32.

11K 417 23
                                    

- Brooklyn, co ci z tatą mówiliśmy o dzieleniu się? - pytam, nie wiedząc co dokładnie mam powiedzieć, Harry i jego rodzice nie powiedzieli ani słowa wpatrując się w chłopca szeroko otwartymi oczami. Maluch niezadowolony marudzi pod nosem i mocno się do mnie przytula. Głaszcze go po włosach, a on bawi się moim kolczykiem.

- Możemy pójść tam? - pyta, wskazując pobliski plac zabaw.

- Jasne, że tak — odpowiadam, maluch wyplątuję się z moich objęć i czeka, aż nieporadnie wstanę z koca i ciągnąc mnie za rękę, prowadzi nas do zjeżdżalni, wdrapuje się po drabince i zjeżdża, głośno chichocząc. Po kilku zjazdach prosi, żebym pomogła mu usiąść na huśtawce, i zadowolony wymachuje rękami we wszystkie strony.

- Ty też — wskazuje na wolną huśtawkę.

- A kto ciebie wtedy będzie huśtał — pytam, patrząc na niego.

- Tata!

- Tata siedzi na kocyku z babcią i dziadkiem — odpowiadam, oglądając się w stronę miejsca, w którym siedzieliśmy i widzę idącego do nas Harry'ego, więc siadam na huśtawce obok i lekko zaczynam się huśtać.

- Tatusia zobacz — krzyczy Brooklyn, wskazując na mnie paluszkiem. - Zozo też się huśta.

- Widzę smyku, nie jesteś głodny?

- Nie — kręci głową uśmiechnięty. - Husiu.

- Przecież cię huśtam — mówi Harry, odpychając go mocniej.

- Mocniej.

- Nie można mocniej, spadniesz.

Brooklyn, mrucząc coś pod nosem, patrzył na Harry'ego, który cicho się z niego śmiał, zatrzymałam swoją huśtawkę i stanęłam obok bruneta, który objął mnie ramieniem i zostawił buziaka na moim czole.

- Nazwał cię tak jeszcze raz? - pyta cicho.

- Nie, nie zwróciłam mu uwagi, bo wydaje mi się, że ignorowanie tego jest lepsze, ale sama nie wiem, nie wiem, jak się powinnam zachować, jeśli to zdarzy się częściej.

- Ja też nie, zostawmy to na razie, tak jak jest — stwierdza, uśmiechając się, nasz mały moment przerwał nam Brooklyn, domagając się naszej uwagi.

- Tata nie chce już — marudzi chłopiec, wyciągając w naszą stronę ręce, Harry wyciąga go z huśtawki i stawia na ziemi, maluch biegnie w stronę swoich dziadków, krzycząc, że chce pić.

- Jest taki słodki.

- Po tatusiu — stwierdza dumnie Harry, za co dostaje po głowie.

- Byle nie był tak głupi, jak ty — wywracam oczami, a brunet patrzy na mnie urażony.

- Wcale nie jestem głupi, ja po prostu myślę inaczej niż wy wszyscy — stwierdza, siadając na huśtawce i przyciąga mnie, żebym stanęła między jego nogami. - Hej maluszku — mówi, podciągając lekko sweterek i głaszcze mój brzuch przez koszulkę.

- Czasami mam wrażenie, że lubi cię bardziej niż mnie — mamroczę, czując delikatne ruchy mojego synka, zawsze reaguje, gdy Harry jest niedaleko, kiedy ja do niego mówię, kopie mnie gdzie popadnie, nie to, co przy brunecie.

- Możemy się zamienić, ja mam tak, gdy tylko się pojawisz w naszym domu — stwierdza uśmiechnięty. - Brooklyn cię uwielbia i tym razem nie pozwolimy ci odejść, nie gdy raz już poczułem, jak to jest — mówi, przytulając się do mnie, lekko uśmiechnięta przeczesuje jego włosy, na co mruczy zadowolony.

- Możemy wrócić do twoich rodziców? - pytam, czując narastający ból w plecach.

- Jasne, że tak — odpowiada, wstając z huśtawki, splata nasze dłonie i zaczepiając mnie, prowadzi nas do koca, który teraz znalazł się w pełnym słońcu.

His Son // h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz