Prolog

191 13 2
                                    

- Dzień dobry, tak wiem wczoraj wróciłam późno. Ale to przez Tonie, no może bardziej przez mnie, ale pierwsza w nocy to jeszcze nie tragedia. Mamo powiesz coś? - dziewczyna wylała z siebie potok słów, a jej matka zaczęła się śmiać.
Tak po prostu się śmiała. Kara doskonale rozumiała, że jej mała córeczka dorasta. W końcu miała już szesnaście lat, a w gruncie rzeczy za tydzień kończyła siedemnaście. Hope była niezwykle zamkniętym w sobie dzieckiem, dlatego też Kara ostanimi czasy dziwiła się, że ta w ogóle wychodzi. Jednak popierała to, w końcu kiedyś musiała wyjść do świata. Z drugiej strony wyjście z Tonie nie było zbyt ciekawe. Kobieta od najmłodszych lat opiekowała się córką Kary. A, wczoraj tamta miała odebrać ją z Bingo. No tak kiedy jest się odlutkiem to się nim jest.
- Skarbie nie zamierzałam nic mówić, nic takiego się nie stało. - powiedziała nalewając do kubka, świeżo zrobioną kawę.
- Tak? - Hope zmarszczyła brwi po czym oparła swoje blade dłonie o blat. - To mogę iść na imprezę bractwa? - zadała pytanie mamie.
- Jak ci pozwolę to pójdziesz ? - upiła łyk kawy i usiadła na stołku.
- Jasne, że nie. Wiesz co tam się dzieje ? Mamo ja chcę żyć!? - oznajmiła teatralnym tonem.
- Hope na prawdę cieszę się, że jesteś bezproblemowy dzieckiem, ale na prawdę mogłabyś zacząć żyć. - uśmiechnęła się do niej.
- Mówi to osoba, która przez osiemnaście lat nie znalazła sobie nikogo. Przynajmniej raz w tygodniu ogląda pamiątki po tacie. A, na dodatek raz w roku opłakuje go jakby zginął poprzedniego dnia. - brunetka zaczęła wyliczać na palcach.
Nie chciała sprawić przykrości swojej matce, ani nic z tych rzeczy. Lecz chciała zauważyć, że sama wciąż jest minimalnie zamknięta na otaczający ją świat. Hope nie bez powodu nie angażuje się w różne sprawy. Bycie córką kosmitów nie jest łatwe. Szczególnie jeśli geny ojca przez pierwsze kilka tygodni twojego życia mogły Cię zabić. Mon El pochodził z Daxamu, a atmosfera ziemska była specjalnie zaoferowana, aby takie istotny jak on, nie mogły się tu pojawić. Dziewczyna była taka w połowie, ale mimo to była narażona na różne choroby. Miała przez to normalne życie, chociaż zabawne. Mogła złapać katar, a kula z pistoletu nawet jej nie ruszyła. Ale wracając do rzeczy. Przez swoje pochodzenie, posiadała również specyficzne umiejętności. Jej moce były mieszanką mocy jej rodziców, jednak ku zaskoczeniu wszystkich, stać było ją na o wiele więcej. Potrafiła zajrzeć w przyszłości. Chociaż tylko maks dziesięć minut do przodu.
- Mamo przepraszam nie powinnam była tego mówić. - oznajmiła widząc dziwną minę swojej rodzicielki.
- Nic się nie stało, muszę iść. Nie czekaj na mnie dzisiaj słoneczko. - powiedziała wystające szybko od stało. Pocałowała ją w czoło, a następnie wyszła z domu.
- Okey, to było dziwne. Bardzo dziwne...Prawda ogórek ? - zapytała swojego psa, który patrzył na nią jak na debila. Dziewczyna zauważyła komórkę matki leżącą na stoliku. Może i nie powinna była jej sprawdzać, ale mimo to, to zrobiła. Na wyświetlaczu pojawiła się ostania wiadomości od wujka Winna. Kara! Statek. Mon El! Nie miała pojęcia co to oznaczało. Jaki statek ? No i co w tym wszystkim robiło imię jej ojca ?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 08, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

She name's is Hope || SupergirlWhere stories live. Discover now