Rozdział czternasty

1.1K 134 35
                                    


Na miejsca, gotowi, start!

Obaj przecięli powierzchnię wody. Dla Harry'ego istniała jedna tylko myśl: wygrać, pokonać Louisa. Był na miejscu o wpół do dwunastej i dla rozgrzewki przepłynął basen kilka razy. Tomlinson wyszedł z domu punktualnie o dwunastej.

Dzień dobry, Haz zawołał z brzegu Obserwowałem cię przez okno. Mam nadzieję, że się nie zmęczyłeś. Chciałbym, żeby szanse były równe.

O mnie się nie martw odparł Styles, płynąc w jego kierunku.

Louis miał na sobie czarne kąpielówki. Wzrok Harry'ego mimo woli przylgnął do jego wspaniałego ciała; poczuł, że w tym pojedynku musi dać z siebie wszystko.

Przy końcu trzeciej długości basenu płynęli jeszcze ramię w ramię. Za każdym razem, gdy ich spojrzenia się spotykały, Louis szczerzył zęby w uśmiechu. Harry miał nadzieję, że nie oszczędza siły na finisz, tak jak on poprzednio, bo tym razem żadnych zapasów nie miał. Po raz czwarty także przepłynęli basen jednocześnie. Podejrzliwość chłopaka rosła. Był pewien, że Tomlinson robi to specjalnie. Po następnym nawrocie zaatakował, ale do brzegu basenu znów dotarli równocześnie, uznał więc, że jego podejrzenia są słuszne.

Teraz albo nigdy, pomyślał brunet. Rozpoczął finisz. Wykrzesał z siebie niespotykaną ilość energii. Nie miał pojęcia, gdzie jest Louis.

Skoncentrował się jedynie na tym, by płynąć jak najszybciej.

Nic z tego. Louis dotarł do mety o kilka sekund wcześniej!

Stali w wodzie na wprost siebie, mierząc się wzrokiem.

Gratulacje powiedział w końcu Tomlinson.

Za co? zapytał zmęczony Harry.

Za waleczność. Mało brakowało, abyś wygrał.

Ale nie wygrałem! – jęknął.

Zabrakło mu kilku sekund. Powinien był znaleźć jeszcze odrobinę sił. Teraz w dodatku musi przygotować lunch.

Jeszcze w wodzie, mimo że był wyczerpany, uświadomił sobie, jak bardzo pragnie tego mężczyzny. Nie mógł mu się przeciwstawić i nie miał dokąd uciec. Mokre, ciemne włosy Louisa przylgnęły mu do głowy, krople wody lśniły na powiekach, twarzy i ramionach. Harry nie potrafił być obojętny wobec piękna jego ciała. Wiedział, że już zawsze będzie tak reagował na jego obecność. Jedynym wyjściem było jak najszybsze znalezienie innego cumowiska.

Jesteś niezadowolony, ze wygrałem? zapytał. Wydawał się być ubawiony tą myślą.

Skłamałbym, gdybym zaprzeczył. Naprawdę myślałem, że cię pokonam.

Chodziło o więcej niż zwykły wyścig. Stoczyli pojedynek woli. Chciał pokonać alfę fizycznie.

Jeśli mam być absolutnie uczciwy odparł To w pewnej chwili też pomyślałem, że masz szansę wygrać. I cierpiałbym z tego powodu znacznie bardziej, niż ty teraz.

Spojrzał na niego, odrzucił głowę do tyłu i wybuchnął śmiechem. Harry roześmiał się, początkowo niepewnie, a potem, nie mogąc się powstrzymać, zawtórował Louisowi.

Nie potrafił powiedzieć, jak to się stało, ale nagle znalazł się w jego ramionach i poczuł na wargach chłodne usta. Pocałunek trwał bez końca, Harry czuł gwałtowne bicie jego serca i pomyślał, że Louis też słyszy, co dzieje się z jego własnym. Czuł się jak wyswobodzony z pułapki, w której tak długo tkwił. Walczył z uczuciem do tego alfy oraz pożądaniem, które w nim wzbudzał. Teraz tama runęła. Nie bacząc na nic przyciągnął go do siebie, przywarł do niego całym ciałem i zaczął odwzajemniać pocałunki z nie znaną wcześniej namiętnością.

W pułapce [LARRY STYLINSON]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz