Rozdział 1

44 2 0
                                    

     Wzięła głęboki oddech, jakby przed chwilą wynurzyła się z oceanu. Potrzebowała dużo tlenu, ponieważ jej ciało przeżyło przed chwilą śmierć z przedawkowania. W wewnętrznej stronie łokcia nadal tkwiła igła połączona ze strzykawką z mętnym płynem. Domowej roboty heroiną.

Otworzyła oczy, ale przez chwilę obraz był niewyraźny, zamglony. Dopiero po paru mrugnięciach wyostrzył się. Dokoła niej było dosyć ciemno. Przez mrok nocy przebijało się tylko światło latarni z głównej ulicy. Siedziała na asfalcie, oparta o ceglaną ścianę zniszczonego budynku w warszawskim zaułku. Kręcili się tu głównie bezdomni. Mimo że od paru dni trwała wiosna, noce pozostały zimne. Lecz boksy z ogniskami zapewniały choć odrobinę ciepła.

Przez chwilę nie mogła się ruszyć. Jej ciało z zimna czy też z powodu śmierci klinicznej, nie odbierało żadnych bodźców i uniemożliwiało wykonanie ruchu, jednak po chwili poczuła lekkie mrowienie od zastania. Powoli wyjęła igłę z żyły, wydając przy tym ciche stęknięcie, i odrzuciła ją na bok. „Nigdy więcej" -powtarzała za każdym razem, jednak ten był wyjątkowy. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się coś takiego. Przez chwilę czuła, jak uchodzi z niej życie, jak przekracza granicę bez powrotu. Prawie wydawało jej się, że dusza opuszcza jej ciało i widzi swoją cielesną powłokę na dole, ale jednak jakaś niewidzialna siła ściągnęła ją na ziemię. „Może to tylko mocny haj" -pomyślała. Podparła się ręką, aby wstać, jednak jej uwagę przykuła mała, żółta, samoprzylepna karteczka przyklejona do drogi. Widać, że ktoś położył ją tu niedawno, ponieważ nie zdążyła jeszcze nasiąknąć wodą, zbierającą się na ulicy po wieczornym deszczu.

„Znajdź chłopca" -głosił napis.

Pomyślała, że to jakiś żart albo pozostałości po dziecinnej grze miejskiej, więc całą swoją siłę skupiła teraz na podniesieniu się. Bolało ją wszystko, jednak nadal próbowała. Wykonując mozolny wysiłek udało jej się w końcu stanąć na nogi, lecz musiała podeprzeć się muru, ponieważ kręciło jej się w głowie.

-Rzucam to, nigdy więcej -jęknęła.

Spojrzała w dół na żółtą karteczkę i zastanawiała się, kto mógł ją zostawić. Gdy nudności minęły odwróciła się na pięcie i wyszła z ciemnej alejki do tętniącego życiem Centrum. Wzbudzała lekką ciekawość nocnych przechodniów. Ładna dziewczyna w podartym ubraniu z potarganymi włosami? Sama nie pamiętała, ile leżała nieprzytomna, ale na pewno nie trwało to długo.

Przez całą drogę do swojego mieszkanka na Woli starała się ignorować pojedyncze spojrzenia bez aprobaty. Sprzyjał jej czas. Na zegarze w jednym ze środków komunikacji miejskiej zobaczyła, że jest lekko po trzeciej. Minęło pięć godzin odkąd wyszła z domu. Próbowała przypomnieć sobie, co właściwie robiła, przez tak długi czas, ale nie potrafiła. Oparła się o szybę pustego autobusu i czekała, aż lektor wypowie pozbawionym emocji głosem nazwę przystanku przy jej bloku.

„Co się ze mną dzieje?" -zapytała sama siebie w myślach i zanim zdążyła pomyśleć na możliwymi odpowiedziami, zmorzył ją głęboki sen.



You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 03, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Second LifeWhere stories live. Discover now