Morana stała po środku, patrząc na obrazy konsekwencji podjętych niegdyś decyzji. Alicja jakoś uwolniła usta z knebla i z przerażeniem wołała ojca,który nawet na nią nie reagował. Gabriel z uśmiechem na ustach, walczył z Moraną tworząc nad nimi kopułę i zamykając przed resztą. Ogromne tornado przegoniło gdzieś jej sobowtóra, a błyskawice rozładowały napięcie kopuły oddzielającej ich od bitwy. Wtedy pierścień dał znać,że jego moc się kończy. Zamaszystym ruchem uchroniła córkę i Annę przed lawiną skał, spadającą za sprawą jakiegoś czarownika. Dwoiła się i troiła by zachować wszystkich przy życiu oraz zabić tego, który to wszystko zaczął.

Robert przemknął do siostry i położył obok Feliksa z rozwaloną głową. Wtedy, nie wiadomo skąd pojawił się Alex i pomógł hrabiemu zająć się sobowtórem. Na domiar złego, zza pagórków wyłonił się Umbra, Dalila trzymała małego Kacperka a koń gnał w ich stronę jak szalony. Najszybszy koń w okolicy straszył czernią i diabelskim wyglądem.

-A teraz moi mili-głos Gabriela nabrał triumfalnego tonu-Zobaczycie jak wasza nadzieja, ginie w płomieniach.

To co jej zrobił było niewybaczalne a prosiła o spokojne, wręcz nudne życie na jakimś odludziu. Alex szarpał się z jej klonem a Robert walczył z Kacprem. Feliks ocknął się i zajął zakładnikami, uwalniając im ręce. Gabriel bez dużego wysiłku zrobił z Feliksa swoją marionetkę, nie udało mu się tylko z Robertem, jego zdołał jedynie odepchnąć. Przywołał do siebie służącego i wraz z synem, patrzył na klęczącą przed nimi Moranę. 

Wstała z kolan i spojrzała na pędzącego Umbrę. Rozstępująca się ziemia przecięła im drogę, uniemożliwiając dotarcie do całego zajścia. Ku zaskoczeniu wszystkich, zamiast ustąpić, tupnęła nogą i skały podniosły ją oraz Gabriela, rzeźbiąc nierówną powierzchnię pod nogami. Ostatkami mocy zwołała upiory i darowała im święty, i jakże wyczekiwany spokój, kończąc erę duchów zmieniających powłokę w demony. Odetchnęła, czując jak siły wyparowały, zostawiając ziemskie zmęczenie. Chwyciła mocniej włócznię,którą oparła na plecach i spojrzała na rzeź znajdującą się niżej.

-Oto ci chodziło?-spytała, odsłaniając okropną bliznę i ukazując fiolkę-Więc chodź i weź sobie.

Spojrzała z pogardą, zachęcając go by się zbliżył. Lord w przypływie myśli zwycięstwa, skoczył do przodu i skała spod jego nóg osunęła się. W ostatniej chwili złapał wystający, ostry kamień i zawisł na sekundę, patrząc w dół. Morana podeszła szybko i skrzyżowała ostrza włóczni na jego szyi. Wykonując pospieszny ruch, skały rozsypały się na dobre i oboje padli z powrotem na ziemię. 

Jakaś kobieta z nieobecnym wzrokiem, podeszła do Gabriela i pomogła mu wstać. Lord przetarł szyję i spojrzał na nią wiedząc, jak mało brakowało. Alex wraz z Vilmosem stanęli tuż za nią, wspólnie odciągając resztę niedobitków. Kobieta stojąca obok, wytrąciła jej włócznię natomiast Alex i Medinet nie byli w stanie powstrzymać jej klona. Kacper chwycił włócznię i rozdzielił ją, rzucając jedną część ojcu. Robert zdążył ją chwycić i przeciął gardło jego pomocnicy a lord w tym czasie rozpłynął się, teleportując i stając na wzgórzu, z głową zwróconą w stronę wciąż pędzącego konia. Morana znów musiała stanąć naprzeciwko Kacpra. Słońce już prawie zaszło za horyzont i nie mogła uwierzyć,że to wszystko tym razem tak długo trwa. 

-Nigdy mnie nie pokonasz-powiedział, zbliżając się do niej.

Gabriel patrzył na Dalilę i chłopca, wyraźnie zadowolony. Magnus spojrzał na ojca z odrazą, widział wiele, za wiele. Morana chciała podbiec do starego lorda lecz Kacper, nadal stał jej na drodze. Chwyciła szablę od Roberta i odepchnęła go, rozcinając mu przedramię. Wściekł się jeszcze bardziej i podbiegł z niebywałą szybkością więc tak jak kiedyś, odepchnęła go mocnym kopniakiem.

Szlachetna TruciznaWhere stories live. Discover now