- Nie nienawidzę go i nie waż się mówić, że pragnę by coś mu się stało – syknęła w jej stronę Amanda, podtrzymując mnie. – Jest moim mężem, na dobre i na złe.

- To może warto, byś o tym pamiętała, co? – sarknęła Mo.

Zamarłem. Co oznaczały jej słowa? Czy nadal mnie kochała na tyle, by wybaczyć i żyć dalej u mojego boku? Nie miałem pojęcia. Cała ta rozmowa działa się jakby poza mną, jakby mnie tu w ogóle nie było. W tej chwili podszedł do nas wysportowany facet, ubrany z klasą i smakiem. Poczułem ukłucie, sam nie wiem czego, rozpaczy a może zazdrości. Całkiem realne wydawało się jednak, że było to jedno i drugie. Objął wzrokiem naszą grupę, po czym przejął mój ciężar od Amandy. Na nim mogłem już bez wahania oprzeć całe zmęczenie nie przygniatając gościa do ziemi.

- Dzięki Jacke. Pomóż proszę Nickowi dojść do pokoju gościnnego. Zaraz przyjdę. Muszę jeszcze omówić na osobności pewną kwestię z Monicą – odparła z uśmiechem moja żona do owego faceta.

- Jasne. Tylko, serio mam go zataszczyć do gościnnego? Nie sądzę, aby...

- Tak. I nie jesteś tutaj od sądzenia czegokolwiek, Jacke – ucięła stanowczo Amanda. Nie mogłem nadziwić się zmianami jakie zaszły w tej potulnej i cichutkiej kobiecie. Teraz, promieniowała od niej odwaga i pewność siebie. Coraz bardziej podobała mi się nowa Mandy, choć starą kochałem równie mocno.

- Dobra, już się nie odzywam, pierdółko nasza – sarknął Jacke. – Boże, co ty z tą marudą masz, człowieku?! Jak ty z nią wytrzymujesz?

- Myślę, że prawidłowe pytanie powinno brzmieć, jak ona wytrzymywała przez te lata ze mną? – odpowiedziałem, darząc go coraz większą sympatią.

- Hmm, nie znam cię jeszcze, więc nie będę się wypowiadać w tej kwestii. – Kierowaliśmy się po schodach na piętro. Czułem jakby wyparowały ze mnie wszystkie siły.

- Dzięki. Teraz już sobie poradzę, tak myślę. - Usiadłem na łóżku, po czym poczułem jeszcze większe znużenie i zawroty głowy, więc położyłem się na miękkiej pościeli. - Chyba się zdrzemnę.

- Spoko. Stawiam przy drzwiach twoją walizkę - odparł spokojnie Jacke. Przyglądał mi się przez chwilę, po czym zapytał, trzymając rękę na klamce od drzwi. - Dobrze się czujesz? Wyglądasz dosyć blado.

- Nic mi nie będzie. Potrzebuję tylko nieco snu. Dzięki za troskę. W razie czego, jestem lekarzem, więc zacznę krzyczeć, gdybym nie dawał sobie rady. - Uśmiechnąłem się krzywo.

- Taa, jeżeli będziesz mógł krzyczeć, słonko - odparł z pobłażaniem ten dziwny facet. Muszę przyznać, że ubierał się lepiej od mojej siostry, która swoją drogą jest projektantką. Pewnie wzięłaby go od razu na modela do swojego kolejnego pokazu.

- Spadaj Jacke. Naprawdę chciałbym się przespać. - Zamknąłem oczy i szybko odpłynąłem...

Kilka godzin później udało mi się opuścić sypialnię. Siedziałem przy przeszklonej witrynie z kubkiem parujących, pieprzonych ziółek zagłębiając się w myślach o przeszłości...

- Nicholasie, jesteś nienormalny, wiesz?

- Spływaj Zoe. Mam jeszcze sporo papierkowej roboty. To początki mojej kariery i nie mam zamiaru jej zaprzepaścić z powodu upierdliwej siostry! - warknąłem w stronę tej nadpobudliwej kobiety.

Nie dość, że przyjechała do Prinston niezapowiedziana, to jeszcze ujada jak jakiś mały, szczekliwy piesek kanapowy. Normalnie wytrzymać się nie dało. Musiała oczywiście wpaść do mnie z wizytą w najmniej odpowiednim czasie.

Zacząć od nowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz