Pod mentorstwem cz. V

5 1 0
                                    


Miałam wrażenie, że nie idę tak pewnie, jak zazwyczaj. Zdawało mi się, że każdy mijający mnie człowiek widzi, że w moim życiu zaszła jakaś zmiana, która wytrąciła mnie z równowagi. Czy moje oczy mogły zdradzać wciąż utrzymujące się w moim wnętrzu emocje, które szalały niczym nieokiełznany wicher, rozdmuchując myśli, wątpliwości i cele na wszystkie strony, jednocześnie burząc doczesny porządek?

Dzisiejsza noc była chłodniejsza, więc byłam zmuszona wyciągnąć z kufra cieplejsza pelerynę. Jej gruby materiał smagał od tyłu moje łydki i powodował nieodczuwany od dawna ciężar na ramionach.

Przed oczami wciąż miałam widok spojrzenia Mathiusa. Na rękach nadal utrzymywały się resztki jego dotyku. W głowie ciągle słyszałam słabe echo jego słów. Jego znajomy, swojski zapach letnich wieczorów na łąkach wciąż mnie wypełniał, jakby był złudną iluzją, która pod wpływem wspomnienia nagle zaczęła żyć własnym życiem, rozpraszając i drażniąc. Nagle obecność Mathiusa w moim życiu wydała mi się zadrą, swego rodzaju bałaganem, który nie pozwalał mi żyć w spokoju.

Był problemem?

Według Morgana – owszem. Może i prowadził z nim handel, jak wielu innych ludzi, ale gdy chodziło o moje spotkania z nim, zawsze patrzył na nas krytycznym wzrokiem. Twierdził, że przez niego się dekoncentruję i zapominam. Obawiał się, że przez niego zawalę zlecenia. Czy chodziło mu wyłącznie o niego, czy o ogół kwestii... zauroczenia – tego nie wiedziałam. Nigdy nie odważyłam się spytać. A może powinnam była.

Dom Victorii mieścił się w najdalszej dzielnicy miasta. Za dni ta okolica był niemalże zupełnie pusta, lecz kiedy nadchodziła noc pod balkonami i łukami jej kamienic roiło się od podejrzanie zerkających typów, których ślepia błyskały spod wielkich kapeluszy i kapturów, podobnie jak lśniły dziwne ostrza przy pasach ich spodni. Kobiet nie widywałam tam prawie wcale. Czasem przemknęła koło mnie jakaś zgarbiona staruszka, której wzrok też nie przepowiadał po zaczepce miłej rozmowy. Do tej dzielnicy nie zaglądały ani kusicielskie wampirzyce, ani nawet zdesperowane brakiem pieniędzy kurtyzany. Niegdyś dziwiłam się, dlaczego Victoria mieszka w tak nieprzyjaznej części miasta i czy nie obawia się ewentualnych kłopotów. Odpowiedź otrzymałam przypadkowo przy jednej z rozmów z nią. Nie opuszczała domu od przeszło dziesięciu lat. Wysługiwała się całą gamą pomocników, w większej mierze mężczyzn. Wśród szeregów jej posłańców znajdowali się zarówno barczyste wielkoludy, których jeden cios już groził śmiercią, małomówni skrytobójcy i łowcy nagród, a także sprytni młodzieńcy o urodzie zuchwałego, uwodzicielskiego złodziejaszka.

I był ktoś jeszcze, kto poza mną służył jej pomocą...

Podeszłam do starych, okutych w żelazne zdobienia drzwi. Ujęłam w palce kołatkę i zapukałam pięciokrotnie, jak zostało mi wpojone, nim pierwszy raz odwiedziłam Victorię. Latarnia nad drzwiami zapłonęła błękitnym światłem, co oznaczało, że uzyskałam zgodę na wejście. Pociągnęłam drzwi do siebie i przekroczyłam próg. Szybkim krokiem pokonałam długi korytarz, który zakończony był wejściem, ozdobionym ciężką, ciemnozieloną kotarą. Nim dotknęłam żelaznej klamki, drzwi się otworzyły...

- Witaj, Mery... - rozległ się melodyjny, dziewczęcy głos. Podniosłam wzrok. Powitało mnie spojrzenie pięknych, chabrowych oczu młodszej ode mnie o trzy lata uczennicy Victorii. Przepuściła mnie w progu i zamknęła za mną drzwi, następnie prowadząc do przejścia, zasłoniętego kotarą z korali, kryształków i piór, które kryło spory pokój, przypominający wnętrze powozu wędrownej, cygańskiej wróżki.

Obejrzałam się na dziewczynę.

Idell była tutaj od zawsze. Tak mówił mi Morgan. I w sumie tylko tyle się ode niego dowiedziałam na jej temat. Resztę podszepnęła mi Victoria. Podobno Idell trafiła do Victorii wiele lat temu, będąc jeszcze niespełna pięcioletnią dziewczynką, która płakała po nocach, wołając zaginioną matkę. Po tym, jak przestała wychodzić na zewnątrz, a Victoria zaczęła ją uczyć, mała Idell zamilkła i posmutniała, jednak to nie przeszkadzało jej w pochłanianiu ogromnych ilości wiedzy na temat zaklęć, eliksirów, tajemnych artefaktów i przedmiotów o nietypowym zastosowaniu. Dziś była śliczną, zgrabną dziewczyną o pięknych, lecz często smutnych oczach barwy lapis lazuli i długich, kasztanowych lokach, która odzywała się rzadko i cicho.

Pod mentorstwemWhere stories live. Discover now