Rozdział trzeci

10 1 0
                                    

Kiedy nastał czas długiego weekendu, grupa wybrańców postanowiła spotkać się na mieście. W niewielkim lesie na obrzeżach, gdzie bardzo lubili chodzić zanim Pablo, Aaron, Gabrielle i Lucy wyjechali. Doszli na miejsce mniej więcej w tym samym czasie. Było to upadłe drzewo na którym lubili siedzieć i wspominać dawne czasy. Na swój widok, od razu padli sobie w ramiona, ledwo dławiąc łzy, które zagościły im w oczach ze wzruszenia. Po powitaniu, któremu towarzyszyło wylanie smutku, iż tak dawno się nie widzieli, rozsiedli się wygodnie i zaczęli razem rozmawiać. Z początku studenci opowiadali o tym jak obecnie im się żyje, zaś licealistki o tym ile się zmieniło od czasu ich wyjazdu. Każdy opowiadał co śmiesznego lub złego mu się przytrafiło. W końcu Renee odwróciła się do Evie i spytała wesoło.

- To co? Może przeniesiesz nas z powrotem do krainy gdzie byliśmy razem, mieliśmy magiczne moce i nie musiałam znosić mojej ukochanej nauczycielki? - Evie w odpowiedzi zachichotała lekko, a reszta wybuchła głośną salwą śmiechu. W końcu przyjaciółka odparła.

- Przykro mi, ale nie możecie tak sobie zniknąć ze swojego świata i zamieszkać w innym.

- Kto to mówi Angelo? - Droczyła się dziewczyna. Evie, udając zadumę, odpowiedziała.

- Ja jestem wyjątkowa. - Młodzież zaniosła się śmiechem jeszcze głośniej. Zaczęli mówić, że w sumie odrobinkę tęsknią za rodzinną krainą Evie, lecz nikt jednak nie przyznał się głośno jak bardzo mu jej brakuje. W końcu, gdy wszystkie ważne i zabawne tematy zostały obgadane, Evie spoważniała.

- Słuchajcie. Muszę wam coś opowiedzieć. - Oznajmiła im, a grupa posłała jej pytające spojrzenia. Westchnęła ciężko i zaczęła opowiadać im swój powtarzający się w kółko sen. Gdy zakończyła opowieść zaczęli pytać ją jak dziewczyna interpretuje owe widzenie.

- Jak sądzisz, o co w tym chodzi?

- Królowa? Co to znaczy?

- Nie mam pojęcia. Może o królową Angelicę. - Stwierdziła, spuszczając wzrok w dół.

- Wątpię. - Zaprzeczył pewnie Aron, a wszyscy zwrócili wzrok ku niemu. - Evie jest obecną królową. Jej potrzebują. - Wyjaśnił.

- Nawet jeśli. Moja moc tu nie działa. Nie dotrę tam. - Zakończyła hardo temat, schodząc z pnia. - Chodźcie. Robi się późno. Wracajmy. Jutro spotkamy się u mnie, co wy na to? - Zmieniła temat. Nikt nie wierzył jej fałszywemu uśmiechowi, ale skinęli głowami i ruszyli ku skraju lasu, aby z niego wyjść. Nie byli świadomi, że w lesie była jeszcze jedna osoba, która przysłuchała się całej rozmowie, dostrzegając znajome twarze. Owy przybysz ruszył za nimi.



Kiedy nastolatkowie byli już prawie przy lesie, nastał wieczór. Mieli już wyjść, gdy Julia zatrzymała ich.

- Dajcie mi buty zawiązać. - Przyjaciele zatrzymali się i spojrzeli wyczekująco na dziewczynę. Gdy ta już wstawała, stało się coś dziwnego. Zerwał się ostry podmuch wiatru, a niebo pociemniało.

- Co się dzieje?! - Wykrzyknęła Lucy, próbując przekrzyczeć odgłos wiatru.

- Evie! To ty?! - Zapytał Pablo.

- Nie! Moja moc nie działa w tym świecie! - Odparła. Wiatr utworzył niewielki huragan wokół nich, porywając ich w swe objęcia. Gdy byli już ściśnięci niemal przy sobie, nastała ciemność.



Kate która wiedziona ciekawością co robią jej koleżanki z klasy, które plotą z przyjaciółmi jakieś niestworzone historie, poszła za nimi, ujrzała nagłą zmianę pogody. Widziała jak wiatr dosłownie porywa grupę. Chciała krzyczeć, uciekać, ale nim się spostrzegła i ją otoczyła niezwykła energia, odbierająca jej świadomość.

Czas przeznaczeniaWhere stories live. Discover now