Yuuri

- Katsuki, matole! Gdzie jest jakiś ręcznik dla tego diabła w psiej skórze ?! - wraz z odłożeniem ostatnich uzupełnionych papierów do segregatorów postanowiłem zająć się bardziej przyziemnymi sprawami. Przede wszystkim chciałem dowiedzieć się w jakim celu potrzebny Rosyjskiej Wróżce ten ręcznik.

Opuściłem gabinet, w którym pracowałem zamykając za sobą drzwi na klucz - wolałem żeby nikt mi tam nie właził. Panował tam niemal idealny porządek i rad byłbym jeśliby tak zostało.

Po schodach niemalże zbiegłem, wsłuchując się w nawoływania przyjaciela. No, po kija mu ten ręcznik ? Chwyciłem pierwszy lepszy z komody i tropem błotnistych psich odcisków łap na panelach w korytarzu dotarłem aż do łazienki, która obecnie przypominała poligon wojskowy, a nie cztery ściany obite kafelkami. Liście zlepione mokrym piachem znalazły swoje miejsce na kafelkach - tych na ścianie i pod stopami także. Większość z nich została wcześniej zebrana i wrzucona do zlewu, jednak nie wszystkiego dało się od razu wyciągnąć z długich kudłów mojego psa. Jak zauważyłem, kilka malutkich listeczków i kawałków trawy zaplątało się gdzieś w wyczesaną lub wyrwaną sierść - nie wykluczam drugiej opcji, bo po Plisetskim można się spodziewać wszystkiego. Niewiadomo jakie katorgi musiał tu przechodzić mój pupil podczas całego tego zabiegu zwanego przez nas "grabieniem".

- Widzę, że świetnie się dogadaliście. To dobrze, ale i tak będziesz musiał posprzątać. - zerknąłem kątem oka na cały ten syf, po czym wróciłem wzrokiem do Yuriego. - Pamiętaj, że ręczniki są w komodzie na korytarzu, zaraz obok kuchni. - rzuciłem mu materiał, który odebrał bez słowa. Ja zaś przeszedłem pomieszczenie dalej, a mianowicie do kuchni z zamiarem zrobienia jakiejś obiado-kolacji. Wpierw jednak zaparzyłem dla siebie kawę, a Yuriemu wyciągnąłem z lodówki colę i przy okazji coś co mogłoby stanowić pożywienie na dzień dzisiejszy.

- Plisetsky! Spaghetti czy katsudon ?! - krzyknąłem do blondwłosego z nadzieją, że usłyszał mnie pomimo szczekania psa. Kiedy nie otrzymałem odpowiedzi uznałem, że jednak nie usłyszał, więc postanowiłem powtórzyć, tylko głośniej to samo zapytanie.

- A zgadnij, Wieprzu. Makaronu nażarłem się jak byłem u Ler...- zawachał się, chyba nie było mu na rękę samo napomknięcie przez niego samego, że w jego życiu istniał ktoś taki jak JJ. - Yy, jak byłem w Kanadzie.- odkrzyknął w końcu, powracając zapewne do ogarniania łazienki. Mam nadzieję, że tymi liśćmi nie zapchał mi zlewu!

Co jakiś czas popijając kawę z niebieskiego kubka, zabrałem się za przygotowanie jedzenia. W towarzystwie zwierzęcia była to żmudna praca, ponieważ non stop pałętał mi się między nogami prosząc o coś zdatnego do spożycia. Koniec końców udało mi się jednak przyrządzić potrawkę, Yuriemu udało się sprzątnąć bałagan jakiego narobił podczas oczyszczania pudla z brudów, a sam pies umościł się wygodnie w swoim legowisku w salonie, dokarmiony wcześniej przeze mnie. Idealnie.

Przy jedzeniu niewiele rozmawialiśmy, w sumie dowiedziałem się tylko, że spotkał w parku Altina i umówił z nim na spotkanie. Na którym też zresztą miałem się pojawić. Nasz przyjaciel zawitał w Moskwie - trzeba spędzić z nim trochę czasu i posłuchać co u niego działo się w ostatnich dniach, miesiącach od ostatniego spotkania z nim.

                        ✴✴✴

Zadzwoniłem do Katii w sprawie delegacji. Zdziwienia jakiego doznałem, gdy telefon odebrał jej brat zamiast niej nie sposób było opisać. Byłem przekonany, że mieszkają osobno.

- Moja siostra jest aktualnie zajęta, przekazać jej coś od... ? - chyba nie wiedział z kim rozmawia, możliwe że nie spojrzał na wyświetlacz telefonu. - Od ciebie ?

- Ehm, mógłbyś powiedzieć jej, żeby zadzwoniła, kiedy tylko będzie mogła ?

- A do kogo ma zadzwonić ? - mruknął, jakby niezbyt zadowolony z tego, że nie dowiedział się po co dzwoni.

- Yuuri Katsuki.

Victor

Wiedziałem, że skądś znam właściciela tego głosu. Był taki.. Inny ? Niesamowity.

- Oo, cześć Yuuri! - krzyknąłem do słuchawki z opóźnieniem zdając sobie sprawę z tego, że zrobiłem to nieco nazbyt głośno i entuzjastycznie.

Nie wiem czemu. Tak jakoś wyszło. Samo z siebie.

- Ugh, trochę ciszej, please. Hm, miło się rozmawiało, przekaż siostrze, niech zadzwoni. - nie chciał ze mną gadać ? Może nie miał czasu ? Na pewno miał.

- Ej, pogadaj ze mną trochę. Nudzi mi się... - zerknąłem w stronę dziewczyny wychodzącej właśnie z pokoju obok. Oparła się o framugę drzwi i uniosła wysoko brwi, w geście zapytania wskazując na telefon. Chcąc nie chcąc musiałem oddać jej własność.

- Poczekaj, Katia przyszła. -rzuciłem naprędce nim zdążył się rozłączyć i przekazałem jej komórkę. Odebrała ją z moich rąk, następnie przeniosła się do salonu gdzie z półki zdjęła swój fioletowy kalendarz i przewertowała jego strony. Mruknęła pod nosem kilka niezrozumiałych dla mnie słów, po czym rozpoczęła czynną konwersację z Katsukim. Wcześniej tylko słuchała tego co mówił, z moich obserwacji wynika, że chce się umówić lub coś w ten deseń.

- Nie dam rady, Yuu. Mam w tych dniach straszny nawał spotkań.  W tym jedno z ważnym kontrahentem, którego jakimś cudem udało mi się namówić na na ofertę Giacomettiego. C.U.D.E.M. - przeliterowała ostatnie słowo.

Czyli chodziło o kilka spotkań. Albo o dłuższy wyjazd. Babcia Gabrusia wie, co im po głowach chodzi. Nie mając nic ciekawszego do zrobienia wyszedłem na balkon, zapalić. Moja siwowłosa kopia ledwo tolerowała zapach papierosów, a gdy paliłem w domu robiła awantury. Bo to szkodzi zdrowiu, przyspiesza proces starzenia się i tym podobne.  I tak robiłem to okazyjnie, zazwyczaj gdy po prostu mi się nudziło, bądź miałem nerwa. Nie jestem uzależniony. Tym razem zwyczajnie nie miałem co robić.

Po kilku minutach wróciłem do środka, do salonu, gdzie nie zastałem siostry. Możliwe, że przeniosła się do swojego pokoju.

                        ✴✴✴

Następnego dnia obudziłem się z myślą, że warto byłoby odwiedzić pobliskie lodowisko w najbliższym czasie. Nie dzisiaj, może jutro lub w weekend. Póki co jednak miałem do załatwienia parę ważnych spraw, takich jak urlop. Chcę trochę odpocząć od pracy. Wyjadę może na kilka tygodni za granicę kraju. Myślę, że to całkiem niezły pomysł. Przed podjęciem decyzji skonsultuję się jeszcze z sisterką.

Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Zegarek wskazywał godzinę pół do dziewiątej. Kto normalny wyłazi z domu o tej godzinie w sobotę ?

Wstałem z kanapy i ruszyłem powoli w stronę drzwi, które po chwili otworzyłem przekręcając wcześniej z miliard zamków. Trzeba poważnie zastanowić się nad ograniczeniem ich ilości. Chociaż jakby nie patrząc, przezorny zawsze ubezpieczony.

- Witaj, Victorze. Katia jeszcze śpi ? - zmierzyłem gościa od góry do dołu i niemal od razu go rozpoznałem. Przede mną stał właściciel kruczoczarnych włosów i czekoladowych oczu.

Yuuri.

〰♥〰♥〰♥〰♥〰♥〰♥〰♥〰♥〰♥〰

Czwarty rozdział gotowy. Mam nadzieje, że się podoba v:
                            ~Nanny ♥

let me be your prince | yoi /zawieszone/Where stories live. Discover now