02 | KRÓTKI ROZDZIAŁ O ZNIKANIU

296 40 13
                                    

PO SZKOLE RAZEM Z MAŁYM MÓZGOWCEM SZLIŚMY powoli (bo Ned nie miał zbyt dobrej kondycji) szerokim chodnikiem do jego domu, gdzie czekała na niego mama z gotową zapiekanką makaronową. Ned był tak miły, że zaprosił mnie na obiad, a jego jeszcze milsza mama napisała mu w smsie, że CHĘTNIE zobaczy jakąś dziewczynę przy swoim stole. Zapytała go też czy już się całowaliśmy, na co on odpisał jej twierdząco. Tego chyba nie miałam widzieć.

- No co? - zapytał tylko Ned, wzruszając ramionami.

Uznałam, że jakaś radość z życia należy się pani Leeds, dlatego nic na to nie odpowiedziałam.

Droga do domu Neda nie należała do najkrótszych, ale uznałam, że przejdziemy się zamiast jechać autobusem. Po drodze chciałam kupić gumy do żucia i przy okazji przejść się koło domu naszej gwiazdy, samego Petera Parkera. Poza tym, Nedowi spacer dobrze zrobi, oczywiście nie ubliżając jemu samemu. W końcu jest moim amigo, przynajmniej na ten moment. Trudne chwile, takie jak ta, łączą ze sobą takich ludzi jak ja i Ned, z pozoru zupełnie różnych. A w środku tak samo nieudolnych.

Och, przepraszam. Na dobrą sprawę to tylko ja jestem nieudolna, bo poza kilkoma lekcjami sztuk walk, które miałam za dawnych czasów mego dzieciństwa - nie potrafiłam niczego niezwykłego. Za to Ned był tym pomocnikiem superbohatera, superhakerem, czy jakby go tu nazwać.

Może kiedyś Peter będzie szukał asystentki i ja też dostanę jakąś fuchę?

Cóż, na razie muszę się zadowolić pracą reportera.

Po drodze Ned tłumaczył mi fabułę Gwiezdnych Wojen; mówił coś o Gwieździe Śmierci, Hanie Solo i innych kosmicznych rzeczach, podczas gdy ja, trochę zainteresowana, trochę wręcz przeciwnie, rozglądałam się dookoła. Ned wyglądał na bardzo przejętego, wymachując swoimi małymi, pulchnymi rękoma i z błyszczącymi, ciemnymi oczami mówił z wielkim zapałem. Dlatego nawet mnie zabolałoby serce, gdyby dowiedział się, że częściowo moje myśli pochłaniał Peter, a nie jasna strona mocy. Ale może nie powinnam się aż tak angażować? Może Pajączek miał po prostu jedną z tych swoich trochę groźniejszych misji, po których po prostu słodko śpi w swoim łóżeczku? Ned chyba bardzo w to wierzył, w końcu mieliśmy do czynienia ze Spider-Manem.

Gdy przechodziliśmy przez zatłoczone przejście dla pieszych, a Ned zaczynał właśnie charakterystykę ciemnej strony mocy, tak jakby zgłupiałam. Tuż naprzeciw nas w szarej kupce ludzi, spieszących się do domu po pracy pojawiła się niska, koścista dziewczyna. Dosłownie pojawiła. Najpierw wzięłam to za przywidzenie, nikt też nie zwracał na to uwagi, więc po prostu pomyślałam, że wyobraźnia robi sobie ze mnie jaja. Aż tu nagle... zniknęła.

Znacznie przyśpieszyłam kroku, wyprzedzając pochłoniętego historią Neda. Zmysł reportera kazał mi tam iść. Gdy pokonałam przejście dla pieszych i stanęłam z powrotem na chodniku, rozejrzałam się dookoła. Ani śladu dziewczyny. Cholera.

Ned podszedł bliżej.

- Nie mówiłaś, że będziemy biegać - sapnął.

- Przecież ty nie biegłeś. - Zmarszczyłam brwi.

- Ale od patrzenia też można dostać zadyszki - stwierdził i stanął obok mnie, również czegoś zaciekle wypatrując. - Czego szukamy? Widziałaś Petera?

Westchnęłam.

- Nie. Widziałam coś dziwniejszego, ale... Ale pewnie tylko mi się zdawało - powiedziałam zrezygnowana. - I pewnie nasz Pająk też jest teraz w domu, i nic mu się nie stało. Jak zawsze.

- W końcu jest - Ned zbliżył się do mojego ucha i wyszeptał podekscytowany: - Spider-Manem.

Chciałam coś odpowiedzieć, co za pewne byłoby dobrą uwagą, karcącą jego niepotrzebne emocje, ale wtedy znów zgłupiałam. Koścista dziewczyna znów pojawiła się na naszej drodze. No chyba jestem jakaś głupia. A jak to jakaś zjawa? Boże, takie rzeczy przecież nie istnieją. Ale tak w razie czego - czy ktoś zna numer do braci Winchester?

- TAM! - wykrzyknęłam, celując palcem prosto w dziewczynę, będącą znacznie dalej od nas.

Ned szybko odwrócił głowę w tamtą stronę.

- Przecież to...

Znów zniknęła.

- O MÓJ BOŻE, RUBY! - wydarł się. - Zachowajmy zimną krew. Widziałaś to? Niesamowite, nie? Chodźmy bliżej.

Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Tylko że nie mieliśmy czego szukać, bo dziewczyna dosłownie wyparowała. Jedynym plusem tego było to, że Ned przestał gadać o Gwiezdnych Wojnach i zajął się wypatrywaniem znikającej dziewczyny. Szło mu to trochę marnie na co wpływał przede wszystkim jego niski wzrost.

Aż tu nagle, koło mnie, znów pojawiła się dziewczyna.

Dobra, przyznaję, krzyknęłam i to głośno.

Ona też się wystraszyła, bo na jej wąskiej twarzy malował się wyraz szoku i niedowierzenia. Ale widocznie blokowało ją to, bo nie potrafiła zniknąć. A może nie chciała.

- Jak to robisz, że znikasz? - Ned zaczął od razu z grubej rury.

Ona za to zaczęła się powoli wycofywać.

- Ej, ej, ej - złapałam ją za ramię - poczekaj chwilkę.

Ale wtedy - pyk! - i wyparowała.

- Może następnym razem nam powie - stwierdził Ned i wzruszył ramionami.

Chyba nie miało być następnego razu, bo znikająca laska już więcej się nie pojawiła.

Z TAJNYCH ZAPISKÓW RUBY RAY


○○○


ZNIKNIĘCIE W DOMU MEREDITHA

Nad ulicami Nowego Jorku zapadł zmrok; większość mieszkańców była już w swoich domach, szykując się do snu. Układali poduszki i poprawiali prześcieradła. Tylko niektórzy, wieczni imprezowicze, snuli się gdzieś po ulicach, ale oni nie mogli przeszkodzić w czymś tak ważnym jak to, co miało się za chwilę wydarzyć.

Willa Laurence'a Mereditha była jedną z najpiękniejszych i najbogatszych obiektów znajdujacych się na obrzeżach Nowego Jorku. Milioner posiadał dwa baseny, fontannę przedstawiającą małe anioły z harfami i jeden z najdroższych naszyjników w Stanach. Do tego zadbał oczywiście o najbardziej zaawansowany system antywłamaniowy, jaki można było kupić na świecie. Ale i to nie stało na przeszkodzie włamywaczowi, który nawet nie starał się ukryć za sobą śladów. Na miejscu „zbrodni", bo dla Laurence'a Mereditha jest to niewątpliwie zbrodnia - pozostawiła rozbitą szybę do salonu, w którym znajdował się naszyjnik i ciągnący się przez cały obraz przedstawiający prababkę Mereditha, ślad pazurów.

Jedyny świadek to ośmioletnia wnuczka pana Laurence'a Meredtiha, która twierdzi, że drogi naszyjnik został skradziony przez kobietę przypominającą kota. Czyżby to był tylko wymysł dziecka czy też kolejny, pożal się Boże, złoczyńca, czyhający na Nowy Jork?

Co na to lokalni superbohaterowie? Zadanie to idealnie pasuje do naszego Spider-Mana.

Czy zjawi się na posterunku?

z art. P. W. Boyla z portalu NYNews.









tytuł - krótki film o zabjianiu; 1987; reż. k. kieślowski

młody chłopak brutalnie morduje taksówkarza. Wobec braku okoliczności łagodzących zostaje skazany na karę śmierci.



sorki, że tak długo nie dodawałam, ale inaczej nie umiałam.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 24, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

THE TEAM. spider-manWhere stories live. Discover now