Rozdział 13.

513 68 18
                                    

Ten rozdział dedykuję OlensiaXX ChattieNoir xxbalconyxx za wsparcie w konkursie

***

Upięłam włosy w dwie kitki za pomocą lśniących wstążek. Suknia, ze względu na swoją prostotę, podkreśliła kolor włosów. Teraz lśniły głęboką czernią.

Przewiązałam w talii czarną wstęgę i zawiązałam w kokardę na boku, wygładzając suknię tu i ówdzie.

Westchnęłam.

Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze, gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia. Będzie dobrze.

Podeszłam do drzwi, o mały włos nie zabijając się w czarnych butach na obcasach, które pożyczyła mi Alya — „Ja i tak mam takich samych dwie szafki, możesz je nawet dla siebie zatrzymać” — gdy byłam z rana pomóc jej z kreacją.

Przekręciłam ostrożnie gałkę drzwi i otworzyłam je na oścież. Na progu stał Luka w czarnym garniturze z granatowymi zdobieniami. Uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie, że to ja kiedyś doszyłam mu te zdobienia.

— Marinette, te kwiaty piękne niczym twe oczy składam na twe dłonie — powiedział to takim głosem, że w ostatniej chwili opanowałam się, by nie drżeć.

Wzięłam od niego bukiet, dziękując. Wyjęłam z szafki jeden ze szklanych wazonów, nalałam wody i włożyłam kwiaty, stawiając je na toaletce.

Szybko wróciłam do Luki, uśmiechając się i płonąc z radości.

— Pozwolisz.

Podał mi ramię, a ja oplotłam je swoim. Strażnicy strzegący komnat w tym skrzydle zerkali na nas ukradkiem, jednak ja tylko patrzyłam pod nogi, aby się nie zabić w obcasach. Niby chodziłam już kiedyś w szpilkach, ale to było dawno. Brakowało mi wprawy.

— Jeśli nie dożyję pierwszego tańca, zabijając się w tych butach, zagraj mi na pogrzebie swoje piosenki, zgoda? — szepnęłam z uśmiechem, udając przed sama nie wiem kim, że wszystko idzie pięknie i zgodnie z planem.

— Zgoda jak najbardziej, może akurat wstaniesz z grobu, żeby nam nieco pofałszować do melodii — odparł. Uszczypnęłam go w nadgarstek. Wyszczerzył tylko zęby.

Szliśmy przez chwilę w ciszy, po czym Luka odchrząknął i zaczął mówić:

— Wybacz, że tak późno, ale dołożyli nam roboty, zaproszeniem najbliższej arystokracji. Więcej koni, więcej roboty. Ech, życie stajennego to ciężkie życie, zaprawdę powiadam, mogłem się urodzić z talentem do szycia.

Zaśmiałam się.

— To także nie jest taka łatwa praca, wierz mi — odezwałam się niby protekcjonalnym i wyniosłym tonem. — Musisz wiedzieć, jakiej nici użyć, gdzie…

— Daj mi skończyć, moja droga — przerwał mi wpół słowa. — I wtedy, gdy już skończyłem pielęgnację ostatniego konia, zakradłem się do pałacowego ogrodu i zerwałem bukiet fiołków. U mnie niestety jeszcze nie zdążyły zakwitnąć. Och, no i ogrodnik niemalże mnie zauważył, ale zbiegłem szybko.

Przewróciłam oczyma.

— Cóż za bohaterski czyn, może jeszcze chcesz medal? — droczyłam się z nim.

Dwór Paris | MIRACULOUS ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz