epilog

1.2K 73 12
                                    

Luna oglądała uważnie występ Matteo. Była tak skupiona w słowa piosenki, że nie zdała sobie sprawy jak jej oczy się zaszkliły.

Gdy chłopak przestał grać, wzrok nadal miał wbity w szatynke. Luna nie mogąc dłużej wytrzymać wybiegła z sali, a następnie budynku. Matteo nie wiedząc dlaczego tak zareagowała, odstawił gitarę i wybiegł za dziewczyną. Los jednak chciał aby na jego drodzę stanęła przeszkoda.

— Eliza, spieszę się. — Chciał ją wyminąć.

— Do tej suki Lunity?

— Jak ją nazwałaś?

— Tak jak było trzeba. Daje dupy na prawo i lewo. — Prychnęła.

— Nie. Waż. Się. Jej. Tak. Kurwa. Nazywać. — Oznajmił groźnie podkreślając każdy wyraz.

— Nie wierzę, że tak ci na niej zależy.

— Przynajmniej nie jest dziwką jak ty i nie wskakuje do łóżka byle komu.

— Odszczekaj to, bo inaczej to załatwimy.

— No proszę cię, co ty mi możesz zrobić? — Zakpił. — Jedno moje słowo i nie masz życia w szkole. Nie zapominaj, że to ja wciąż rządzę tą szkołą. — Posłał jej kpiący uśmiech. — A teraz wybacz ale spieszę się do dziewczyny, na której naprawdę mi zależy i jesteś przy niej nikim. — Oznajmił i wyminął dziewczynę kierując się w stronę wyjścia.

Luna usiadła na pobliskiej ławce w parku i patrzyła prosto przed siebie podziwiając uroki argentyńskiego krajobrazu.
Niedaleko niej siedziała para zakochanych. Patrzyła na nich z uśmiechem. Podobała jej się miłość jaką się darzyli. Jak patrzyli na siebie z uśmiechem. Jak śmiali się w niebogłosy. Jak byli szczęśliwi w swoim towarzystwie. Oparła się łokciami o oparcie ławki i odchyliła głowę w stronę nieba, zamykając oczy.

Całemu zdarzeniu przyglądał się Matteo, który znajdował się w parku. Również spojrzał na zakochaną parę. Chciałby tego samego z Luną. Powoli ruszył w jej stronę z uśmiechem wymalowanym na twarzy. Jednak gdzieś w środku stresował się. Bał się, że to wszystko jest snem a Luna nadal jest we Włoszech z Sebastianem.

— Luna.

Dziewczyna otworzyła oczy i skierowała wzrok na postać, która wypowiedziała jej imię. Jednak doskonale wiedziała do kogo należał.

— Matteo. — Szepnęła.

Chłopak usiadł obok niej i złapał za rękę.

— Dlaczego uciekłaś? — Patrzył w jej oczy.

— Po prostu... Nie wiem.

— Zależy mi na tobie, wiesz o tym? Nieważne gdzie będziesz, ja będę przy tobie. — Nie odrywał od niej wzroku.

— Nigdy o tobie nie zapomniałam. Będąc we Włoszech odrzuciłam każdego chłopaka, ponieważ nie był tobą.

— Jednak wybrałaś Sebastiana. — Imię bruneta wypowiedział z odrazą.

— Ponieważ chciałam o tobie zapomnieć. Jednak to i tak nic nie dało. Moje serce należy do ciebie. — Chłopak słysząc to, zerwał się na równe nogi.

— Chodź. — Wyciągnął w jej stronę dłoń.

— Dokąd?

— W pewne miejsce. No chodź. — Ponaglił.

— Randka? — Wstała i złapała za dłoń bruneta.

— Jeśli chcesz to może to być randka. — Dziewczyna uśmiechnęła się i zagryzła wargę.

Just Like You || lutteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz