2 Cisza przed burzą

396 24 2
                                    

Renly

Wiedziałem, szczerze mówiąc, że Kathrin wygra. widziałem ją wcześniej w walce, na turnieju dla nowego namiestnika, Neda Starka. Dobrze pamiętałem, jak wyglądały walki. Najpierw Loras pojedynkował się z Królobójcą na kopie. Jaime Lannister przegrał to starcie. Pamiętam jak założyłem się z Littefingerem, o wynik tamtej walki. Loras wygrywał następne i następne, ale na równi z nim szedł pewien nieznany nikomu człowiek w czarnej zbroi. Wszyscy wzięli go za jakiegoś wędrownego rycerza, zapewne dlatego że nie widziano go wcześniej w Stolicy, tylko że jego styl walki był... inny.

Z kopią radził sobie inaczej od innych, w pewnym sensie pewniej. W zbiorowych walkach podobnie, lecz nigdy nie ściągał hełmu. On , podobnie jak wcześniej Loras, pokonał ser Jaime' a.

W ostatniej walce na kopie Loras pokonał Górę. Przyznaję, sam byłem tym zaskoczony. Góra, jak dobrze pamiętam, nie mógł poradzić sobie z porażką. Po prostu rzucił się na Lorasa z uniesionym mieczem.

Gdyby nie Kathrin, Greagor Clagane najpewniej by go zabił. Odparowała swoim mieczem miecz Góry tuż nad głową Lorasa, tym samym ratując mu życie. Po kilku krzykach Roberta, Clagane w końcu przestał atakować i odszedł z pola tórniejowego. Po chwili wszyscy zdaliśmy sobie sprawę, że Lorasowi ocalono życie. Loras ogłosił swojego wybawcę zwycięzca tórnieju, na co Robert kazał mu unieść hełm. Kath pewnie wolałaby tego nie robić, ale w końcu Robert był królem.

Pamięta, gdy pierwszy raz ją zobaczyłem. Miała krótko ścięte brązowe włosy, które przecinało pasemko srebrnych. Oczy miała fioletowe, zwrócone wtedy w strone króla. Jasna karnacja migotała w słońcu... Z resztą, lady Stark, widziałaś ją po dzisiejszym turnieju. W każdym razie, wyglądała wtedy tak samo jak dzisiaj. - opowiadałem Lady Stark, siedząc za stołem biesiadnym. Ta w odpowiedzi wpatrywała się we mnie z zaciekawieniem oraz kiwała głową, bym kontynuował.

- Pierwszy otrząsnął się Robert, wstał ze swojego siedzenia i zaczął bić brawo, naprzemiennie śmiejąc się. ,, Pokonała was kobieta, kobieta... Brawo, brawo!" - Robert krzyczał patrząc na innych uczestników tórnieju. Byłem nią oczarowany. Wszyscy mówili mi, żebym jej nie ufał, że to bękarcica Hawsthorn' a, a jak nam wszystkim wiadomo, moja pani, ludziom z Dzikich Wysp nie wolno ufać... Ale jednak. To jej zaufałem i ufam, niczym Rycerzowi Kwiatów.

Gdy Renly Barathion skończył mój monolog, Catlyn Stark nie patrzyła już na niego, tylko na kobiecą sylwetkę na końcu sali. Co prawda na biesiadzie zorganizowanej przez Mance'a Tyrella z okazji zakończenia turnieju, nie brakowało majestatycznych dam, czy wielkich lordów, ale Kath trudno było przeoczyć. Po turnieju na mą cześć oraz przed bitwą zbliżającą się wielkimi krokami ludzie musieli wypocząć, niech więc mają, swą wielką ucztę.

- Wasza Wysokość - zwróciła się do króla Margeary, siedząca u jego boku. - Czyż nie byłoby wspaniale, gdybyśmy wznieśli toast za zwycięzcę? - mówiła przesłodzonym głosem spoglądając na Kathrin. Oczywiście, nie można było jej odmówić. Renly wstał więc z siedzenia za głównym stołem przeznaczonym dla niego i jego jakże wspaniałych chorążych, z kielichem gotowym do toastu.

- Wypijmy za zdrowie dzisiejszego zwycięzcy oraz tym samym nowego członka mej Gwardii! - na te słowa wszyscy unieśli kielichy i zakrzyknęli pijackimi głosami swoje toasty, po czym każdy zaciągnął zdrowo z pucharu. Jeżdżąc wzrokiem po sali napotkał spojrzenie zwycięższczyni, które wbite było w kominek. Na jej odległej twarzy malowała się konsternacja, jak gdyby widziała coś w płonieniach.

- I oczywiście chwała Siedmiu. - dodała niewyraźnym głosem, który i tak podchwycił jakiś zchlany w trupa lord, a chwile po nim cała sala. Te pijackie toasty trwały do północy i do chwili rozpoczęcia następnego dnia, gdy to miała rozpocząć się wielka dla mnie bitwa z jego starszym bratem. Zabawne było to ponieważ Hawsthornowie nie wieżą w rzadnych bogów. Ale bękarty więżą w co chcą - pomyślał Renly wbijając wzrok w pieczeń na jego talerzu.



Kathrin

Na biesiadzie nie piła dużo, było chyba oczywistym, że lepiej było zachować czystość umysłu prze bitwą ze Stannisem.

Wraz z Lady Stark Kathrin czekała na Renly'ego w jego namiocie, w celu przygotowania go do walk. Król oczywiście nie będzie walczył, lecz pozory zachować trzeba. - pomyślała.

- Moja pani czy mogłaby o coś zapytać? - Lady Stark widać żywiła do Kath sympatię, to dobry znak. - uznała dziewczyna. - Od jak dawna służysz swemu Królowi? - kobieta sprawiała wrażenie autentycznie ciekawej. Ją również ciekawiła jej osoba: samotna matka próbujaca chronić syna, który idzie na wojne pomścić ojca. Autentycznie podziwiała ją.

- Renly... Król Renly jest inny od tych wszystkich lordów i dam. Ocenia człowieka za charakter, nie pochodzenie. - Kath nie patrzyła jej w oczy mówiąc to. - Nie obchodzi go, że człowiek jest bękartem, nie obchodzi go wyznanie, czystość krwi. Zależy mu na oddaniu, pani. Wierzę w niego tak, jak ty wierzysz w swojego syna.

Na te słowa Catlyn Stark odpowiedziała pełnym zrozumienia milczeniem. Kath Uświadomiła sobie, że przyznałam to teraz przed samą sobą. Nie, ja nie szpieguję już dla ojca. - pomyślała - Teraz naprawdę służę Renly' emu.

Król wszedł do namiotu, na co obydwie kobiety wstały i pokłoniły się sztywno.

- Lady Stark. - Renly kiwnał głową - Kathrin.

- Wasza Miłość. - powiedziała dziewczyna ze specjalną groteskową, ponurą miną, na co ona i Renly za wybuchneli śmiechem, a Kath widząc minę lady Stark powiedziała tylko. - Stres przed bitwą.

Tak, stres. Szczanie w gacie, nie stres. - pomyślała Kathrin po chwili, gdy zakładała już zbroję Renly' emu. - Połowa jego armii pije w namiotach, podczas gdy Stannis czeka za wzgórzami z własną.

Skupiła się na pracy. Już dopinała ostatnią klamrę w zbroi, gdy nagle w namiocie poczuła nagły chłód. Odwróciła głowę i zobaczyła to, zobaczyła GO. Cień o ludzkich krztałtach, wślizgnął się do namiotu. Nagle Kathrin złapała się za głowę, gdy cień zwrócił się w jej stronę. Boli - ta jedyna myśl pojawiła się w jej głowie, ale nagle po tym przed oczami stanęła jej wizja.- Tron z tysiąca mieczy, na nim starzec, przed nim dziecko, obok niego piękny rycerz w bieli. Visenya - Kath usłyszała w myślach zawodzenie, po czym nagle ocknęła się. Teraz jej jedyną myślą było: Renly.

Leżał w jej ramionach z podciętym gardłem.



_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_

Hej! To moje pierwsze opowiadanie na Wattpad ( w ogóle jakiekolwiek ).

Zmieniłam narrację, bo w sumie chciałam ją upodobnić do tej w książkach George' a R.R. Martina. Mam nadzieję, że tak wyjdzie lepiej. (;






You can't change the destination || JAIME LANNISTERDove le storie prendono vita. Scoprilo ora