~You should only trust me~

400 43 4
                                    


Dedykacja dla niezastąpionej ~ @Po_prostu_book

Andy POV

Mój dzień jak zwykle nie zapowiadał się specjalnie ciekawie. Poranna toaleta, śniadanie i ubranie się w coś, to już moja rutyna. Zazwyczaj wstaję pierwszy, dlatego mam czas, żeby na spojnie się ogarnąć i wyglądać, jak na człowieka przystało. Ubrałem czarne, dresowe spodnie oraz białą, dość przylegającą koszulkę z długim rękawem.

Siedząc w kuchni, przeglądałem instagrama i ogromna ilość zdjęć z #Randy nie uszła mojej uwadze. Na tych zdjęciach naprawdę wyglądamy, jak zakochani w sobie do szaleństwa. Patrzyłem tępo w ekran, zdaje się, że nawet nie mrugałem. Nagle ktoś mocno trzepnął mnie w ramię.

- Andyś!

Obróciłem się. No tak, wiadomo, że to był Ryan. Tylko on tak na mnie mówił.

- Chwila... Czy ty masz łzy w oczach? 
   
- Co? Nie, na pewno nie, hahah, cebulę przed chwilą do jajecznicy kroiłem - nie patrzyłem na niego, tylko w telefon, gdyż miał on w głowie jakiś pieprzony radar na kłamstwa. Wolałem nie ryzykować i jednak skupić się na aplikacji, a nie na jego nagiej klacie. Wprowadzę w tym domu zakaz chodzenia bez koszulki, naprawdę!

Chłopak nic już nie powiedział i wyszedł z pomieszczenia. Ufffff... co za ulga- teraz dopiero zorientowałem się, że nie oddychałem.
Szybko doprowadziłem się do w miarę normalnego stanu, chociaż jest to ciężkie, gdy obok chodzi Ryan bez koszulki. Wstałem i postanowiłem pobiegać. Dawno tego nie robiłem, a o kondycję trzeba zadbać, może wtedy Rye zwróci na mnie uwagę. Haha, dobry żart. Raczej mało możliwe, że kogokolwiek znajdę.

Włączyłem moją ukochaną playlistę i pobiegłem przed siebie. W pewnym momencie wpadłem na coś twardego i chcąc nie chcąc, zaliczyłem glebę. Leżąc na ziemi, zdjąłem słuchawki i podniosłem głowę. Mój wzrok padł na stojącą naprzeciw mnie osobę z wyciągniętą ręką. Był to wysoki brunet z zielonymi, naprawdę pięknymi oczami i dość dobrze zbudowanymi ramionami. Był przystojny, ale ja zdecydowanie preferuję brunetów takich jak Rye... ale to szczegół. Wpatrywałem się w niego, a on we mnie. W końcu postanowił się odezwać:

- Wszystko w porządku? - spytał.

- Tak myślę - odpowiedziałem niepewnie- Przepraszam, leciała akurat moja ulubiona piosenka i... - próbowałem dokończyć, ale chłopak przerwał mi, podając jakąś wizytówkę:

- Słuchaj, śpieszę się na spotkanie z ważnym klientem. Tutaj w rogu jest mój prywatny numer. Gdybyś jednak poczuł, że boli cię coś po upadku, to zadzwoń. A jak nie, to choćby w ramach przeprosin daj się kiedyś namówić na małą kawę. Przepraszam, ale muszę lecieć. Trzymaj się - pomachał i zniknął z moich oczu.
Wow. To było najdziwniejsze jak dotąd spotkanie nowej osoby w moim życiu... Nie wiem nawet jak ma na imię, ale szczerze, nie chcę wiedzieć. Było, minęło.

Po powrocie skoczyłem szybko pod prysznic, by umyć się moim ulubionym kakaowym płynem. Uwielbiam ten zapach, pierwszy raz użyłem go, gdy spałem u Ryana w jego rodzinnym domu. Dał mi go razem ze swoją kuszulką, bym mógł w niej spać, a mi tak spodobał się jego zapach, że stwierdził, że mogę zatrzymać płyn. Od tego czasu zawsze go kupuję, przypomina mi o Ryanie.
Oczywiście nie oddałem mu tej koszulki, nadal leży u mnie na półce. Czasami, kiedy jestem sam, zakładam ją i chodzę po domu, czując się wyjątkowo.

Resztę dnia spędziłem na oglądaniu głupich filmów w internecie. Nie chciałem dobijać się czytaniem komentarzy pod naszymi filmami. Ponad połowa dotyczyła #Randy, które, nie ważne jak bardzo bym chciał, było nieprawdziwe. Nawet nie pamiętam, kiedy w końcu udało mi się zasnąć.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 30, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

We are gonna be so strong ~RANDY ~one shotWhere stories live. Discover now