ta druga strona

Zacznij od początku
                                    

Z drugiej strony, może jej intencje nie były złe? Może również nie potrafiła odnaleźć się w tym wszystkim?

– Co tu tak ciemno? – Juliusz podniósł się na łokcie, by dostrzec matkę, która uchyliła lekko drzwi. – Satanizmy odprawiasz?

– Zapewne – odparł z mimowolnym sarkazmem.

– Zaraz będzie kolacja.

– Okej, za moment przyjdę. – Nim skończył swoją wypowiedź Salomea włączyła światło, przez co Juliusz natychmiastowo przymrużył oczy. – Auć.

– Nie siedź po ciemku, to przyciąga złe myśli. – Uśmiechnęła się się do niego i wyszła.

Juliusz pokręcił głową z dezaprobatą i wrócił do wpatrywania się w sufit. Trwało to niecałą minutę, ponieważ dźwięk powiadomienia, który wydobył się z telefonu, przykuł jego uwagę na dobre. Sięgnął po komórkę i spojrzał na wyświetlacz.

Konrad: Możemy rozwiązać to raz na zawsze?

Westchnął cicho i stwierdził, że ta wiadomość będzie niczym wisienka na torcie jego dzisiejszych przeżyć.

Ty: Co proponujesz?

Konrad: rozmowę w cztery oczy, bez świadków

Konrad: albo nie... z jednym o imieniu Ludwik

Dłoń Słowackiego mimowolnie zadrżała.

Ty: Kiedy?

Konrad: dzisiaj

Konrad: nasze matki nigdy ze sobą nie pogadają choćbyś nie wiem ile kablował wiesz?

Ty: Używaj przecinków.

Konrad: używaj mózgu

Konrad: czekam na ciebie o 21

Konrad: tylko tym razem nie groź mi pobiciem. dla swojego dobra

Juliusz spojrzał na zegarek. Dziewiętnasta piętnaście.

To się nie skończy dobrze, pomyślał.

***

Celina po cichu weszła do domu, ale najwyraźniej nikogo w nim nie było. Wyjrzała lekko za przedpokój, z niepokojem patrząc w ciemność w reszcie pomieszczeń. Westchnęła cicho.

Gdzie był ojciec?

Zdjęła buty i umieściła je w niewielkiej szafce. Następnie przeszła do kuchni i włączyła światło. Wszechobecny nieporządek momentalnie przypomniał jej o zmęczeniu całym dniem. Cisnęła torbę z rzeczami koło stołu. Pomasowała obolałe od ciężaru ramię i podeszła do zlewu, by nalać do czajnika wody. Potrzebowała herbaty. Gorącej, białej herbaty, mogącej pomóc jej przed sprzątaniem, a później, o ile nie jutro, rozmową z ojcem.

Zapaliła kuchenkę i postawiła na niej sagan.

Zgarnęła torbę i przeszła do swojego pokoju.

Nie lubiła tego miejsca. Od czasu wypadku matki kojarzyło się jej jedynie ze łzami i strachem. Paradoksalnie jednak, było to jedyne miejsce w domu, dające dziewczynie jakiekolwiek bezpieczeństwo.

Położyła torbę na łóżku i otworzyła ją, by wziąć ubrania do prania. Czemu jej bursa nie mogła mieć pralni?

Przeszła do łazienki i wrzuciła kolorową część ubrań do bębna pralki. Słysząc gwizdanie czajnika, przyspieszyła wykonywaną czynność, wsypała proszek do szuflady i przekręciła programator.

Idealizm dla biednych || polski romantyzm AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz