3. Mój dom i moja baza

19 3 2
                                    

Po około godzinie dotarliśmy do bazy, zostały trzy godziny do zachodu słońca, więc prawdopodobnie będą musieli zostać u mnie na noc. O zgrozo! Mam nadzieję, że nic mi nie rozwalą, ani nie zniszczą. Poczułam w sobie dumę, kiedy goście rozglądając się po bazie, patrzyli na nią z podziwem. Zaprowadziłam ich do budynku głównego, gdzie było moje mieszkanie: pokoje gościnne, salon, kuchnia i inne pomieszczenia, przerobione przeze mnie tak, aby nadawały się do mieszkania.

- Tak w ogóle jak masz na imię? - zapytał mag.

- Falka. A wy? - skłamałam co do imienia. Nie lubię, gdy ktoś wie więcej o mnie niż chcę przekazać.

- Ja jestem Cyade-6, Łowca Straży Przedniej - powiedział Exo jakby był nie wiadomo kim.

- A ja Arni - wtrącił energicznie tytan.

- Mnie zwą Keizal - powiedział mag z lekką dumą w głosie.

- Miło mi... - odparłam obojętnie.

Pchnęłam drzwi do holu głównego, a z cienia wyskoczył czarno-biały cień i wskoczył mi na klatkę piersiową.

- Cześć mały - powiedziałam, drapiąc po głowie czarnego kota z białym krawatem, skarpetkami i czubkiem ogona.

- To jest twój kot? - zapytał ożywiony Cayde, przyłączając się do głaskania.

- Odkąd tu się przypałętał, to tak - odparłam. - Poprzedzając następne pytanie związane z jego imieniem, to ma na imię Tadeusz Kościuszko.

- Dziwne imię jak na kota - mruknął Arni przyglądając się temu wszystkiemu z boku.

- No dobra, chodźcie za mną - powiedziałam zmuszając Tadeusza do zmiany pozycji, bym mogła swobodniej się poruszać, a ten usadowił się na moich ramionach. - Możecie ściągnąć hełmy, przecież nikt was tu nie zaatakuje - dodałam, mówiąc do nich przez ramię.

O dziwo, posłusznie je ściągnęli i w ten sposób dowiedziałam się, że Arni był człowiekiem, mający około trzydziestki, o roztrzepanych brązowych włosach, lekkim zaroście i brązowych oczach. Keizal był awoken 'em o długich do ramion, srebrzystych włosach i cyjanowych oczach. Zaprowadziłam moich gości do salonu, nie był duży, ale spokojnie pomieścił cztery osoby. Był tam średniej wielkości stół, trzy krzesła, dwa fotele i kolosalna ilość różnych moich rupieci, np. różne fragmenty zbroi, jakaś broń, śmieci, amunicja, zamalowane kartki papieru itp.

- Rozgośćcie się - powiedziałam, gestem zapraszając ich do pomieszczenia, a Kościuszko zeskoczył ze mnie, usadawiając się na fotelu. - Może to nie jest ta wasza sławna Wieża, ale do mieszkania się nadaje. Jeszcze przepraszam za ten bałagan, po prostu nie spodziewałam się tu kogokolwiek - powiedziałam, zabierając z stołu kubek z niedokończoną herbatą i stos śmieci.

- Nie przejmuj się - Cayde machną ręką. - I tak przyszliśmy tylko na chwilę, więc nie musisz sprzątać...

- Ale wypada - przerwałam mu, ściągając jakiś płaszcz na zimę z krzesła. - Napijecie się czegoś? Wody? Herbaty?

- Nie, dzięki - powiedział pierwszy Keizal. - Pożyczymy tylko statki i już nasz nie ma.

Arni i Cayde spojrzeli na niego z wyrzutem, ale nic nie powiedzieli, tylko skinęli głowami.

- Ha! Z tymi statkami to nie będzie taka prosta sprawa. Może jako jedyna posiadam je w zasięgu kilkuset kilometrów, ale trzeba je zreperować i sprawdzić, czy nadają się do latania po tak długim czasie. I jest jeszcze taka kwestia, czy potraficie nimi latać - dodałam patrząc na nich z powątpiewaniem.

- A jakie to są... - zapytał Arni, wyraźnie podenerwowany.

- F16 i pomniejsze myśliwce.

Tytan zaklął cicho, Cayde pokręcił zrezygnowany głową, tylko Keizal pokiwał zamyślony.

- Zgaduję, że nie umiecie nimi latać - bardziej stwierdziłam niż zapytałam.

- Z naszej trójki tylko ja potrafię - odparł awoken. - Przypuszczam, że nie masz trzyosobowego myśliwca?

- Nie, mam jeszcze ewentualnie statki dostawcze albo helikopter.

- Najlepiej będzie polecieć helikopterem - stwierdził Arni. - Podlecisz na Plac Główny, a my wysiądziemy i nie będziemy ci już więcej przeszkadzać.

- Może być - potwierdziłam, rzucając wszystkie rzeczy do kąta. - Możecie się poruszać po całym obiekcie, oprócz piwnicy i mojej kwatery. Tam jest absolutny zakaz wstępu. Rozumiemy się?

- Ależ oczywiście, będziemy siedzieć tylko tutaj - powiedział Cayde rozsiadając się w fotelu. - Tak swoją drogą, czemu nie chcesz dołączyć do Strażników? Ktoś z tak z sokolim wzrokiem nie powinien siedzieć w takim miejscu.

Spojrzałam na niego z niebezpiecznym błyskiem w oku.

- Nie zamierzam do nikogo dołączać - powiedziałam przez zęby. - A tym bardziej do was.

- Ale dlaczego? - Cayde najwyraźniej nie zauważył moich ostrzeżeń i dalej drążył temat.

Wzięłam głęboki wdech na uspokojenie. Już mój rewolwer miał pójść w ruch, gdy do akcji wkroczył Keizal.

- Dobrze, rozumiemy. Nie chcesz i tyle nam wystarczy. Pokaż lepiej ten helikopter, pomogę ci go naprawiać - dodał prowadząc mnie w stronę drzwi.

- Dobrze - zgodziłam się, ale przy wyjściu przypomniało mi się coś jeszcze. - Aaa... Jeszcze ostrzeżenie, byście nie wychodzili na zewnątrz, gdy się ściemni. Widząc ich pytające spojrzenia, wyjaśniłam: w nocy wychodzą stwory, które są aktywne w tym czasie i lepiej ich nie prowokować... Chociaż lepiej w ogóle nie wychodzić, bo do rana nawet kostki, czy śrubki z was nie zostanie - zakończyłam wyobrażając sobie jedną z bestii, żywiącą się metalem, pożerającą tego upierdliwego robota.


Miła jestem XD


Destiny Ścieżki PrzeznaczeniaWhere stories live. Discover now