Tajemnica musi zostać dotrzymana

2.6K 179 26
                                    

Wszyscy zamarli. Dostojni arystokraci stracili swój wdzięk i opanowanie, niedowierzając słowom czarnowłosego. W końcu Lucjusz zaśmiał się nerwowo.

- Ależ dziecko, to niedorzeczne. Harry Potter nie żyje od sześciu lat.

- Nie rozumiem. Dlaczego miałbym być martwy? To bez sensu.

- Ktoś musiał podłożyć ci fałszywe wspomnienia, abyś wywołał panikę wśród naszych.

- Dlaczego miałbym wywoływać panikę? Ja nic nie zrobiłem! - Harry był coraz bardziej zdezorientowany, kompletnie nie wiedział o co może chodzić. - To ja naprawdę! Sprawdźcie mnie jak chcecie. W torbie mam dowód osobisty.

- Co masz w torbie dziecko?

- Dowód. Dokument tożsamości.

- To chyba jakieś mugolskie papiery Narcyzo. Przynieść trochę Proszku Prawdy.

- Ależ Lucjuszu. On był bardzo kosztownym wydatkiem. Czarny Pan nie będzie zadowolony. Dużo dołożył. Chcesz marnować ostatnie resztki tego proszku na świecie na chłopaka podającego się za Harrego Pottera? Toż to głupota. Od razu trzeba go wydać Panu. On może nas za to ukarać. Pomyśl Lucjuszu, są inne wyjścia.

- Przynieś. - warknął mężczyzna, a kobieta skrzywiła się i z wyraźnym niezadowoleniem wyszła z pomieszczenia. Stukot jej obcasów wisiał w powietrzu jeszcze przez jakiś czas.

- O co w tym wszystkim chodzi? Nic nie rozumiem... Możecie mi w końcu wszystko wytłumaczyć? - Harry podniósł się z gniewem z fotela.

- Uspokój się dziecko. Najpierw musimy sprawdzić prawdziwość twoich słów.

- Ale...

- Zamknij się w końcu! - wysyczał blondyn i ze zdenerwowania przeczesał włosy dłońmi niszcząc misternie wykonane ułożenie kosmyków. - Draconie, przynieś mi wody.

Harry z tego wszystkiego zapomniał o nastolatku stojącym przy drzwiach przez cały czas. Teraz, kiedy spojrzał na chłopaka, ten patrzył na niego z rezerwą i chłodem. Czuł się oszukany. Miał nadzieję, że jego wybawca stanie się kimś więcej - jego pierwszym prawdziwym przyjacielem. A tym czasem on okazał się zwykłym szpiegiem i oszustem. Wszystko było idealnie zaaranżowane, dopięte na ostatni guzik. Pewnie wąż też był wypuszczony przez niego. Wszystko po to, aby wywołać panikę i dezorientację w czarodziejskim świecie. Był ciekaw tylko, po co mu to było. Chciał zapanować nad światem? Draco nie wiedział, ale jego celem od tej pory było zniweczenie jego planów. Mógł zaszkodzić Czarnemu Panu. A to zaszkodziłoby in wszystkim...

***

- Rozetnij sobie wnętrze dłoni.

- Co? Po co wam moja krew?!

- Zrób to albo ci pomogę. - warknął zdenerwowany Lucjusz. Nie wyglądał jakby mógł spełnić tą obietnicę. Ręce mu się trzęsły , a on sam miał wyjątkowo niearystokratyczny wyraz twarzy. Za to Narcyza trzymała się bardzo dobrze, szczerze wierzyła, w przeciwieństwie do męża, że chłopak okaże się zwykłym oszustem. Dlatego stała z gniewną miną i patrzyła jak krew domniemanego kłamcy skapuje na kupkę proszku i syczy przy zetknięciu. Nagle drobinki zaczęły gwałtownie wchłaniać krew i zabarwiać się na spraną czerwień. Proch zaczął jak żywe stworzenie ruszać się i przemieszczać w różnych kierunkach, aby finalnie utworzyć dwa wyrazy. Dwa wyrazy, które miały zmienić wszystko.
Dwa wyrazy, które znacznie komplikowały sprawy. HARRY POTTER.

***

- Lucjuszu, musimy go oddać Czarnemu Panu to jego własność i dobrze o tym wiesz.

- Nie możemy, on go zabije. Jest naszą jedyną nadzieją. Nie mogę już dalej żyć pod jego rządami. On ubezwłasnowolnia nas wszystkich, czy ty tego nie widzisz? Może to dlatego, że nie jesteś bezpośrednio w kręgu. Nie wiesz co on robi.

Wybuch /drarryWhere stories live. Discover now