— Jesteś silna, przetrwasz — skierowałam się do niej — Sorka za to, że cię trochę pokiereszowałam. Nie martw się, dzisiaj nie umrzesz.

Powoli odsunęłam materiał od jej rany. Nie wyglądała źle. Była nie wielka, a kula nie utknęła głęboko. To ułatwiało sprawę.

— I przepraszam za to co będę musiała zrobić — powiedziałam do blondynki, po czym włożyłam dwa palce schowane w chusteczce w jej ranę. Poczułam mały przedmiot i bez problemu go wyciągnęłam. Teraz na białym niegdyś materiale leżała mała kulka pokryta w czerwonej mazi. Położyłam przedmiot na ziemi i spojrzałam na spokojną twarz dziewczyny.

— Spokojnie, to prawie koniec.

Jonathan

Pięć minut później wróciłem tą samą drogą trzymając pod pachą małe zawiniątko. Z ulgą dostrzegłem, że Lucy nadal leżała w tym samym miejscu gdzie ją zostawiłem, a obok niej siedziała brunetka przytrzymując materiał przy jej ramieniu.

— Łap to! — rzuciłem w jej stronę biały materiał.

— Gdzie go znalazłeś? — zapytała rozwijając materiał i przymierzając go do rany.

— Mam też to — rzuciłem jej mniejszy przedmiot.

— Taśma?

— Nie tak źle jak na... — zacząłem łapiąc oddech po biegu.

— ...Upierdliwego dzieciaka? — Usłyszałem — Gratuluję, udało ci się zrobić jedną rzecz dobrze. Teraz zobaczymy na ile nam się to przyda.

— Nie mogłem znaleźć specjalistycznej, ale myślę, że taka się nada — dodałem pospiesznie obserwując jak rozrywa opakowanie.

— Tak, taśma do sklejania narzędzi na pewno się nada — zakpiła. Po chwili jednak jej wyraz twarzy się zmienił i dodała:

— Dobra robota. A ja pozbyłam się kuli. — Pokazała mu biały materiał na, którym leżała srebrna kula okryta krwią.

Dziewczyna przyłożyła ciasno bandaż do rany i koślawo urywając fragment taśmy przykleiła to z wszystkich stron tak, że gdy tylko puściła ręce wszystko razem się trzymało.

Prawda była taka, że myślałem, iż dziewczyna poczeka na mnie z jakimkolwiek działaniem, ale chyba nie powinno mnie to tak bardzo dziwić. To co natomiast powinno mnie zaskakiwać to fakt, że po tym wszystkim oczekiwałem, że nie będzie działać w pojedynkę i spróbuje poczuć się częścią drużyny. Naszej drużyny.

— Aż zaczynam żałować, że nie poszłam na chirurgię — powiedziała spoglądając na efekt swojej pracy.

— Brawo naprawiłaś swój błąd... — zakpiłem, ale ona przerwała mi kompletnie nie przejmując się tym małym przytykiem:

— ... Taia. Nazywam się Taia. — dopowiedziała za mnie. — I mógłbyś mi już odpuścić. Wcale nie chciałam wam zaszkodzić.

— Odpuścić?! — Poczułem przypływ oburzenia. — Mówisz tak jakbym nakrył cię na jakimś durnym kłamstwie. Jakby to było nic takiego.

— Przecież będzie żyć...

Nie miałem zamiaru wysłuchiwać jej ani minuty dłużej. Uderzyłem ją z całej siły pięścią, a jej ciało po chwili wylądowało przede mną na ziemi.

Kiedy byłem tylko piętnastoletnim gówniarzem trzymałem się zasady, że nigdy nie odważę się uderzyć dziewczyny. Jednak myślę, że spokojnie można uznać, że zasady, które obowiązywały dwa lata temu, na dziś dzień nie są już aktualne.

PlagaWhere stories live. Discover now