoyowi, co spowodowane było prostym faktem braku umiejętności czytania z mimiki.

Był chłopakiem, do cholery. Nie miał za grosz wyczucia w takich sprawach.

Przewrócił oczyma i wyciągnął z kieszeni mały notatnik wraz z ołówkiem. To była pierwsza rzecz, o której pomyślał, gdy już wyszli z Rezydencji, na następny dzień po pokonaniu Lorda Voldemorta.

Musiał się w końcu jakoś komunikować z własnym chłopakiem.

Draco wziął z jego rąk notes i ołówek i już po chwili na czystej stronie pojawiła się odpowiedź.

Okay.

— Okay? — powtórzył Harry. — To wszystko, co masz do powiedzenia w tej sprawie?

Chwila skrobania grafitu po papierze.

Tak.

Harry westchnął tylko, kręcąc głową. Niemy Malfoy potrafił być jeszcze bardziej irytujący od mówiącego Malfoya, co było dla Harry'ego rzeczą tak niepojętą, jak zaawansowane eliksiry.

Draco uśmiechnął się w charakterystyczny dla siebie ostatnio, jakby zmęczony sposób i przeczesał włosy.

Harry niemalże zaśmiał się gorzko na myśl, jak będą wyglądali, jeżeli pojawią się na tym bankiecie. On, zabójca Voldemorta, z Mrocznym Znakiem obejmującym pół twarzy i ściągającym skórę, co sprawiało z kolei, że jeden kącik jego ust unosił się w górę jakby w imitacji ironicznego uśmieszku, chodzący z trudem przez jeszcze niezagojone rany, z siatką blizn, pokrywających całe ciało.

I przyjdzie z Draco, w którego oczach skamieniał strach, w którego postawie wciąż widać zastygłą rozpacz i na którego skórze wciąż widać ślady bólu, jakiego doświadczył. Z Draco, który niegdyś był dumny, a teraz spokorniał, zapadł się w sobie, milczący i świadomy swojej słabości. Z tym idealnym Draco, którego włosy posiwiały przedwcześnie, który jest niemy i którego wciąż nawiedza irracjonalny strach, że wszystko straci.

Tak, z pewnością będą stanowić niemałą sensację

Czy świat właśnie takich bohaterów oczekuje? Okaleczonych, oszpeconych i zamkniętych w sobie? Czy świat takich bohaterów z a a k c e p t u j e ?

Martwisz się — pojawiło się na karce, nakreślone strzelistym pismem Malfoya. Nie powinienieś.

— Jestem po prostu zmęczony, Draco — westchnął Potter i oboje doskonale zdawali sobie sprawę, że to kłamstwo, że to nie było takie zwykłe zmęczenie tylko już prędzej gorycz i rezygnacja. W końcu nie mieli już sił, by zmieniać świat i tak naprawdę jedynym, co im zostało, była ta rozpaczliwa, niemalże dziecięca nadzieja, że świat nie zmieni ich.

Draco powoli wstał ze swojego miejsca, okrążył stół i stanął w naprawdę małej odległości od Harry'ego.

Wybraniec przez chwilę chciał go zapytać, co zamierza zrobić, ale później zdał sobie sprawę, że Malfoy mu przecież nie odpowie, więc zamknął na wpół otwarte usta i czekał na rozwój wypadków.

Blondyn objął go, pochylając nieco i garbiąc sylwetkę oraz opierając brodę na jego głowie. Jego uścisk był delikatny, chłopak zaciskał dłonie bardziej na ubraniu Harry'ego, aniżeli na jego ciele, jednak kryła się w nim jakaś pewność, jakaś siła, tak typowa dla tych, którzy zdeterminowani są przetrwać. Potter przymknął oczy i objął chłopaka, czując pod palcami wystającą fakturę żeber. Malfoy drogo przecierpiał utratę głosu i magii, a Wybraniec przez pewien czas bał się nawet, że blondyn może tego nie przeżyć.

Ale... był tutaj. Wciąż z nim tu był, chociaż Harry czasami miał wrażenie, że porwie go najmniejszy podmuch wiatru.

Nie przeczuwał jednak, że niedługo uderzy w nich nie lekki wiaterek, lecz prawdziwy huragan.

I jakoś będą musieli to przetrwać... prawda?

__________
K.K.Baczyński, "Dwie Miłości"

Robię remanent na profilu, trochę rzeczy zostało już odpublikowanych.

Zwycięskie PrzywilejeWhere stories live. Discover now