— Jesteś głodna? — W życiu nauczyłam się, że są dwa tematy rozmowy, którymi można zapchać niezręczną ciszę, taką jak ta, która właśnie zapanowała, pogoda i jedzenie.

Chłopak pokiwał jedynie głową, więc w milczeniu skierowałam się po jakąś przekąskę. Zgarnęłam dwie paczki czipsów i ciastka, które chomikowałam tu od dawna. Nie były najlepszej jakości po tak długim czasie, ale w tej sytuacji było to coś ekstrawaganckiego.

Usiedliśmy na podłodze pomiędzy pułkami, koło maszyny po hot dogach z całym naszym prowiantem.

Otworzyłam wszystkie paczki z, których machinalnie buchnął niesamowity miks zapachów zielonej cebulki, salsy i papryki. Poczułam się ponownie jakbym wróciła do życia, tego niezdrowego, pełnego fast foodów bezpiecznego życia. Tego, które utraciłam na zawsze.

Ciastka buchnęły podobnie niesamowitą gamą zapachów. Oboje zabraliśmy się do jedzenia ponownie kreując niezręczną ciszę przerywaną głośnym przeżuwaniem.

— Właściwie nie powinnaś narzekać, nieźle się ustawiłaś — odezwał się chłopak z pełną buzią ciastek.

— Tak, w końcu straciłam tylko całą rodzinę, dom, kontakt z rzeczywistością, ale mam darmowe paczki czipsów z datą ważności do poprzedniego wtorku. — powiedziałam z udawaną radością.

— Okej, rozumiem. Przeginka.

Przeginka? Kto w ogóle tak mówi? Czy to tylko faceci są na tyle leniwi, że używają skrótów przy każdej okazji?

— Musisz mi wybaczyć... — Odwróciłam się na dźwięk jego głosu. — Mam małe skrzywienie i czasami nie kontroluje tego co wychodzi z moich ust.

Zauważyłam. — Chciałam powiedzieć, ale zamiast tego sięgnęłam do torby z czipsami i nie patrząc do niego rzuciłam:

— Wszyscy czasem nie kontrolujemy tego co dzieje się w naszym życiu. Ale to czyni je życiem.

— To na pewno nie jest życie. — Wskazał rękami na otaczającą nas przestrzeń.

Nagle nie spodziewanie dla niego jak i dla mnie samej wybuchłam śmiechem. Spojrzał na mnie zdziwiony i rzucił krótkie ,,co?''.

— Zdałam sobie sprawę, że brzmimy jakbyśmy prowadzili dyskusję na lekcji języka angielskiego. ,,Co myślisz o dzisiejszych czasach? Co myślisz o polityce?'' i tym podobne. Zupełnie jakbyśmy rozmawiali o czymś oddalonych od nas mile, mile stąd. Ale jesteśmy tutaj, to co dzieje się na świecie nie dotyczy miejsca oddalonego tak daleko jak Afryka, czy Europa, a naszego domu. Dotyczy to całego świata, a nie sądzę, byśmy mogli coś tym zrobić. Więc po co dyskutować na temat tego jak bardzo nieetyczne są pewne rozwiązania, czy jaka jest nasza teoria na temat tego co to wywołało skoro my nic nie zmienimy. — Przez zaciśnięte zęby wypowiedziałam ostatnie słowa akcentując na nich wypowiedź. — Pozostaje nam jedynie umierać.

— Twoje rozumowanie brzmi trochę jakbyś się już poddała.

— Ty natomiast brzmisz jakbyś miał nadzieję. To mnie zaskakuje. — odparowałam. W tym momencie moja uwagę zwrócił średniej wielkości plecak, który zwisał luźno na jednym ramieniu. — Co tam masz?

Zdawałam sobie sprawę, że jestem trochę wścibska. Gdy byłam dzieckiem za każdym razem, gdy wtykałam nos w nie swoje sprawy dostawałam naganę od rodziców, ale jak to bywa z bodźcami warunkującymi, po czasie zanikają.

Chłopak nie wydawał się jednak urażony. Od razu ściągnął przedmiot i położył go sobie na kolanach. Rozsunął powoli zamek, by wyciągnąć ze środka jeden przedmiot - czarny notes oprawiony w skórę.

Patrzyłam jak obraca notatnik w dłoniach jakby była to najcenniejsza rzecz na świecie.

— Mój ojciec był pisarzem, dał mi go na ostatnie urodziny. To ostatni ślad poprzedniego życia jaki mi pozostał. — W jego głosie dało się dosłyszeć smutek na myśl o wspomnieniach przeszłości.

— Jest piękny. — Czułam, że muszę to powiedzieć, żeby trochę rozładować napięcie. Chociaż notes naprawdę był urokliwy. Prosty i klasyczny. — Zapisałeś tam w środku coś ciekawego?

— Kilka bazgrołów z przeszłości. Od czasu wybuchu Plagi prowadzę trochę nieregularne notatki i zapisuje tu obserwacje.

— Czyli jest to dość dobre i wiarygodne źródło informacji. Mogę zobaczyć?

Przez chwilę się wahał, ale już po kilku sekundach mogłam poczuć ciężki przedmiot. Dopiero mając go przed oczami byłam dostrzec szczegóły, które wcześniej przeoczyłam. Na oko z daleka wydawał mi się on zwykłym czarnym zeszytem jaki można kupić w księgarni, ale w nim było jednak coś co go wyróżniało. Gdzieś na środku w górnej części znajdowało się coś na kształt znaku przypominającego koło z literką ,,D'' widniejącą na samym środku. Przy rogach natomiast widać było coś na kształt wyrytych wzorków. Takie coś musiało powstać za pomocą igły lub cyrkla. Sama w szkole bawiłam się w tego typu robótki na lekcjach, ale nie wychodziło mi to nigdy tak pięknie jak w tym przypadku. Jednak ten znak na środku nie był czymś zrobionym odręcznie, byłą to definitywnie fachowa robota.

— D?— Podniosłam głowę z nad przedmiotu i spojrzałam na bruneta z ciekawością w oczach.

— Od Drake. Jak Jonathan Drake. To ja.

— Jonathan?

W momencie, gdy wypowiedziałam jego imię miałam wrażenie, że jego dotychczas blade policzki lekko się zaczerwieniły.

— Po prostu Jimmy. Właściwie od dawna nikt już nie nazywał mnie Jonathan.

— Okej. Te logo jest piękne. Zastanawiam się jak wyglądałoby z literką ,,P''.

— Czemu ,,P''?

— Od Lucy Penyville. To ja... skoro już się przedstawiamy. — Teraz to ja oblałam się rumieńcem. To było tylko imię, coś co w zwyczajnej sytuacji poznajesz przy pierwszych słowach. Ale ta sytuacja nie była pod żadnym względem normalna, więc i nasze zachowania. W tym przypadku przedstawienie się było obnażeniem, które definiowało to, że sobie ufaliśmy.

A ja szczerze nie byłam pewna, czy mu ufałam.

♠ ♠ ♠

Od Autorki:

Dawno nie było rozdziału za co przepraszam.

Ale trochę jestem do tyłu w kwestii korekty. Gdyby nie ta kwestia mogłabym wam od razu opublikować wszystko co mam i czekać na wasze komentarze. 

W kolejnym rozdziale akcja się rozkręci. 

Jak pójdzie dobrze ''VI'' pojawi się za tydzień. 

Do następnego rozdziału!

PlagaWhere stories live. Discover now