#38

62 6 0
                                    

Byłam u niej w domu. Jej mama zrobiła pyszne ciasto. Rozmawiałyśmy dość długo. Moja naiwność znów była górą. Nie wiem czemu, ale tam czułam, że mogę wszystko jej powiedzieć. Powiedziałam prawie wszystko, co chciała wiedzieć, a ja słuchałam tego, co chciała mi powiedzieć. Znowu przypomniała mi moją zasadę. Czasem zdarzyło jej się na mnie krzyknąć, ale też tego potrzebowałam. Po raz kolejny udało jej się mnie namówić na zmianę decyzji. Przypomniałam sobie wszystko, co sobie przyrzekłam. Jedno mnie wkurza. Czemu Zuzia zawsze musi mieć rację? Albo czemu ja prawie zawsze muszę płakać? Na szczęście ona mnie rozumiała i wiedziała, co zrobić lub co powiedzieć w danej chwili. Przytuliła parę razy, dodała otuchy, ale też czasem podniosła głos.

- Ej Zuzia, jak zginął twój tata? Wiem, że to boli, ale jak nie chcesz mówić nie musisz.

- Zginął podczas sztormu. Był marynarzem. Ostatni raz widziałam go dwa lata temu. Tęsknię za nim.

- Przykro mi. Też masz swoje problemy, a ja zawracam ci głowę mną. Nie powinnam.  Przepraszam.

- Nie przepraszaj, bo to ja chcę ci pomóc i to ja wpycham się do twojego życia, więc to ja powinnam przeprosić.

- Ty też nie przepraszaj, bo ja tego potrzebuje. Sprawiasz, że od nowa chcę mi się żyć. Dziękuję- uśmiechnęłam się.

- A nie ma za co. Lubię pomagać innym, więc jestem na każde, no prawie każde twe skinienie.

Rozmawiałyśmy jeszcze kilkanaście minut, a potem musiałam już iść. Zuzia kolejny raz ma rację. Nie dam się więcej plotkom i ludziom ze szkoły. Będę wreszcie ponad to, ale nie aż tak, tylko po swojemu i będzie fajnie.

Pa...

SamotnośćUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum