Yato x Reader

1.1K 66 15
                                    

Młoda dziewczyna przechadzała się po parku, ściskała w dłoniach plik małych, iście kolorowych karteczek, które stanowiły przejrzyste wrota do jej przyszłości. Musiała zapracować na opłacenie nauki w wyższej szkole, mieszkania, swojego {rasa zwierzaczka}. {Reader} westchnęła, kiedy to kolejny przechodzień ominął ją szerokim łukiem, widząc jak ta się produkuje. Prychnęła cicho, pocierając zaziębione dłonie, była późna jesień, a zważywszy na to na jakiej pozycji się znajdowała, ubrana jedynie w cienki sweterek, jeansy, wysokie, czarne buty za kostkę i płaszczyk przeciw deszczowy, była niemal genialna w dobieraniu odzienia do pogody, po prostu idealnie się w tym odnajdywała. Westchnęła przeciągle, pocierając skronie, robiło się coraz później, a co za tym idzie zimniej.
-Przepraszam?- usłyszała głos koło ucha, był to mężczyzna ubrany w poszarpany dres, zadziwiająco czystą błękitną chustę i ciemne buty. Nastolatka zamrugała, momentalnie się prostując, dlaczego nie słuchała starszego brata jak ten tłumaczył podstawy samoobrony?
-T-Tak?- wystosowała pytanie retoryczne, cofając się krok do tyłu, niebieskooki dumnie dzierżył w dłoniach słoik, pusty, zakurzony, słoik. - Przykro mi, nie mam pieniędzy, wódki, czy czegokolwiek tam chcesz.
Mężczyzna zamrugał, momentalnie jego wyraz twarzy zmienił się na poważniejszy, dość ostro warknął. -Czy ja wyglądam na żula?!
Tym razem dziewczyna pokiwała głową twierdząco, nie miała zamiaru cackać się z facetem, który najprawdopodobniej przed chwilą wstał ze swojej nagrzanej przez ptaki ławeczki. Odwróciła się i z zawziętym uśmieszkiem poszła dalej, nawet się nie odwracając.
-Poczekaj tu mała bezbożnico!- wołał za nią domniemamy bezimienny bezdomny, goniąc ją, średnio mu to szło, ponieważ potykał się prawie o każdy wystający kamień. Nie mógł pozwolić, żeby jakaś {kolor}włosa śmiertelniczka obrażała cudownego Boga Wojny!

Kilka godzin później zerwał się wiatr, a młoda {Reader} nie miała gdzie się schronić. Ze strachem uciekała prosto przed siebie, nieświadoma tego, że zaraz rozpęta się śmiertelna burza. Grzmoty słyszała niemal przy swoim uchu, hałas zdawał się być coraz bliżej, ranił ją i przerażał. Dziewczyna bała, się co było naturalnym odruchem, najbardziej ludzkim jaki mógł wystąpić u śmiertelnej istoty. Minęła leśną ścieżkę, prowadzącą a kierunku od dawna opuszczonych świątyń. Zamrugała, widząc belki znajdujące się na miejscu świątyni wojny, westchnęła cicho, nieumyślnie chowając się za konstrukcją. Deszcz coraz bardziej dawał o sobie znać, lodowate kropelki namiętnie uderzały w ziemię, tworząc stróżki, spływające po pokaźnej długości schodach. {Reader} przeszedł dreszcz, nie miała pojęcia co zrobić, jak się schować, nie wiedziała, czy przeżyje. Jednak ku jej zdziwieniu w głębi drewnianych desek dało się zauważyć mały medalion z wygrawerowaną literką Y. Dziewczyna twierdząc, że nie ma nic do stracenia wsunęła dłoń w szczelinę, aby chwycić promienujący dodatek. Rozbłysnęło światło, przeszywając jesienną aurę na wskrośl, niebo przecięła o wiele jaśniejsza niż mogłoby się wydawać błyskawica. Zamrugała, ściskając metal w dłoni, poczuła drobne ciepło rozchodzące się od koniuszków palcy aż do reszty ciała, uśmiechnęła się mimowolnie, podnosząc wzrok.

Nie znajdowała się teraz w swoim, stosunkowo prostym świecie, była otoczona radosną aurą, pochodzącą z dzieci modlących się przed świątyniami. W jej oczach pojawił się piękny, złocisty błysk, kiedy niemal od razu wyrosła przed nią świątynia, będąca jeszcze chwilę temu kupką spruchniałego budulca. Teraz przypominała jej mały domek stworzony niczym z bajki, równe ściany, głębokie zdobienia, prosty dach i rozległe okna, była idealna. Całość dopełniał wyśmienicie wykreowany, zielony ogród ze skromną ławeczką ustawioną między krzaczkami, udała się tam, przystając na przeciw mężczyzny w kimionie. Na jej oko był dość średniego wzrostu, miał bladą cerę, czarne jak węgiel włosy spięte w luźną kitkę, czarne odzienie oraz te hipnotyzujące oczy, zdziwiła się, kiedy jej nowy towarzysz ruchem dłoni nakazał usiąść obok niego.
-Pięknie prawda?- przeniósł przenikliwe spojrzenie błękitnych oczu na nią, {Reader} usiłowała powstrzymać rumieniec, kierujący się niechybnie na jej policzki.
-Oczywiście... Co to za miejsce?- wyszeptała niepewnie, chcąc poznać całą prawdę i tylko prawdę.
-Prawdę mówiąc jest to przeszłość stworzona przez przyszłość.-stwierdził, zagadkowo przechylając głowę.-Wszystko co tutaj jest zostało stworzone przez w oparciu o przyszłość i dokonywane wyobry. Ty znajdując naszyjnik dokonałaś pewnej dezycji, która wspomogła budowę tego miejsca.
-Pomogłam?- zamrugała, patrząc na towarzysza, czyżby nieświadomie zrobiła coś czego nie powinna.- Kim tak właściwie jesteś?
-Jedni nazywają mnie Yaboku, drugi Bogiem Wojny.-wyprostował się, kolejny raz przenosząc wzrok na świątynie.-Ty określiłaś mnie jako żula z parku.
Twarz dziewczyny pokryła się szkarłatem, nieświadomie użyła oszczerstwa przeciw bogu, cudownie po prostu.
-N-nieświ...-zaczęła, wymachując dłońmi w szaleńczym tańcu, widać, że się zawstydziła.
-Świadomie.-kącik jego ust delikatnie wygiął się ku górze.-Wszystkie nasze decyzje, nawet te wpływające na przyszłość są świadome.
Yato pochylił się, dotykając jej czoła swoim, już czas, aby {Reader} wróciła do domu, ta kraina nie była jeszcze gotowa na przyjęcie wyznawców.
-C-Co?! C-czekaj j-ja...-język ostro plątał się dziewczynie, zdążyła poczuć jedynie delikatny nacisk ust mężczyzny na swoje czoło, zarumieniła się i przymknęła oczy, wróciła do swojej krainy.

Do swojego świata, w którym w końcu wyszło słońce.

~

W końcu pojawił się shot! Wiem, że miałam dość długą przerwę, ale całe szczęście już jestem, prawda? Mam nadzieję, że ten stosunkowo długi shot się spodobał! Liczę na wasze opinie i komentarze, które pozwalają mi się poprawić w niektórych sprawach, albo po prostu zmotywować do działania ;) Proszę nie zwracajcie uwagi na błędy, później skoryguję.

~~Maja

Oᥒᥱ ShotყOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz