- Powtórz jeszcze raz - słyszę zbyt spokojny głos Camerona, siedzącego tuż koło mnie.
Lekko na niego zerkam. Jego szczęka jest zaciśnięta, a brwi ściągnięte mocno w dół.
Wzdycham głęboko.
- Rzucił się na Ciebie z nożem. Chciał Cię skrzywdzić - dźwięk sam wydobywa się z moich ust - Nie miałam wyboru - wypowiadam drżącym głosem, lecz dalsza część wypowiedzi zostaje mi skutecznie przerwana.
- JA nie miałem wyboru - syczy w moją stronę, bardzo wyraźnie podkreślając pierwsze słowo.
Kręcę przecząco głową. Moje oczy zaszywają się łzami. Chowam twarz w dłoniach, cicho szlochając.
- Cassie, skup się - krzyczy, łapiąc moją twarz w dłonie o wiele za gwałtownie. On też jest przerażony. Nigdy tego nikomu nie okaże, ale jest.
- To ja go zabiłam - mówię patrząc na niego nieprzytomnym wzrokiem.
Odwracam głowę, spoglądając za okno. Na dworze jest ciemno i ponuro. Próbuję przypomnieć sobie całe zdarzenie, lecz obraz jest zamazany. Przed oczami widzę tylko uderzające o podłogę ciało i pistolet w mojej dłoni.
- O mój Boże - zanoszę się przeraźliwym płaczem - Zabiłam człowieka - krzyczę na cały głos odpychając ręce chłopaka.
Nie mogę się uspokoić przez długą jeszcze chwilę, aż w końcu brunet przyciąga mnie do swojego torsu pozwalając mi tym wtulić się w niego.
Głaszcze mnie po włosach w kółko powtarzając kojące słowa.
- Nie chciałam tego zrobić - po mojej twarzy nieustannie leją się łzy.
Chłopak jeszcze mocniej przyciąga mnie do siebie i składa pocałunek na czubku mojej głowy.
- Wiem - kiwa głową, w dalszym ciągu nie przestając mnie głaskać - Dlatego musisz uwierzyć, że tego nie zrobiłaś - łapie moją twarz w dłonie i spogląda głęboko w oczy - Powtórz jeszcze raz, tylko tym razem zamiast siebie wyobraź sobie mnie. Nie pomiń żadnego szczegółu.
Zamykam oczy i przywracam wspomnienia z wczorajszego dnia....
Było ciemno i deszczowo. Cameron przyszedł pod mój dom, by wręczyć mi kwiaty z powodu naszej pierwszej rocznicy. Nie przeszkadzało mi zupełnie, że po kilku minutach musiał już iść, bo wiążąc się z nim wiedziałam na co się piszę. Często znikał na kilka dni, a ja zupełnie nie wiedziałam gdzie się wtedy podziewa. Lecz w zupełności wystarczała mi jego miłość. Co prawda nie był wielkim romantykiem, ale nie oczekiwałam tego od niego. Wiedziałam, że mnie kocha.
Tamtego dnia dostałam obiecane mi czerwone róże i pożegnałam się z nim. Wstawiłam kwiaty do wazonu, a następnie zajadając się czekoladowym ciastem usiadłam przed telewizorem.
- Co jesz? - usłyszałam głos mojego młodszego brata i już po chwili dobierał się on do mojego brownie.
- Spadaj - fuknęłam na niego i odepchnęłam rękę chłopaka.
Ten tylko wytknął mi język i rzucił się, bo nazwać tego zwykłym położeniem nie mogę, na kanapę. Po dłuższej chwili oglądania filmu usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Ty otwierasz - odparł bez żadnego entuzjazmu mój brat, nawet na mnie nie zerkając.
Leniwie wstałam z kanapy i udałam się w kierunku drzwi wejściowych.
Otworzyłam je, lecz ku mojemu zdziwieniu nie zobaczyłam tam żywej duszy. Na ganku leżał tylko list i małe pudełeczko. Bez zbędnego namysłu podniosłam je i otworzyłam. Byłam przekonana, że to kolejny prezent od Camerona, lecz bardzo się pomyliłam.
W środku znajdował się pistolet.
Elegancki, biały pistolet. W dodatku na jego rękojeści zostało wyżłobione moje imię.
To na pewno nie było od Camerona, więc od kogo? Przeszło mi przez myśl, że może to zwykła pomyłka, ale coś strasznie korciło mnie, aby otworzyć kopertę. Lekko rozerwałam jej bok i wyciągnęłam list.
„Masz dziesięć minut. Inaczej Twój kochaś zrobi papa.
Welttonstreet 5.
Ps. Nawet nie waż się wzywać policji, bo więcej go już nie zobaczysz.''
Mój oddech przyspieszył, a serce zaczęło bić sto razy szybciej. Byłam przerażona. Wpierw pomyślałam, że to głupi żart, lecz nie pozostało mi nic innego jak samej się o tym przekonać. Schowałam list do kieszeni i chwytając kurtkę oraz kluczyki do samochodu wybiegłam z domu. Po chwili jednak stanęłam i zawróciłam. Podniosłam z ziemi białe pudełeczko i wyjęłam z niego broń po czym schowałam ją do kieszeni. Drżącymi rękoma odpaliłam samochód i ruszyłam na Welttonstreet.
Dalsze wydarzenia pamiętam jak przez mgłę. Pod adresem zapisanym w liście znajdował się zakład piercingu. Weszłam do budynku i faktycznie, Cameron był tam, lecz cały i zdrowy.
Chciałam podbiec do chłopaka i rzucić mu się na szyję, lecz wtedy zobaczyłam TEGO mężczyznę.
Kłócili się.
Szybko schowałam się za regał i starałam się wyłapywać każde ich słowo.
- Nie po to wypełniłem wasze zlecenie, żeby teraz jeszcze płacić Ci za milczenie! - syknął mężczyzna w stronę Camerona.
- Kasa ma pojawić się na jutro. Inaczej szeryf dowie się jak nie ładnie potraktowałeś panią Heastings - usłyszałam stanowczy głos bruneta.
Gdy Cam wymówił nazwisko kobiety od razu coś mi zaświtało. Kilka dni temu rodzina Heastingsów przeżyła ogromną tragedię. Matka trojga dzieci i kochana żona została zamordowana. Nie mogłam uwierzyć, że Cameron miał z tym coś wspólnego.
Nagle mężczyzna zaczął kopać bruneta w brzuch z całej siły. Cam upadł na ziemię, a sprawca wyciągnął nóż. Nie zdążyłam nawet poukładać sobie wszystkich myśli, gdy usłyszałam przeraźliwie głośny huk.
Ciało mężczyzny uderzyło o posadzkę budynku. Przeniosłam wzrok na Camerona, który trzymał w dłoni czarny pistolet.
- Cassie? - chłopak z przerażeniem zaczął iść w moją stronę.
Więcej nie pamiętam.
- Czy to na pewno wszystko? - słyszę spokojny głos szeryfa, siedzącego po przeciwległej stronie stołu.
- Tak - mówię, lekko kierując wzrok na jedną z wielu kamer znajdujących się w pomieszczeniu.
Cała rozmowa jest nagrywana i podsłuchiwana przez resztę policjantów.
- Czy jest pani pewna, że Cameron Johns jest odpowiedzialny za zabójstwo Mike'a Robertsa? - zadaje kolejne pytanie.
Czuję całkowitą pustkę. Tyle razy ćwiczyłam ten scenariusz. Wiem też, że Cameron jest już daleko stąd i nie mają praktycznie żadnej szansy by go złapać. A jednak tak bardzo źle się z tym czuję.
- Tak - mówię praktycznie niesłyszalnie - Jestem pewna...
YOU ARE READING
C&C - Criminal Couple
Short Story- Nie chciałam tego zrobić - po mojej twarzy nieustannie leją się łzy. Chłopak jeszcze mocniej przyciąga mnie do siebie i składa pocałunek na czubku mojej głowy. - Wiem - kiwa głową, w dalszym ciągu nie przestając mnie głaskać - Dlatego musis...
