Źdźbło trawy

22 2 0
                                    

Za pewną wioseczką w ciepłe popołudnie pod rozłożystą wierzbą wylegiwał się słabej postury chłopiec. Rzadki przypadek z niego, iż oprócz wylegiwania się tu i ówdzie, niezdolny był do niczego. Co prawda czytał krótkie lektury, orał ziemie na polu, jednak jego praca była mało wydajna. Dlatego też ze zwichrzoną czupryną przesiadywał w cieniu tego o  to drzewa i rozglądał się wokoło.

 Zwracał uwagę, z której strony powiewa wiatr przy okazji porywając do tańca płatki kwiatów i liści. Jak źdźbła trawy skutecznie kryją bezbronne owady, ale nie przyglądał się tyko przyrodzie. Jego uwagę przykuwało również to  jak z takiej odległości wystroje budynków nabierają kolorów. Jak odstające deski złocą się w promieniach popołudniowego słońca lub gdy deszcz spadnie z góry, nieskazitelny, w ogóle czyściutki, by zmyć nas ponownie z brudów. Jednak musiał zaprzestać podziwiania, ponieważ hałaśliwy Hubert, który zawsze pełen energii biegł prosto do swojego przyjaciela, by znów napomnieć mu o niepokoju piastunki, która wciąż rozmyśla kimże zostanie ten młodzieniec, skoro potrafi tylko marzyć i rozmyślać. Uśmiech na twarzy młodzieńca za widniał z powrotem, ponieważ monotonia jego życia, była nader wystarczająca.



XXX

To opowiadanie było wyzwaniem, ponieważ z dziesięciu wyrażeń miałam napisać klejącą się do siebie powieść, a było nimi:

płatki kwiatów

tu i ówdzie

rozłożysta wierzba

wystrój budynku

niepokój piastunki

w ogóle czyściutki

hałaśliwy Hubert

rzadki przypadek

zwichrzona czupryna

krótka lektura

Story Of Life /PLWhere stories live. Discover now