Drarry

146 11 0
                                    

Kolejny dzień. A może noc? Wieczność. W pustce. Brak sensu. Brak chęci życia. Czy to piekło, czy tylko czyściec? Czemu ja? Zamknięty za kratami życia. Zamknięty w Azkabanie.

  Wiedziałem, że tak się skończy, ale chciałem tego. Nie chciałem walczyć przeciwko Potterowi. Zgadzałem się z Voldemortem, chociaż była jedna mała sprawa, z którą się nie zgadzałem, czyli zabicie Wybrańca.
   Harry przez pewien czas bitwy był martwy. Więc czemu ja się nie zabiłem? Chyba w to nie uwierzyłem.
Ideał, Złoty Chłopiec, Niezwyciężony, Ten Który Pokonał Voldemorta nagle zginął.
  Od tak.  Został zabity dwoma słowami.

   Tak po prostu.
 
Zawsze wyobrażałem sobie, że Niesamowity Potter zginie w wielkiej chwale i glorii. Nie, jednak nie. Chyba myślałem, że on jest nieśmiertelny. Nie potrafię sobie wyobrazić jego śmierci. A raczej nie wyobrażam sobie mojego życia po jego śmierci. Gdyby Harry się nie ocknął po śmiertelnym zaklęciu, wziąłbym jego ciało w ramiona i zaczął całować, póki nie padłbym z wyczerpania. I po pewnym czasie umarłbym ze zmęczenia. Wtedy nasze zwłoki gniłyby razem na zamku.

  A  jednak. Harry wtedy przeżył. Ja również. Nie wszyscy mieli tyle szczęścia albo, patrząc po mnie, tyle pecha lądując w Azkabanie.

  Czemu pamiętam moją miłość do Pottera? Może dlatego, że Dementorzy mnie oszczędzili? A może dlatego, że miłości nic nie pokona? A może miłość nie równa się szczęściu?

Nie, nie i nie. Miłość do Harrego nie była szczęśliwa.

  Każde spojrzenie na niego było jak łyk kwasu, który wyżera wspomnienie z Pensy i pozostawia dziurę, którą może zapełnić tylko Potter. Każdy moment spędzony z nim był gorzki jak trucizna, która zabija nadzieję na miłość z nim. Każde spotkanie było jak sznur zaciskający się na szyi, gdy nie możesz wydusić z siebie słowa, a kiedy czas dobiegnie końca, umierasz i żałujesz, że nie zdjąłeś sznura, że nie powiedziałeś "Potter, pocałuj mnie". Mogło być nawet głupie: "Proszę pomóż mi, bo milczenie mnie zabija".
Ale nic nie powiedziałem.
Wąż oplótł mi szyję i miażdżył krtań, gdy chciałem powiedzieć "Kocham Cię".

Czemu cierpienie jest tak silne? Czemu znowu widzę Dementora, który przychodzi po ochłapy mojego szczęścia?
Czemu, czemu, czemu?
Rozpaczliwy krzyk wydostaje mi się z gardła razem ze łzami. Próbuję wypowiedzieć Jego imię. Jak on się nazywał? Jak!? Łapię się za włosy i zaczynam się bujać w przód i tył. Staram się uspokoić i przypomnieć sobie jego imię. AGH. Nie pamiętam! Spocone ręce zaczynają mi drżeć, a serce wydostać z klatki piersiowej i uciec do swojego wybranka.

Nie ma czasu. Nie ma końca. Widzę światło. "Czy to ty, kochanie? Proszę, zabierz mnie za sobą". Widzę go i podchodzę. Łapię za rękę i daję się prowadzić w ciemności.
*************************
Pansy już dokładnie sto trzydziestą szóstą noc stała przy szpitalnym łóżku swojego męża. Nagle jego ciało zaczęło się nienaturalnie trząść. Szybko przybiegły pielęgniarki i zapięły pasy bezpieczeństwa, aby pacjent nie zrobił sobie nieświadomie krzywdy. "Siedemnasty odnotowany atak padaczki" powiedziała jedna z nich. Pansy zaczęła płakać z powodu cierpienia Draco. Nie rozumiał jak ktoś do niego mówił. Nie było z nim kontaktu. Dziewczyna zamyka oczy i zaczyna cicho płakać.
Nagle słyszy dźwięk który rani jej uszy. Słyszy krzyk "Harry kocham Cię".

Piiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...
21:21 Stwierdzenie zgonu pacjenta.

To koniec.
On odszedł do wyimaginowanego Pottera. Już nigdy się nie dowie, że to nie było prawdziwe. Nie dowie się, że prawdziwy Harry się nim nie interesuje. Nie dowie się, że Harry ma swoją rodzinę. Nie dowie się, że Harry ma syna i tylko jego kocha.

Lose Heart  - DrarryWhere stories live. Discover now