prologue // idea

669 60 4
                                    

Kolejny wieczór spędzony nad książkami do literatury nie był spełnieniem marzeń. Kto w końcu lubi czytać w kołko o tym samym? Dziewczyna siedziała przy swoim biurku, wzdychając ciężko co chwilę. Czuła, że wszystko umie, ale w końcu lepiej dmuchać na zimne. Wiele zależało od tego egzaminu, więc blondynka wolała się perfekcyjnie przygotować. Niestety jej myśli nagle coś zakłóciło. Usłyszała pukanie w okno, co trochę ją zaniepokoiło, bo było już dość późno, a jej dzielnica nie należała do najbezpieczniejszych w mieście. Wolno wstała z krzesła i podeszła do okna balkonowego. Nie zauważyła nikogo, więc otworzyła je i zasuwając bluzę wyszła na balkon. Spojrzała w dół i zaśmiała się pod nosem.
- Ashton? Boże, myślałam, że ktoś mi się włamuje do domu. Czemu nie wejdziesz normalnie, przecież masz klucz! - spytała chłopaka, nadal rozbawiona.
- Nie wiem, chciałem trochę urozmaicić moje wizyty. Czy to ma sens? Jezu, nie ma. - odpowiedział chłopak, wykonując tak zwany facepalm. - Zejdziesz do ogrodu?
- Masz rację Ashy, nie ma. Przestań się wygłupiać, już schodzę. - odpowiedziała dziewczyna i zamknęła drzwi balkonowe. Zbiegła szybko na dół, założyła swoje znoszone trapki i wyszła do ogrodu tylnymi drzwiami. Tam, rozłożony na kocu, czekał na nią jej przyjaciel.
- Od razu odpowiem na pytanie, które zapewne chciałaś mi zadać. Przyszedłem cię trochę oderwać od książek. Stella, ile można? - spytał blondyn, patrząc na (już nie bezimienną) dziewczynę.
- Ash, wiesz przecież, że to ostatni egzamin i od tego zależy, jaki staż dostanę w przyszłym roku. A przepraszam bardzo, ale moje ambicje to coś więcej niż roznoszenie kawy!
- Okej, nie krzycz tak, przecież wiem!
I tak oto między dwójką przyjaciół zapadła cisza, która nie była w najmniejszym stopniu nawet niezręczna. Widzicie, to nie był typ przyjaźni, w ktorym strony niby w żartach wyzywają się i robią sobie z siebie żarty. Oczywiście czasami wykręcali sobie nawzajem kawały, ale nie były one chamskie. Stella i Ashton nie potrzebowali rozmawiać, żeby czuć się dobrze w swoim towarzystwie. Często kładli się na trawie i po prostu gapili się w gwiazdy. Tak też było tym razem. Ashton właśnie próbował znaleźć Wielki Wóz, kiedy Stella przerwała panującą ciszę.
- Wiesz co, Ash? Chciałabym kiedyś pojechać do Nowego Jorku. - Ashton nie musiał długo się zastanawiać. Pomysł po prostu sam przyszedł mu do głowy, doznał oświecenia i wiedział, że to jest to.
- Możemy pojechać do Nowego Jorku, Stel. Jak tylko zdasz egzaminy. - chłopak usiadł i spojrzał na przyjaciółkę.
- Chyba żartujesz, Ashton. Czym chcesz tam pojechać? - spytała blondwłosa dziewczyna. Podróż do Nowego Jorku zawsze była jej marzeniem, ale oni przecież mieszkali w Kalifornii, a Nowy Jork był na drugim końcu kraju. To było po prostu niewykonalne.
- Stella, mam samochód. Spakujemy walizki i jedziemy. To będzie przygoda naszego życia. Czy nie tego chcieliśmy jako dzieci? Żeby stąd uciec i przeżyć coś wspaniałego? - spytał Ashton, a dziewczyna wiedziała, że ma rację. I chociaż ten pomysł był zupełnie szalony, podobał jej się.
- Zgoda. Ale najpierw egzaminy!

a/n: Tak oto zaczyna się historia Stelli i Ashtona, moi drodzy. Mam nadzieję, że wam się spodoba :) Zadedykowane Julce, bo bez niej nie zaczęłabym tego pisać.

2820 - a.i au *ZAWIESZONE*Where stories live. Discover now