Prawdopodobny koniec

1.2K 101 52
                                    

W domu rozłożyłam się wygodnie na kanapie, patrząc w okno przed sobą. Widok na Londyn. Tyle się tu zmieniło od mojego ostatniego pobytu tutaj. Te budynki, pojazdy, ludzie, monarcha. Wszystko. Chwila? Skąd niby wiem, że aż tyle się pozmieniało? Przecież od razu po przebudzeniu zniknęłam z Grell'em z Anglii. Czemu, Matthias, czemu? Mogłam w spokoju umrzeć, ratując przyjaciela i będąc szczęśliwa. Czemu mi to odebrałeś?

- Czemu? - zapytałam się sama, nie oczekując odpowiedzi.

"Byś żyła"

Przed oczami robiło mi się ciemniej, głowa mi pulsowała i musiałam zacząć szybko oddychać. Co się dzieje?! Jestem demonem, to nie jest normalne! Nie powinnam mieć takich symptomów... Za co...?

"Byś żyła... dla mnie"

Ten głos wydaje się taki znajomy, tylko skąd? Słyszę go w swojej głowie, ale nigdy nie miałam problemów psychicznych. Nie wiem też jak co takiego może być możliwe! Przecież jestem pierdolonym demonem!!

"Żyj"

Głowa mnie tak bolała, że spadłam aż na podłogę, trzymając się za nią. To za bardzo boli! Jest nie do wytrzymania!

"Śpij, my Lady"

Podniosłam się z łóżka ciężko oddychając i ze łzami w oczach. Czyli... nie słyszałam głosów? Nie było żadnego bólu głowy? Nic? Co za ulga. Już się bałam, że wariuję. Jakie to szczęście, że jednak wszystko w porządku.

- Widzę, że Panienka już wstała. - zasłona mojego okna została rozsunięta, wpuszczając jasne promienie słońca. Już rano? - Dzisiejsza herbata to Earl Grey. - westchnęłam uspokajając oddech i zamknęłam na chwile oczy. Musze się uspokoić.

Na moje kolana została postawiona srebrna tacka z zdobioną filiżanką i napojem, o tak cudownym zapachu. Podniosłam ją za uszko i już przykładałam do ust. Chwila!! Szybko spojrzałam w stronę okna, gdzie ktoś był. Mężczyzna w czerni, czarnych włosach i fiołkowych oczach. Taki idealny. Taki niesamowity. Taki znajomy. Czy to...? Z moich oczu poleciały słone łzy. Od kiedy demony płaczą?

- Matthias...? - wykrztusiłam z siebie, nie odrywając od niego wzroku. Przed oczami zaczęły mi się pojawiać obrazy tego samego mężczyzny, ale w innych okolicznościach.

- Witaj z powrotem, Panienko. - nie zwracając większej uwagi na nic dookoła mnie prócz niego, wyskoczyłam z łóżka. On tu jest. Jest przy mnie. Jest ze mną. Objęłam go, nadal płacząc. Moje łzy plamiły jego czysty i idealnie dopasowany garnitur. Jak zwykle drobiazgowy. - Wybacz moja Pani, za to...- przerwałam jego bezsensowną wypowiedź. Nie musi kończyć. Nie muszę wiedzieć. Nie interesuje mnie to. Chcę tylko żeby był. Był przy mnie...

- Nie kończ. - bardziej wtuliłam twarz, zaciskając również bardziej ręce na materiale na jego plecach. - Tęskniłam... tak bardzo tęskniłam. - pociągnęłam nosem, nie chcąc nawet na sekundę go wypuszczać z moich ramion. Nie chcę być znowu sama, bez nikogo tak mi bliskiego jak on.

- Dobrze, Isabelle. - jego silne i ciepłe ramiona otuliły mnie, napawając mnie uczuciem bezpieczeństwa. Tak za tym tęskniłam. Za nim...

Poczułam jak mnie podnosi i ze mną wtuloną w niego jak miś koala siada na łóżku. Tak jest wygodniej. Ja na jego kolanach, owijając go wszystkimi kończynami jakie mam. Nie chcę go znowu stracić. Dopiero co go odzyskałam!

- Obiecaj, że już nigdy mnie nie zostawisz. - podniosłam głowę lekko i powoli do góry. Patrzyłam w te jego przepełnione troską oczy.

- Już nigdy cię nie opuszczę. Nawet jeśli mnie spotyka do tego czasu śmierć, nie rozłączy nas, bo ja od razu odejdę z tobą. - na jego słowa musiałam się uśmiechnąć. Uwolniłam go spod uścisku jednej ręki, by wytrzeć łzy z policzka.

- Czuje się jakbyśmy składali przysięgę małżeńską. - oboje się zaśmialiśmy, by zaraz znowu siedzieć wtulani w siebie. Czułam jak jego ciepła dłoń, jeździ po moich plecach, uspokajać mnie. - Wiesz co? - znowu podniosłam wzrok. On również spojrzał na mnie. - Nie chcę wiedzieć co się stało nim się obudziłam. Nie chcę. Ważne jest to, że znowu jesteś przy mnie. - z szerokim uśmiechem nie odrywałam od niego wzroku. Delikatnie się uśmiechnął, by zaraz się do mnie zbliżyć. Pocałował mnie w czoło dłuższą chwile.

- Jak sobie życzysz. - zachichotał, a ja zraz do niego dołączyłam, pchając go do tyłu. Teraz leżał pode mną. Uśmiechałam się szeroko do niego, kładąc się na nim. Ten nadal się śmiał.

- Będę zawsze przy tobie, tak jak obiecałem.




A więc to tak wygląda ten czas przed śmiercią. Tak miły, tak spokojny i tak znienawidzony. W ostatnich minutach, może nawet i sekundach, widziałam moje największe marzenie. Nawet ciekawe. Ale teraz nawet łzy nie lecą mi z oczu.

Czyli tak odejdę z tego świata i każdego innego? No dobrze. Jak sobie zażyczono, tak się stanie.

Spojrzałam ostatni raz na opaloną niebieskowłosą kobietę przede mną, wbijającą mi demoniczny miecz w pierś. Jej twarz pokazuje determinacje, złość, a raczej wściekłość, i smutek.

- To za mojego ukochanego! - krzyknęła ze łzami w oczach i mocniej wbiła miecz.

Odeszła, zostawiając mnie samą na brudnej i zimnej brukowanej podłodze, ciemnej uliczki Londynu. Zimne krople zaczęły na mnie spadać, a z każdą sekundą coraz więcej.

Umieram sama. Bez nikogo ukochanego. Bez nikogo na tyle mi bliskiego. Bez rodziny. Sama. W nieznanym mi miejscu. Przez nie znaną mi kobietę. W pustce, ciszy i spokoju. Bez łez, czy płaczu, smutku, czy rozpaczy.

Spodziewałam się innego końca...

Zamknęłam ostatni raz oczy, wypuszczając ostatni oddech.

Urodziłam się w czystości, bez grzechów.

Umieram w brudzie, jako morderca, który popełnił więcej błędów i grzechów, niż nie jeden człowiek.

A więc...

Już czas...

Żegnajcie...

Biało-włosa |Kuroshitsuji|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz