P. I / NIE WAŻ SIĘ ODWRACAĆ DO MNIE PLECAMI

Start from the beginning
                                    

- Dlaczego nie jesteś wściekły? - spytał cicho, roztrzęsionym głosem.

Noya spojrzał zaskoczony na przyjaciela, ale odpowiedział tym samym, pewnym tonem.

- Utrzymam piłkę w grze żebyś mógł zaatakować - odparł, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

W tym momencie Azumane odwrócił się do niego i choć to on był wyższy i podnosił głos, zdawał się być mniejszym od Noyi, którego zdenerwowanie zaczynało rosnąć w nieproporcjonalnym tempie. Widok załamanego chłopaka łamał Yuu serce. Sam nie pamiętał, jak zaczęli się przyjaźnić w liceum, ale rozwinęło się to do tego stopnia, że jeden dałby się za drugiego pokroić i zazwyczaj nie musieli nawet używać słów, by móc się skutecznie porozumieć. Ta sytuacja była inna. Napięta atmosfera, która wręcz zmroziła resztę członków drużyny.

- Dlaczego nie obwiniasz mnie? - spytał Asahi, tym razem ostrzejszym tonem. - Przegraliśmy przeze mnie! Nie ma znaczenia, ile piłek byś obronił, nie zdołałbym przedrzeć się przez ich blok! To wszystko na nic!

- Asahi - krzyknął kapitan, myśląc, że może jeszcze uda się powstrzymać nadciągający sztorm.

Azumane i Nishinoya nie kłócili się nigdy wcześniej. Zawsze w idealnym zgraniu, zawsze razem, uzupełniając się charakterami. Teraz, gdy stali najeżeni i gotowi nawet do walki, zaczynało się robić naprawdę niebezpiecznie i nieprzyjemnie. I choć może tak nie wyglądało, ale w sercu sztormu stałby Anioł Stróż Karasuno, mimo że był o tyle niższy i mniejszy od asa. 

- Co masz na myśli mówiąc to? Jak to "na nic"? Mogłeś poprosić o wystawę - wytknął mu Noya, absolutnie poważny i absolutnie wkurzony. W pewnym momencie wystartował nawet do Asahiego tak szybko, że nikt nie zdołał go powstrzymać. Złapał go za poły klubowej bluzy i ściągnął nieco w dół, krzycząc mu prosto w twarz. - Nie dowiesz się, jak może się to skończyć dopóki nie zaatakujesz!

- Noya! Uspokój się - krzyknął Tanaka, który jako pierwszy wybudził się z zamarcia, jakie owładnęło nimi wszystkimi. Chłopak chwycił też niższego od siebie od tyłu i siłą odciągnął go od wyższego chłopaka.

Azumane nie bronił się w żaden sposób. Patrzył tylko z mieszaniną przerażenia, zawodu, smutku i złości na niższego od siebie chłopaka. Dopiero, gdy Tanaka go odciągnął, as wrócił do ich rzeczywistości. Nishinoya wyrwał się z uścisku, co zresztą nie było trudne. Niby żartowali non stop z tego, że Azumane cieszy się, że jest postrzegany jako groźny, ale prawdą było, że z ich dwójki to Yuu był niebezpieczniejszy. Głównie dlatego, że zawsze wolał podejść do sprawy z uśmiechem, energią i pozytywnym podejściem, skupiając się na rozwiązaniu problemów i wydurnianiu. Jest coś prawdziwego w tym, że gdy najprzyjaźniejsza osoba przekroczy pewne granice, cały świat trzęsie się z przerażenia. I tak właśnie było w przypadku Noyi. Nawet Suga i Daichi stali w pewnej odległości, nie potrafiąc zmusić się do wejścia między tę dwójkę. Nie wspominając o reszcie drużyny, która odsunęła się najdalej, jak było to tylko możliwe, gdy Noya pierwszy raz podniósł głos. Gdyby Tanaka się nie wtrącił, cholera jedna wie, jakby się to mogło skończyć.

- Nie zaatakowałeś. Po prostu stchórzyłeś - oznajmił ze smutkiem i rozczarowaniem Noya, ukrywając pod nimi ogrom wściekłości, którą czuł.

Wyszarpnął się z uścisku Tanaki i odwróciwszy na pięcie, spokojnym krokiem wyszedł z sali gimnastycznej, po drodze zarzucając sobie torbę na ramię. I mimo, że kapitan i inni wołali go, nie odwrócił się ani nie zatrzymał. A gdy tylko znalazł się poza zasięgiem ich wzroku, rzucił się biegiem, próbując w ten sposób nieco ochłonąć i dać jakiekolwiek ujście swojej złości. Azumane, po którym wszyscy spodziewali się, że ruszy za przyjacielem, stał tylko, obserwując kątem oka złamaną szczotkę, na której stanął przez przypadek. Nie podnosił głowy, ani nie odzywał się do nikogo, mimo że Suga próbował jakoś załagodzić sytuację.

Haikyuu!! - Sposób, w jaki kochają krukiWhere stories live. Discover now